[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na jasną. Czy pamiętasz, jak kiedyś znalazłeś stary moduł komputerowy umożliwiający
buszowanie w innych systemach? Pamiętasz, jak za pomocą niego przeniknęliśmy do systemu
komputerowego holograficznego zoo?
Zekk kiwnął niepewnie głową.
- Przeprogramowaliśmy wówczas hologramy wszystkich zwierząt w taki sposób, żeby
wyśpiewywały koreliańskie pijackie piosenki - ciągnęła dziewczyna.
Na wspomnienie tamtych chwil kąciki jej ust uniosły się w tęsknym uśmiechu.
- Przyłapano nas - przypomniał cicho Zekk. - A technicy ogrodu usunęli wszystkie
zmiany, jakich dokonaliśmy w oprogramowaniu.
- To prawda, ale wielu zwiedzającym gościom tak się to podobało, że kilka miesięcy
pózniej dyrekcja wydzieliła na ich prośbę część ogrodu i umieściła w niej hologramy naszych
śpiewających zwierząt.
Jaina odniosła wrażenie, że ujrzała w szmaragdowych zrenicach Zekka przebłyski
uznania. Oglądała je jednak tylko przez krótką chwilę, gdyż pózniej oczy młodzieńca
zamieniły się znów w twarde okruchy zielonego marmuru.
- Już nie jesteśmy dziećmi, Jaino - odezwał się Najciemniejszy Rycerz. - Nie możemy
wrócić do tamtych czasów. Wygląda na to, że tego nie rozumiesz, prawda?
Ponownie powiódł spojrzeniem po skraju dziedzińca. Pózniej uniósł rękę i przeciągnął
palcami po czole, jakby chciał rozsmarować jeszcze więcej błota.
- Istotnie, nie rozumiem - rzekła Jaina. - Nie chciałbyś mi tego wytłumaczyć?
Zekk głęboko odetchnął i zaczął spacerować przed wrotami świątyni. Wyglądał jak
dzikie zwierzę, zamknięte w niewidocznej klatce.
- Miejsce, które mógłbym nazwać własnym domem, już nie istnieje - zaczął cicho. -
Takim domem stała się dla mnie Akademia Ciemnej Strony. Przestała jednak istnieć...
zamieniła się w ognistą kulę. Co mam teraz zrobić? Dokąd pójść? Ciemna strona owładnęła
całym moim życiem.
- To nieprawda, Zekku - odezwała się dziewczyna. - Możesz zerwać z przeszłością.
Jeżeli chcesz, pomogę ci wrócić na jasną stronę.
Zekk roześmiał się, ale w jego śmiechu zabrzmiało coś pośredniego między gniewem
a rozpaczą. Przesunął zakrzywionymi palcami po policzku, po czym wyciągnął dłoń ku
Jainie, aby mogła zobaczyć muł, który usunął z twarzy. Z rozdrapanej rany popłynęła na
nowo strużka krwi, ale chłopak chyba nawet tego nie zauważył.
- Ciemna strona w niczym nie przypomina tej mazi, Jaino - powiedział. - Nie możesz
ubrudzić się nią tylko na chwilę, a pózniej zmyć albo zdrapać z twarzy. Nie możesz postąpić
jak dziecko, które wykąpało się zaraz po tym, kiedy przestało się taplać w błocie.
Zekk opuścił rękę, a potem otarł dłoń o podartą, ubrudzoną pelerynę.
- Jestem teraz kimś innym niż tamten niedouczony ulicznik, którego znałaś na
Coruscant - ciągnął. - Nie ma dla mnie miejsca w twoim świecie. Nie wiem, dokąd mógłbym
pójść. Zostałem wyszkolony w taki sposób, że stałem się Ciemnym Jedi. - Na jego twarzy
odmalował się bezbrzeżny smutek. - A teraz zginął także mój nauczyciel. Kształcił mnie i
wierzył we mnie. Nadał nowy sens mojemu życiu.
- Peckhum również wierzył w ciebie, Zekku - wtrąciła cicho Jaina.
Młodzieniec przeczesał ubłoconymi palcami zmierzwione włosy. Powiódł dzikim
spojrzeniem po skraju dżungli.
- On także zginął, Jaino - powiedział. - Widziałem, jak uszkodzony  Piorunochron z
trudem utrzymywał się w powietrzu.
Jaina poczuła się, jakby w brzuch ubodła ją jakaś rozwścieczona rogata bestia. Czyżby
 Piorunochron się roztrzaskał? Jacen musiał zatem być ciężko ranny.
- Zawiodłem swojego nauczyciela, a teraz on nie żyje - mruknął Zekk. Mówiąc, nie
przestawał gestykulować. - Powiodłem do walki wojowników Akademii Ciemnej Strony, i
wszyscy moi koledzy albo zostali zabici, albo dostali się do niewoli. Jeżeli Peckhum poniósł
śmierć, to także moja wina.
Oczy młodzieńca stały się szkliste, jakby Zekk był trawiony gorączką. Raz po raz
chwytał płytkie hausty powietrza.
Jaina zacisnęła zęby. Uparła się i postanowiła, że dopnie celu.
- No cóż, Zekku - powiedziała. - Nie widzę powodu, by przez ciebie miało zginąć
jeszcze więcej ludzi. Wpuść nas do świątyni, żebyśmy mogli zatroszczyć się o rannych.
Zekk przestał spacerować. Odwrócił się jak użądlony i popatrzył na dziewczynę.
- Nie! Nie wolno wam tam wchodzić!
Jaina podeszła jeszcze o krok bliżej.
- Zekku, przestało istnieć wszystko, o co można by dalej walczyć - rzekła. - Co chcesz
zyskać przez to, że nie wpuścisz nas do środka?
Młodzieniec pokręcił głową.
- Nigdy nie chciałaś słuchać moich rad - stwierdził oschle. - Zawsze uważałaś, że
wiesz lepiej.
Był wyraznie wstrząśnięty, ale poruszał się niesamowicie szybko. Jednym płynnym
ruchem odpiął od pasa rękojeść świetlnego miecza. Rozległ się syczący trzask i z ciemnego
cylindra wyskoczyło krwistoczerwone świetliste ostrze.
Niemal w tej samej chwili - tak szybko, że ułamek sekundy pózniej Jaina nie mogła
przypomnieć sobie, kiedy to zrobiła - ujrzała, że trzyma w wyciągniętej dłoni własny miecz
świetlny. W pomrukującej błękitnofioletowej klindze pulsowała nagromadzona energia.
Na twarzy Zekka pojawił się drapieżny uśmiech, zupełnie jakby młodzieniec ucieszył
się, że w końcu dochodzi do walki.
- Widzisz, Jaino - powiedział, podchodząc do niej i kołysząc świetlistą klingą z boku
na bok - kiedy chociaż raz pozwolisz ciemnej stronie, żeby nad tobą zapanowała, owładnie
tobą jak choroba, na którą nie wynaleziono leku. Nie sposób się jej pozbyć. - Skoczył ku
dziewczynie. Klingi obu mieczy zetknęły się i zaskwierczały, a we wszystkie strony trysnęły
fontanny czerwonych i fioletowych iskier. - A jedynym sposobem pozbycia się tej choroby -
Zekk natarł po raz drugi, trzeci i czwarty, ale Jaina bez trudu odpierała wszystkie pchnięcia -
jest zacięta walka!
Jaina uwijała się jak w ukropie, podstawiając własną klingę pod ostrze miecza
przeciwnika. Umiejętnie się broniła, nie spuszczając spojrzenia z twarzy Zekka. Starała się
przewidywać, co chłopak uczyni w następnej chwili. Kątem oka zauważyła, że stojący na
skraju dziedzińca Luke, który uważnie przyglądał się pojedynkowi, pochwala jej sposób
walki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl