[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niał jednak żadnych imion, nie wspomniał nawet słowa blizniacy" ani też nie powiedział, czym ci
dwaj zajmujÄ… siÄ™ na zamku.
Wreszcie skończył mówić, stał i wyczekująco popatrywał na kasztelana. Gdy ten w końcu się
odezwał, wyglądało to, jakby włożył zupełnie inną maskę. Oczy mu się zwęziły, a wzrok wbił się w
Daniela.
- Chcesz powiedzieć, że tym chłopskim synom udało się wreszcie pomścić krzywdy ojca?
Daniel stracił rezon. Miał wrażenie, że kasztelan trzyma stronę jego wrogów. Nie wiedział, co mówić.
- Nie mam żadnych dowodów i być może nie powinienem podejrzewać innych ludzi o taką
niegodziwość, ale ktoś musiał włożyć te pieniądze Tonnisowi do kieszeni, a nie słyszałem, żeby miał
jakichkolwiek innych wrogów tu, na Akershus. Nie może też być przypadkiem, że to wszystko stało
się zaledwie w kilka miesięcy po przybyciu braci na zamek, a słyszałem, że już zaczęli rozpuszczać o
nas złe plotki.
- Kim są ci dwaj? - padło ostre pytanie.
- Tego powiedzieć nie mogę, dopóki nie dowiem się czegoś więcej. Chciałem tylko, żeby kasztelan
zdawał sobie sprawę z tego, iż Tonnis ma na zamku nieprzyjaciół i że te pieniądze mogły zostać mu
podłożone do kieszeni po to, by został niewinnie skazany.
Znów zapadła długa chwila ciszy. W Danielu narastał niepokój. Przez jakiś czas wydawało mu się, że
kasztelan wysłuchuje go z przychylnością, teraz nie był już tego tak bardzo pewien.
Nagle kasztelan obrócił się i pomaszerował do pulpitu do pisania.
- Czy to już wszystko? - spytał z nieoczekiwaną surowością.
Daniel nie od razu odpowiedział. Czuł, że serce wali mu coraz mocniej, a w ustach robi się sucho.
Przyszła mu do głowy straszna myśl: czyżby, przychodząc tutaj, jeszcze bardziej pogorszył sprawę
Tonnisa? Taka możliwość wprawiła go w prawdziwą rozpacz.
- Ośmielę się przysiąc na Boga, że Tonnis jest niewinny! - wykrzyknął ochryple. - Skazanie go na
śmierć równałoby się zabójstwu!
Kasztelan gwałtownie obrócił się w jego stronę.
- A o cóż ty mnie oskarżasz? - zapłonął gniewem. Ale w następnej chwili w jego głosie i w spojrzeniu
pojawił się lodowaty spokój. - Jak widziałeś, właśnie odwiedził mnie mój syn. Opowiedział mi, jak to
naprawdÄ™ byÅ‚o z odkryciem srebra w Sandsv£er. To, że król owego czasu nagrodziÅ‚ niewÅ‚aÅ›ciwe
osoby, jest w istocie bardzo przykre, lecz miało to miejsce przed dwudziestoma laty. To natomiast, że
synowie tych łotrów otrzymali zaufane stanowiska tu, na królewskim zamku, to doprawdy zupełnie
inna sprawa, która wielu daje do myślenia. I fakt, że jeden z nich ujawnił te same skłonności co jego
ojciec, potwierdza słuszność oburzenia Kristoffera Nedregard!
Z twarzy Daniela odpłynęła cała krew. Chciał otworzyć usta, żeby zaprotestować, wykrzyczeć, co
myśli
0 tym łajdaku Kristofferze, lecz przełknął słowa. Jedno spojrzenie rzucone na kasztelana powiedziało
mu, że do tego człowieka nie dotrą żadne tłumaczenia. Wszystko to było grą, której wynik
przesądzono z góry. Słowa Torda przeciwko jego słowom, przyjaciel syna kasztelana przeciwko
człowiekowi, którego kasztelan chętnie by usunął. Przez krótką chwilę stał nieruchomo, potem z
rezygnacją pokręcił głową i wolno odwróci! się, żeby odejść.
Kiedy otwierał drzwi, dotarł do niego głos kasztelana, przyciszony i złowieszczy:
- Zważaj na to, co mówisz, Danielu Rachmistrzu!
1 zaoszczędz swoich przysiąg na czas, kiedy sam ich będziesz potrzebował!
Daniel wyszedł na zamkowy dziedziniec, nie widząc niczego, co się działo dookoła. Słowa kasztelana
wciąż dudniły mu w uszach, a ciało wydawało się odrętwiałe. W głowie trwała gonitwa myśli. Miał
wrażenie, jakby ktoś już zarzucił pętlę na szyję Tonnisa, a teraz chciał założyć ją również jemu. Daniel
zapło-
nął nienawiścią przeciwko Tordowi i Kristofferowi, którzy z zimną krwią próbowali posiać na śmierć
niewinnych ludzi tylko dlatego, że tamtym szczęście bardziej sprzyjało w życiu niż im.
Złościł się również na siebie. Postąpił jak głupiec, wierząc, że zdoła się dogadać z człowiekiem takim
jak kasztelan, ufając, że uwolni Tonnisa z łańcuchów, oskarżając innych o popełnienie złego uczynku,
na co jednak nie miał absolutnie żadnych dowodów.
Bo chociaż kasztelan zapewne nie był zadowolony ze swego syna safanduły i z całą pewnością nie
podobało mu się, że wybrał on sobie na przyjaciół chłopskich synów z Norwegii, to i tak uczyni
wszystko, by ukryć niedoskonałość syna przed innymi.
Wyglądało to niemal tak, że kasztelan zachęcał Daniela, by się przed nim otworzył, tylko po to, by
zaraz w następnej chwili wykorzystać jego własne słowa przeciwko niemu.
Czy to dlatego, że syn - omamiony pyszałkowatością Torda i jego umiejętnością przekonywania ludzi,
by zobaczyli to, czego on pragnął - uprzedził jego, Daniela, i przedłożył sprawę swemu ojcu tak, jak
Tord życzył sobie, by kasztelan ją zobaczył?
Daniel mocno zacisnął szczęki i skierował się w stronę Wieży Romerike.
Przez jedno z nowych okien w salonie księżniczki Vibeke przypadkiem zobaczyła Daniela
przechodzącego przez zamkowy dziedziniec. Wypatrywała go w każdej wolnej chwili, gdy tylko
nadarzyła się ku temu okazja, a jej własny zapał wcale niemało ją dziwił.
Wciąż jeszcze nie pomachał do niej ani razu od tamtego dnia, nie podjął też żadnej próby, żeby się z
nią zobaczyć. Ten stan rozczarował ją bardziej, niż miała ochotę się do tego przyznać. Tak mocno była
przecież przekonana, że to, co wówczas zaszło między nimi, oznacza zaczątek czegoś nowego. I to nie
tylko z jej strony.
Vibeke podeszła do szyby. Namiestnikostwo wyprawili się na polowanie wraz ze swymi duńskimi
gośćmi, nie musiała więc się bać, że ktoś ją przyłapie.
Nawet jeśli Daniel nie dostrzeże jej tutaj, to przynajmniej ona będzie miała okazję się przekonać, czy
zerka w stronę jej sypialni, położonej nieco bardziej z boku.
Nagle zdrętwiała. Dostrzegła zgiętą wpół postać starca, przemykającego wzdłuż muru po drugiej stro-
nie. Claus, stary Mistrz...
Zaledwie dwa tygodnie wcześniej nie zwróciłaby uwagi na kata. Wprawdzie Mistrz budził
powszechną odrazę, to jednak jego widok nie był niczym niezwykłym, gdy przemykał się jak cień pod
murami Akers-
hus. Oprócz doprowadzania skazańców na miejsce kazni i dokonywania egzekucji wypełniał również
swe ponure obowiązki związane z grzebaniem szczątków przestępców w cieniu cmentarnego muru,
czyścił kominy, zakopywał padlinę i uśmiercał zwierzęta.
Dziś widok Clausa Starucha wywołał w Vibeke uczucie grozy. Nieuchronnie powróciło wspomnienie
Tonnisa i zaraz potem przyszła jej do głowy kolejna przerażająca myśl. Jeśli ten szaleniec z Sandsvasr,
o którym wspominali Elise i Daniel, naprawdę chciał pozbyć się Tonnisa, to zagrożone było również
życie Daniela...
Nie zdążyła głębiej się nad tym zastanowić, bo zobaczyła, że Daniel przystaje, rozgląda się na obie
strony, a potem spiesznie przecina dziedziniec, by znalezć się po tej samej stronie co kat. Z jej miejsca
przy oknie wyglądało nawet na to, że zamienili ze sobą kilka słów.
Vibeke wstrzymała oddech. Czyżby Daniel naprawdę miał odwagę odezwać się do kata? Przecież
wystarczyło ledwie go dotknąć, a człowiek sam stawał się nieczysty i naznaczony na całe życie.
Kat pochylił się teraz jeszcze mocniej w przód i, kuśtykając, sunął wzdłuż zamkowych murów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Asimov Isaac Fundacja 06 Fundacja
- Młodzi Rycerze Jedi 06 Oblężenie Akademii Jedi
- Diamentowe imperium 06 Lindsay Yvonne Zdrada, miłość i diamenty
- 06. Dynastia Danforthow Galitz Cathleen Powiedz to wreszcie
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 06 Obietnica
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie DemonĂłw
- William Shatner Tek War 06 TekPower
- Deveraux Jude cykl Montgomery 06 Wróşka
- Foley Gaelen Książę 06 Noc grzechu
- Christie Agatha PuśÂ‚apka na myszy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ekonomia-info.htw.pl