[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Prószę uważać, mam pełno smaru na ubraniu.
- Trudno powiedzieć, żebym ja była starannie ubrana. Wskazała swoje
stare dżinsy i koszulę, ale chłopiec był zbyt zdenerwowany, by się
uśmiechnąć.
- Słyszała już pani, co się stało? - zapytał.
RS
81
Usłyszała świsty i rzężenie w jego płucach.
- Tak, ale bez szczegółów. Opowiedz mi - poprosiła, myśląc, że oprócz
wszystkich cierpień związanych z chorobą ten biedny chłopak musi teraz
zmagać się z nowymi problemami.
- To po prostu niewiarygodne! - zawył, blady jak ściana. - To jakaś
pomyłka. Przecież to ja jestem skazany na śmierć. Od kiedy pamiętam,
przygotowuję się do śmierci, mam już chyba trzy czwarte życia za sobą i
kiedy puszcza hamulec, pod samochodem leżę nie ja, tylko moich dwóch
kolegów. Dwóch zdrowych chłopaków, którzy powinni dożyć
osiemdziesiątki.
Zatkał sobie pięścią usta i zaniósł się kaszlem.
- Gary, co się dzieje?
- Nie zrobiłem rano ćwiczeń.
- Tak nie można...
- W samochodzie szwankował zapłon, chcieliśmy go naprawić jak
najszybciej. A potem to się stało, więc w południe też nie ćwiczyłem. Mama
jeszcze nie wie o wypadku. Ale jakie to może mieć teraz znaczenie, czy
ćwiczyłem?
- Ma znaczenie! Chodz, zrobimy teraz sesję - rozkazała Megan. Powrót
do rutynowych ćwiczeń powinien uspokoić go chociaż trochę.
- Co? Zwariowała pani? Moi przyjaciele...
- Twoi przyjaciele są w rękach najlepszych chirurgów w tym kraju. I tak
nie możesz teraz do nich iść. Pozostaje ci wziąć się w garść, nie możesz
teraz się cofać.
- Dlaczego nie? - zapytał gorzko. - Wrócę do szpitala i będę tu z Chrisem
i Pete'em, jeżeli przeżyją...
- Nie pozwolę ci mówić takich bzdur. - Szarpnęła nim, tak że prawie
wpadł na Daniela, który zbliżył się do nich. - Jest tu jakiś wolny pokój
zabiegowy? - spytała pielęgniarza.
- Tak, w końcu korytarza, ale...
- Gary nie był dziś opukiwany. Chodz, Gary!
Pielęgniarz, nawet jeśli uznał, że niektórzy lekarze miewają dziwne
pomysły, nie powiedział nic. Chwilę pózniej Megan podała Gary'emu
inhalator i poczekała, aż ułoży się w pierwszej z dziewięciu przepisanych
pozycji, by mogła opukać jego klatkę piersiową i plecy, co służyło
uwalnianiu flegmy z zatkanych płuc. Nieczęsto przeprowadzała takie
RS
82
zabiegi, natomiast Gary powinien poddawać się im kilka razy dziennie.
- Czy nie uderzam za słabo? - pytała co chwilę, ale chłopak zadowalał się
tylko skinieniem głowy. Myślami był zupełnie gdzie indziej. Chcąc wyrwać
go ze stanu otępienia, celowo zaczęła stukać z całej siły, ale w ogóle nie
reagował. W końcu zawołała ze złością: - Gary!
- Mocniej. O wiele mocniej, wtedy lepiej działa.
Po piętnastu minutach była wyczerpana i Gary powiedział:
- Teraz są jeszcze dwa ćwiczenia, które sam mogę zrobić.
- To rób! - poleciła i zaczęła obserwować, jak je wykonuje. Niestety,
niespecjalnie się wysilał, ale powstrzymała się od uwag. Gdy skończył,
zapytała: - Masz przy sobie antybiotyk w aerozolu?
- Nie.
- Musisz pamiętać, żeby go wziąć, gdy będziesz w domu.
- Uhm...
- Zadzwonię, żeby ci przypomnieć, dobrze? Brak odpowiedzi.
- Dobrze?
- Dobrze. - Wzruszył ramionami.
- Może coś zjemy?
- Nie jestem głodny.
- Chodz, przejdziemy się do bufetu.
- Nie.
- Gary, posłuchaj: to nie była twoja wina!
- Oni może już nie żyją i pani nie chce mi o tym powiedzieć, bo
mógłbym tego nie wytrzymać. Biedny mały Gary!- zaskrzeczał falsetem. -
Tyle przeszedł, biedaczek, trzeba go oszczędzać!
Megan poczekała, aż minie następny atak kaszlu, po czym powiedziała:
- Chodz ze mną.
- Dokąd? Nie chcę nic jeść.
- Pokażę ci, co się dzieje z twoimi przyjaciółmi.
Poszli do bloku operacyjnego. Megan odetchnęła, widząc tam Anne
Dashwood. Poprosiła ją na chwilę na bok.
- Mogłaby pani załatwić dla mnie dwa fartuchy?
- Chce go pani wprowadzić do środka? Czy on jest studentem
medycyny? Pani doktor wie, że nie wolno...
- Nie jest studentem. To właściciel samochodu, który zwalił się na tych
dwóch chłopców. Był z nimi.
RS
83
- Aha. W takim razie jednak...
- To mój pacjent, ma.... - Megan przybrała błagalny ton.
- Wiem, że postępuję niezgodnie z zasadami. On uważa, że ten wypadek
powinien był przytrafić się jemu, bo on i tak umiera.
Poza tym podejrzewa, że ci chłopcy zginęli, a my go okłamujemy.
Niezależnie od tego, co stanie się potem, chciałabym pokazać mu operację-
po to, żeby znowu nabrał do nas zaufania i żeby można go było zachęcić do
walki o własne życie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl