[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wykończenia i instalacji. Peron był zaledwie wyspą z gołego betonu, przejścia 
kwadratowymi jaskiniami, zakończonymi ślepymi ścianami wymurowanymi tu
przez obsadę budowy wkrótce po tym straszliwym dniu, gdy świat upadł, aby
nigdy więcej nie podnieść się z kolan. Przez dłuższy czas ludzie unikali tej
surowej, prostej jaskini. Gdy stało się jasne, że na powierzchnię nie ma powrotu,
gdy na stacjach zaczęły tworzyć się społeczności  Plac opustoszał, porzucony ze
względu na swoją nieprzyjazność i przytłaczającą atmosferę niedokończonej
instalacji, przypominającej wszystkim gwałtownie przerwane losy cywilizacji.
Ostatecznie stację spotkał los squatu  zamieszkiwali na niej wszelkiej maści
niepogodzeni z losem artyści, niebieskie ptaki i ludzie niemogący znalezć sobie
miejsca na bardziej cywilizowanych przystankach metra. Obozowali gdzie
popadło: na niewykończonym peronie, w ślepych przejściach, bezpośrednio na
dawnym torowisku. W pogrążonej w wiecznym mroku jaskini płonęły nędzne
ogniska, w fawelach z dykty, kartonu i brezentu toczyło się w wilgotnej
ciemności i chłodzie biedne, chociaż zwykle wesołe życie, ubarwione śpiewem,
tańcem i sztuką. Artyści, cyrkowcy i trupy teatralne z Placu Konstytucji
zapuszczali się regularnie na północ i południe, dając występy wszędzie tam,
gdzie ludzie chcieli oglądać ich widowiska. Z tego powodu Borka utrzymywał
dość dobre kontakty z liderami kilku grup, zawsze chętny wysłuchać opowieści i
plotek przyniesionych z dalszych tuneli, do których sam zapuszczał się rzadziej.
Oddział wkroczył na tę dziwaczną stację niemalże niespodziewanie. Tubingi
nie przechodziły w betonowy tunel dojazdowy, po prostu nagle, częściowo
zdemontowane, urywały się, już gdzieś w pustej kubaturze niedokończonego
obiektu. Stalkerzy weszli między namioty i pudła, między ogniska, grupki,
występujące trupy, rozmodlone kółka, odurzone zgromadzenia. Prawie nikt się
nimi nie zainteresował. Na Konstytucji często w zasadzie nie zwracano uwagi na
nikogo. To była ziemia niczyja, bo prawie bezwartościowa. Jedyną jej atrakcją
był dach nad głową, to, że nie padał na łeb czarny śnieg atomowej zimy, że nie
było promieniowania, że nie właziły, z wyjątkiem sporadycznego mułociąga,
mutanty. Ludzie tu żyli w zawieszeniu, w bezczasie, w skradzionym wieczności
miejscu, które nikogo nie obchodzi. Oni sami więc, ostatni artyści zabitej
cywilizacji, także specjalnie nie interesowali się nikim. Każdy, kto przychodził na
stację, musiał prędzej czy pózniej zamanifestować swoje zamiary  nie warto
było się nim wcześniej interesować; mógł też zwyczajnie przemaszerować przez
betonową pustynię za swoimi sprawami i podążyć dalej  nie warto więc było się
nim interesować wcale. Jedynie sprzedajne kobiety uśmiechały się i nagabywały
przechodzących żołnierzy. One dobrze wiedziały, kto ma czym zapłacić, kto pod
maską zmęczonego twardziela łaknie ciepła, komu warto rozchylić uda. Nie bez
powodu niedokończoną stację nazywano czasem Placem Prostytucji.
Ostatnie określenie szczególnie dobrze znał Strażak, który regularnie
wypuszczał się tu na wizyty. Idąc teraz torowiskiem, odpowiadał na zalotne
znajome spojrzenia, machał ręką do najlepiej znanych dziewek. Borka jednak
nie zezwolił na popas. Pognał oddział na przełaj, dołem, dawnym torowiskiem,
bez wchodzenia na surową wyspę peronu. Raz czy dwa uniósł dłoń w geście
pozdrowienia, zresztą nie on jeden  w końcu Plac znajdował się w stre e
buforowej Kryształowego Pałacu i nie tylko dowódca miał tu znajomości i
interesy. Nie zwolnił jednak kroku, nie przyłączył się do rozmowy przy ognisku,
nie przystanął, aby obejrzeć peronowe widowisko. Stalkerzy szli za nim,
posłuszni i zdyscyplinowani. Na to będzie czas pózniej. Zatrzymają się na kilka
godzin, gdy będą wracać do domu.
Jeśli będą wracać do domu.
Przeszli i zanurzyli się ponownie w zaczynającym się znienacka tunelu,
częściowo rozebranych tubingach wbiegających w pustą kubaturę, zdążając
szlakiem ku Zwiętemu Krzyżowi i Centrum, jego pierwszej południowej stacji.
Przed paroma tygodniami opuszczali ją zmęczeni i sterani kilkudniowymi
walkami, żegnani z honorami najemników, którzy dobrze wypełnili swoje sowicie
opłacone zadanie. W głębi terytorium Krzyża mrowie niewolników w szeregach
Hufców Pracy życzyło im długiej, pełnej cierpienia śmierci, która stanie się karą
za niezawinioną napaść na ich spokojne do tej pory osiedle.
Na granicy religijnego sojuszu powitano ich teraz chłodno, lecz rzeczowo 
nie byli już bohaterami, lecz zwyczajnymi petentami. Jakkolwiek wiele można
było Krzyżowcom odmówić, to na pewno wykazywali się profesjonalizmem w
biurokracji czy też przynajmniej umiejętnością sprawiania takiego wrażenia.
Szybki kontrolny telefon wystarczył, aby wyjaśnić status oddziału Borki i
pozwolić mu na tranzyt bez cła przez całą oś P-P sojuszu, z wyjątkiem
wyzwoleńca, który z oddziałem wędrował, a który został obłożony
standardowym mytem. Wraz z plecakiem i bronią. Niezwłocznie po przebadaniu
go przez przysłanego na posterunek miejscowego konowała, który musiał
upewnić się, że ten wprawdzie obecnie obywatel, ale jednak dla Krzyżowców
nadal niższej kategorii, nie wniesie w święte progi jakiejś pogańskiej zarazy.
Nałożono też na nich embargo informacyjne i całkowity zakaz kontaktów z
niższą kastą, zaś Dziadka nakazano nie eksponować, aby niepotrzebnie nie
doprowadzić do niepokojów w szeregach Hufców.
Opuszczali teraz, po dwóch dniach wędrówki i jednym nocnym popasie, ten
nowożytny religijny raj pod ziemią, gdy Józef pozwolił sobie na szczerą i
stanowczo zasłużoną klątwę pod adresem swych niedawnych nadzorców i
oprawców.
 Sczezli w piekle?  zainteresował się Golem.  Boję się, że to życzenie ci
się przedawniło. Nie wiem, jak inaczej chciałbyś określić naszą obecną
egzystencję, jeśli nie mianem piekła właśnie.  Wyszczerzył zęby szyderczo.  O
ile pamiętam coś ze swojej żmudnej edukacji, to one się zawsze znajdowały pod
ziemią  czy to Nawia, czy Hades, czy chrześcijańskie piekło...
 Tyle że w tamtych było ciepło i sucho, a tutaj w tym bagnie to aż czasem
reumatyzm mnie telepie  poskarżył się Grubas.
Stalkerzy zostawili za sobą zasieki na północnym krańcu stacji Ratusz
Arsenał i podążyli dalej na północ w miarę dobrze utrzymanym tunelem
szlakowym ku stosunkowo bliskiej stacji Muranów. Była to druga z dziwnych,
widmowych stacji, które pierwotnie nie miały powstać. Razem z Placem
Konstytucji zaczęła być realizowana tuż przed Zagładą, ale Muranów miał
więcej szczęścia  był już gotowy do przyjęcia regularnego ruchu, kiedy na
powierzchnię planety spadły głowice termonuklearne. Został też zasiedlony
przez Niebieskich, dość specy czną i konkretną grupę ludzi, którzy obsadzili to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl