[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najsympatyczniejszym człowiekiem pod słońcem - robił
wszystko, co chciała, i obiecywał jej gwiazdkę z nieba.
Z czasem jednak zdał sobie sprawę z tego, że Wiktoria go nie kocha. Nie udało mu się
zdobyć jej serca i każdego dnia bał się, że na jej drodze pojawi się ktoś, kto mu ją zabierze.
Doskonale go rozumiała, nie mogła jednak nic na to poradzić. Wprawdzie zapewniała go,
że nie wie, co to miłość, i że w ogóle nie zależy jej na tego rodzaju głupstwach, on jednak
jej nie wierzył. Zazdrość.o nią wprost odbierała mu rozum. Nie mogąc poradzić sobie z
tym problemem, nierzadko sięgał po alkohol i wracał do domu pijany w sztok. Tego
Wiktoria nienawidziła najbardziej. Zdarzało się, że bywał wtedy brutalny i można było
spodziewać się po nim wszystkiego. Nigdy nie wiedziała, o co ją obwini.
Jeśli Wiktoria zostawała dłużej w pracy - pracowała jako dziennikarka w miejscowej
gazecie -zawsze dzwonił do redakcji, żeby upewnić się, czy go nie oszukuje. A kiedy byli
razem w domu, potrafił godzinami zamęczać ją pytaniami, czy rzeczywiście jest nadal jego
dziewczyną - wyłącznie jego dziewczyną. Lecz ona godziła się na to, bo Ulf potrafił
również być dla niej miły. Poza tym, choć niechętnie, musiała przyznać, że go wyko-
rzystywała, by przekonać samą siebie, że potrafi lubić drugiego człowieka. Lubić. Tylko
tyle. Lubiła Ulfa, lecz to nie wystarczało.
Wiktoria usadowiła się wygodnie na siedzeniu autobusu. Przyszłość stała teraz przez nią
otwo-
rem i miała należeć tylko do niej. Już nigdy nie pogmatwa tak swego życia, żeby musiała
znowu uciekać. Bo chociaż tu formalnie została przysłana przez rodzinę, tak naprawdę
była to jednak ucieczka. A teraz uciekła właśnie od Ulfa. Nie tak dawno zastępując kolegę
z działu sportowego, który się rozchorował, rozmawiała po meczu z jakimś piłkarzem,
żeby napisać sprawozdanie do gazety. Ponieważ nie miała pojęcia o futbolu, doszła do
wniosku, że najlepiej będzie, jeśli opisze ów mecz z punktu widzenia jednego z graczy. Jej
pomysł został oceniony następnego dnia przez doświadczonego redaktora jako doskonały.
Ulf jednak był odmiennego zdania. Gdy ujrzał Wiktorię razem z bożyszczem lokalnej
drużyny piłkarskiej, nie miał wątpliwości, co ma o tym myśleć. Bogu ducha winny piłkarz
zarobił dwa ogromne sińce pod oczami. Była to kropla, która przepełniła kielich goryczy.
Wiktoria nie zamierzała już dłużej tego znosić.
Reszty dokonał sam los. Kupiwszy gazetę, której prawie nigdy nie czytała, znalazła w niej
ofertę pracy dla reportera w jednym z działów jakiejś zupełnie nieznanej jej lokalnej
gazety. Nazwa miejscowości nic jej nie mówiła. Na mapie był to maleńki punkcik między
kilkoma większymi rozrzuconymi w regionie opatrzonym nazwą  Równina Finnmark".
Tego samego wieczoru odpowiedziała na anons, zgłaszając swoją kandydaturę.
Miejscowość ta leżała dostatecznie daleko od Ulfa. Choćby nie wiem jak szukał, tam nie
znaj-
dzie jej na pewno. Odjeżdżając, zostawiła mu tylko list, w którym napisała, że jest jej
przykro i że postanowiła pójść własną drogą. Prosiła też, by jej nie szukał. Ani słowem nie
wspomniała, dokąd się wybiera. Ten rozdział uważała za zamknięty.
Po raz drugi w swym życiu Wiktoria spaliła za sobą wszystkie mosty. Zaczynam nowe
życie, myślała z nadzieją, ogarniając wzrokiem szeroką równinę rozpościerającą się aż po
horyzont. Przedwieczorny mrok, który zaczynał otulać ziemię, gasił wyraziste barwy
jesieni. Wiktoria jednak wiedziała, że jarzębina przy drodze jest równie ogniście czerwona
jak słońce powoli chowające się za horyzont. Jej celem był mały punkcik po jego drugiej
stronie. Jechała przed siebie - tylko nie wiadomo ku czemu...
Ocknęła się z zadumy, gdy autobus znalazł się między skupiskiem domów, które zupełnie
nieoczekiwanie wyrosły na wietrznej równinie. W oddali widać było w mroku jeszcze
kilka innych zabudowań - w sumie około pięćdziesięciu. Autobus zatrzymał się obok
czegoś, co wyglądało na magazyn. Kto tu może wysiadać? pomyślała Wiktoria.
Była zszokowana, gdy kierowca zwrócił się do niej grzecznie swym głębokim basem:
- A panienka nie wysiada?
Chyba dostrzegł jej wahanie i domyślił się, że jest rozczarowana, roześmiał się bowiem
serdecznie. Zawtórowało mu trzech czy czterech innych pasażerów.
- Niech panienka się nie martwi - powiedział ze zrozumieniem. - W świetle dnia wygląda
to znacznie lepiej. A jeśli panienka by się rozmyśliła, to wracam jutro rano. - Gdy pomagał
jej wyjąć bagaż, dodał żartobliwie: - Na pewno się panience spodoba. Wystarczy jeden
miesiąc, a będzie się tu panienka czuła bardziej u siebie niż ja.
Wiktoria nie była tego wcale taka pewna, nie zamierzała jednak wdawać się w dyskusję.
Do tej pory mieszkała zawsze w większych miejscowościach i właściwie nie zastanawiała
się nad tym, jak będzie się czuła w takiej dziurze. Jedyne, co się liczyło, to tylko to, że
znajdzie się daleko od Ulfa.
Patrząc na znikający za zakrętem autobus, próbowała mimo wszystko się uśmiechnąć.
Wprawdzie stała sama w ciemnościach w jakiejś obcej miejscowości, nie mając pojęcia, w
którą stronę ruszyć, ale za to udało jej się spalić za sobą wszystkie mosty - i to ostatecznie.
Myliła się jednak. Niełatwo było bowiem uciec przed własną przeszłością.
- Cześć! - W ciemnościach tuż przed nią pojawił się szczupły kilkunastoletni chłopak. -
Czy nazywasz się Wiktoria Lid? - Bez skrępowania zmierzył ją badawczo wzrokiem.
Wiktoria skinęła głową.
- Mój ojciec nie mógł wyjść po ciebie, coś strasznie ważnego nagle mu wypadło...
- Twój ojciec? - Wiktoria spytała zdumiona.
- Wiktor Eskildsen... Wygląda na to, że będzie twoim szefem. A ja mam na imię Jim -
wyjaśnił, biorąc jej walizkę. - Będziesz mieszkać w jednym
z mieszkań dla nauczycieli - mówił, gdy ruszyli już przed siebie wymarłą ulicą. - Stoi
puste, bo nowy nauczyciel pochodzi stąd i ma swój własny dom. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl