[ Pobierz całość w formacie PDF ]

małej osóbce.
Melita podniosła na niego oczy.
- Kiedy opuszczałam Anglię, nie wiedziałam, że
zmierzam do raju... że znajdę szczęście, które jest dane tak
niewielu ludziom na tym świecie.
- Ja także czuję, że weszliśmy do tajemnego raju, raju
miłości.
- Tak... to prawda. I z całą pewnością nie ma na ziemi nic
piękniejszego... żadnego zakątka bardziej przypominającego
raj niż... niż Vesonne - des - Arbres.
Mówiąc to przypomniała sobie o madame Boisset, która
zdała jej się złowrogim wężem w rajskim ogrodzie, ale zaraz
postanowiła, że nie będzie zaprzątała sobie głowy tą szatańską
kobietą teraz, w chwilach największego szczęścia.
Jednak hrabia natychmiast odgadł, dokąd zawiodły ją
myśli.
- Zapomnij o niej - rzekł cicho. - Kiedy zawieraliśmy ślub
w katedrze, nie tylko dziękowałem Bogu za ciebie i za to, że
spotkało mnie tak wielkie szczęście, lecz także prosiłem Go,
by pokierował naszymi uczynkami, a wówczas dobro
zatriumfuje nad złem.
- Chciałabym... chciałabym być tego pewna - powiedziała
Melita cichutko. - Chciałabym, żebyśmy oboje byli prawi i
dobrzy i... i nieśli szczęście ludziom.
- Tak się stanie. - Słowa hrabiego zabrzmiały uroczyście,
jakby składał przysięgę.
Zostawił Melitę samą, a ona umyła się i zajrzała do
garderoby.
Znalazła tam negliż, najcudowniejszy, jaki kiedykolwiek
widziała, i natychmiast odgadła, że hrabia kupił go dla niej, bo
cieniowany szyfon miał te same kolory co kwiaty pomme
d'amour. Dół i brzegi rękawów zdobiły piórka tak miękkie i
delikatne jak płatki tych kwiatów. Cały strój był niemal
przejrzysty i choć pod spód nakładało się koszulkę nocną,
Melita czuła się trochę nieodpowiednio ubrana, kiedy
skierowała się ku drzwiom prowadzącym do buduaru.
Wiedziała, że hrabia już na nią czeka. Wydawał polecenia
służbie, słyszała jego głęboki głos. Otworzyła drzwi i przez
chwilę nie widziała nic, tylko ukochanego.
- Wyglądasz jak uosobienie miłości! - zachwycił się
hrabia.
Idąc w jego stronę Melita spostrzegła, iż cały buduar
przybrano tyloma kwiatami, że przeobraził się w altankę
spowitą cudowną wonią. Było tu wiele kwiatów, których nie
umiała nazwać, na stole w wazonie stała jej ślubna wiązanka z
białych orchidei, a wazy wypełniono obsypanymi kwieciem
gałęziami pomme d'amour. Tło stanowiły zielone paprocie,
które tak jej się podobały w tropikalnej dżungli.
Ujęła dłonie hrabiego, bo tęskniła za jego dotykiem, i
patrząc na kwiaty ledwie zdołała wyszeptać:
- To wszystko... wszystko dla mnie?
- Jako hołd dla twojej urody - odparł hrabia. - Ty sama
jesteś jak kwiat.
Podniosła na niego spojrzenie lśniących oczu i chciała
ofiarować mu swoje usta, ale akurat weszli służący niosący
posiłek.
Była to najwspanialsza kolacja w jej życiu. Miłość upajała
ich jak wino, którym się raczyli.
Kiedy skończyli jeść, długo jeszcze siedzieli rozmawiając,
aż gwiazdy zabłysły na niebie i światło księżyca osrebrzyło
wiecznie kołyszące się morskie fale bijące o brzeg. Melicie
zdawało się, że są jedynymi ludzmi na jakiejś maleńkiej
wyspie, wyspie kwiatów. Ta wyspa była ich wspólną
tajemnicą, ich sekretnym światem, do którego nikt nie mógł
się wedrzeć. Znajdowali się w swoim własnym świecie,
świecie, gdzie mogli być razem, i gdzie niezależnie od tego co
się działo na zewnątrz, nic nie mogło zniweczyć jedności, jaką
się stali po ślubie.
Hrabia podniósł się od stołu i poprowadził Melitę do okna.
Stali tam długo, spoglądając na światło księżyca.
- Dzisiaj zaczęliśmy nowe wspólne życie - powiedział
hrabia - życie, które przyniesie nam szczęście, najdroższa.
Wiele przed nami wzlotów i upadków, trudności i kłopotów -
to nieuniknione - ale wierzę, że nasza miłość będzie głębsza,
silniejsza i wspanialsza z każdym mijającym dniem.
- Jestem... jestem tego pewna - wyszeptała Melita.
- Dzisiaj w katedrze przysiągłem sobie, że uczynię cię
szczęśliwą - mówił dalej hrabia. - W przeszłości nie zawsze
udawało mi się sprawiać, by ludzie byli szczęśliwi, jak tego
chciałem, ale z tobą będzie inaczej.
Ucałował jej włosy i przyrzekł uroczyście:
- Dla ciebie i twojego szczęścia zdobędę szturmem niebo
lub rzucę się w piekielne otchłanie. Zrobię dla ciebie
wszystko!
- Kocham cię... kocham - powiedziała Melita.
- Te dwa krótkie słowa... nie są w stanie wyrazić tego, co
do ciebie czuję. Pokazałeś mi inny świat, otworzyłeś przede
mną nowe horyzonty, których istnienia nawet nie
podejrzewałam...
Oparła głowę na jego ramieniu.
- Pomóż mi, żebym cię nie zawiodła - błagała.
- Pomóż mi dać ci... wszystko, co chcesz otrzymać od...
od kobiety.
- Nie tylko od kobiety, ale i od siebie samego - rzekł
hrabia. - Jesteśmy jednością, Melito, i wspólnie będziemy
przeżywać nasze dobre i złe chwile.
Uśmiechnął się i przytulił ją do siebie.
- Nie, nie będzie żadnych złych chwil. Między nami
będzie tylko miłość. Miłość i zrozumienie, od dziś aż po wsze
czasy.
ROZDZIAA 7
- To prawdziwy cud! - wykrzyknęła Melita. Siedziała
przy śniadaniowym stoliku i spoglądała przez ogród na morze.
- O czym mówisz? - zapytał hrabia opuszczając gazetę,
którą przeglądał po jedzeniu.
 Czy może być coś piękniejszego - myślała Melita - niż
ten ogród tonący w kwiatach i zielone liście drzew błyszczące
w porannym słońcu na tle błękitu nieba?"
Aromat świeżo zaparzonej kawy i zapach chrupiących
croissants połączone z wonią kwiatów i uczuciem szczęścia
tworzyły jedność ze świetlistym pięknem świata.
Melita uśmiechnęła się do męża.
- Kiedy statek, którym tu przybyłam z Anglii, wpływał do
portu - powiedziała - bałam się... bałam się obcego kraju, ale
najbardziej... najbardziej bałam się tego, jaki będzie mój
pracodawca.
- A teraz, kiedy go już znasz...?
- Uważam, że jest najwspanialszym mężczyzną na
świecie! - wykrzyknęła Melita.
Wyciągnęła do niego rękę. Hrabia ujął dłoń dziewczyny i
ucałował ją.
- Dla mnie to wszystko także jest cudem - powiedział. -
Tak wspaniałym, tak niepojętym, że aż trudno mi uwierzyć, że
to prawda.
Melita poczuła, jak na dzwięk jego głosu ogarnia ją
drżenie. Pochyliła się ku mężowi, a słońce zapaliło blaski w
jej ślubnej obrączce na serdecznym palcu.
Uchwyciła kątem oka ten blask, promienny jak ich
szczęście.
Kiedy po kąpieli osuszała ciało ręcznikiem, pomyślała z
żalem, że nie ma do założenia nic poza amazonką, w której
przyjechała z Saint - Pierre. W tej samej chwili weszła
pokojówka z ogromnym kartonem, w jaki zwykle pakowano
suknie.
- Właśnie przysłano to dla pani, madame.
- Dla mnie? - zdziwiła się Melita. Otworzyła pudło i
natychmiast zrozumiała, że hrabia raz jeszcze uprzedził jej
życzenie.
Doskonale odgadł, choć nie wspomniała o tym ani
słowem, że tego pierwszego dnia po ślubie, kiedy mieli wrócić
do Vesonne - des - Arbres jako mąż i żona, chciałaby
wyglądać dla niego jak najpiękniej.
Wybrał suknię w odcieniu turkusowym, nadającym cerze
Melity barwę olśniewającej bieli i podkreślającym głęboki
błękit jej oczu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl