[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeniesienia grobu Marisy i potencjalnych przyczyn tego niecodziennego posunięcia.
Bardzo szybko dziennikarze połączyli fakty i nikt już nie mówił o Marisie inaczej niż
„jeszcze jedno zaginione dziecko Blackstone'ów" lub „owoc zakazanej miłości". Matt
zachowywał stoicki spokój, śledząc doniesienia prasowe, ale Rachel zdawała sobie spra-
wę, że tym razem medialne zamieszanie wokół jego zmarłej żony, choć nieprzyjemne,
jest mu na rękę. Usłyszała nawet, jak Ray przywitał go przed pogrzebem.
- Sprytnie, Hammond, bardzo sprytnie. Powinienem był przewidzieć, że znajdziesz
sposób na ujawnienie naszych rodzinnych sekretów prasie. Nie myśl jednak, że wygrałeś.
Na szczęście w tym momencie Blake zobaczył Kimberly i oszalał z radości na wi-
dok ukochanej cioci, robiąc przy tym tyle hałasu, że nikt nie dosłyszał odpowiedzi Matta.
Kimberly, choć zachwycona spotkaniem z chrześniakiem, nie kryła niezadowolenia z
medialnego szumu wokół Marisy i Howarda.
Gdy opuszczono trumnę, nawet Blake ucichł i w skupieniu obserwował ludzi pod-
chodzących kolejno do miejsca pochówku i żegnających się z jego mamą. Nie znał więk-
szości z nich i w drodze powrotnej do hotelu, gdzie Matt przygotował niewielką uroczy-
stość dla rodziny i przyjaciół Marisy, zasypywał ojca pytaniami. Matt odpowiadał cie-
rpliwie, choć ogólnikowo, cichym, spokojnym głosem, wprowadzając syna w świat jego
nowej rodziny. Na przyjęciu Matt obserwował Rachel, wyjątkowo tego dnia małomówną
i smutną, jak krąży pomiędzy gośćmi, proponując im drinki i przekąski. Jej dyskretna
troska i współczucie ocieplały atmosferę spotkania i Matt musiał się bardzo pilnować, by
nie poddać się pokusie i nie szukać ukojenia w jej obecności. Trzymał się z daleka od
Rachel i z kamienną twarzą znosił poczucie totalnego osamotnienia i porażki. Nawet
Blake chwilowo nie wisiał u jego boku, zajęty wesołym przekomarzaniem się z Kim,
która nie próbowała nawet ukryć, jak bardzo się stęskniła za ukochanym brzdącem. Jej
mąż spoglądał na rozbawioną parę, z widocznym rozrzewnieniem obserwując szczęście i
radość żony.
Matt poczuł, jak zalewa go fala goryczy. Marisa nigdy nie dała mu szansy stworze-
nia tak bliskiego związku, w którym mogliby dbać o siebie nawzajem i cieszyć się rado-
ścią ukochanej osoby. Po krótkim, choć gwałtownym okresie zauroczenia i wzajemnej
fascynacji, szybko okazało się, że jego żona pragnie znacznie więcej, niż Matt jest w sta-
nie jej dać. To ciągłe niezadowolenie rzuciło cień na cały ich związek i nie pozwoliło im
stworzyć Blake'owi normalnej, ciepłej, kochającej się rodziny. Poczucie klęski nie dawa-
ło Mattowi spokoju. Być może zawiódł żonę. Nie potrafił sprostać coraz to nowym wy-
maganiom, które stawiała przed nim, próbując zapełnić bolesną pustkę w swojej duszy.
Teraz jednak, gdy pozostał mu jedynie Blake, nigdy już nie pozwoli sobie na porażkę.
Ma syna, firmę, niedługo zdobędzie fortunę Blackstone'ów. Nigdy już nie zaryzykuje
utraty tego wszystkiego i nie wystawi na czyjąś łaskę i niełaskę własnej samooceny.
Spojrzał ponownie na Rachel. W tej samej chwili usłyszał obok siebie głos Sonyi
Hammond:
- Rachel świetnie sobie radzi jako gospodyni, prawda? Masz szczęście. - Ciotka
uśmiechnęła się do niego, z troską spoglądając na jego zasępioną twarz. - Słyszałam, że
odzyskałeś naszyjnik... Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ulżyło, że ta zagadka nie wisi już
nad naszymi głowami. Danielle wspomniała, że poprosiłeś ją o zrobienie nowej kolii z
tych diamentów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl