[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie ma sprawy. Nie denerwuj siÄ™, odbiorÄ™ go.
- O co chodzi? - spytał zdumiony Vince.
- Muszę odebrać Jonaha, bo Maud utknęła w korku.
- Kiedy dowiem siÄ™ czegoÅ› nowego, zadzwoniÄ™.
- Vince wstał i ruszył do wyjścia.
Niespełna piętnaście minut pózniej Holt posadził
rozeÅ›mianego Jonaha na tylnym siedzeniu. Na szczÄ™­
ście po drodze udało mu się kupić fotelik.
- Między nami facetami, czy masz ochotę na
lody? Mama chyba siÄ™ nie pogniewa.
W odpowiedzi Jonah uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jeszcze sze­
rzej i zaczął wymachiwać nóżkami.
- To chyba oznacza zgodę - powiedział Holt.
To wydarzyÅ‚o siÄ™, kiedy zmieniaÅ‚ pas. Holt nacis­
nął hamulec, ale samochód nie zareagował.
Boże, tylko nie to, modlił się w duchu. Nie dopuść
do tego, nie teraz, kiedy Maud powierzyła mi opiekę
nad swoim dzieckiem.
ROZDZIAA TRZYDZIESTY PITY
Pojawienie się karetki pogotowia oraz dwóch
wozów policyjnych Holt uznaÅ‚ za przesadÄ™. Przyjecha­
li na sygnale, zupełnie jakby doszło do jakiejś wielkiej
katastrofy. Na szczęście ani on, ani Jonah nie ucierpieli
w wypadku. Mimo wszystko Holt był wdzięczny
przechodniowi, który wszystko widział i natychmiast
zadzwonił po pomoc. Gdyby jechał trochę szybciej...
Przeszedł go zimny dreszcz.
Gdyby coś się stało Jonahowi, Maud nigdy by mu
nie wybaczyła. Jego życie zmieniłoby się w koszmar.
ZerknÄ…Å‚ na zegarek, niecierpliwie czekajÄ…c na przy­
jazd Maud. Oczywiście musiał ją poinformować
o wypadku.
Zaczęła szlochać, zanim zdążył jej powiedzieć, że
Jonahowi nic się nie stało i że teraz wesoło bawi się
z pielęgniarką. Gdy wreszcie wszystko jej wyjaśnił,
stwierdziła już o wiele spokojniej:
- Korek powoli się rozładowuje. Zaraz do was
dojadę. - Odetchnęła głęboko i dodała: - Opiekuj się
dobrze moim dzieckiem, Holt.
- Posłuchaj, małemu nic nie dolega, naprawdę.
- A co z tobÄ…?
- Ze mną też wszystko w porządku - zapewnił ją,
wzruszony jej troskÄ….
Teraz, czekajÄ…c ma Maud, zastanawiaÅ‚ siÄ™, dla­
czego wÅ‚aÅ›nie ona zostaÅ‚a tak okrutnie doÅ›wiad­
czona przez los. Niczym sobie na to nie zasłużyła.
Nie wiedział, dlaczego hamulce nie zadziałały,
ale zamierzał tę sprawę wyjaśnić. Jeśli to nie był
zwykły wypadek, sprawca powinien mieć się na
baczności.
- Jeśli nie ma pan nic więcej do powiedzenia,
pojedziemy już - powiedział jeden z policjantów,
wyrywając Holta z głębokiego zamyślenia. - Zaraz
powinna przyjechać pomoc drogowa i odholuje pana
samochód.
- Dziękuję za wszystko.
- To należy do naszych obowiązków - odparł
policjant i odszedł.
Holt nagle uświadomił sobie, że załoga karetki też
chętnie już by odjechała, zwłaszcza że ich pomoc
okazaÅ‚a siÄ™ niepotrzebna. Ponownie zerknÄ…Å‚ na zega­
rek, zastanawiajÄ…c siÄ™, gdzie jest Maud. TrochÄ™
wcześniej zadzwonił do Vince'a i umówił się z nim
na spotkanie.
- Panie Ramsey.
Gdy Holt odwrócił głowę, zobaczył młodą
pielÄ™gniarkÄ™. PodeszÅ‚a do niego, trzymajÄ…c w ob­
jęciach Jonaha. Gdy mały go zauważył, natychmiast
wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ…czki.
- Do mamy, mama - poprosił żałośnie, a Holt
poczuł, jak wzruszenie ściska mu gardło.
Wziął Jonaha na ręce i pocałował go. Po raz
pierwszy w życiu trzymał i całował dziecko.
- Mama zaraz przyjedzie - próbował uspokoić
malca. Potem odwrócił się do pielęgniarki i dodał:
- Dziękuję, że pani się nim zaopiekowała.
- Mogę go jeszcze popilnować.
- Dziękuję. - Holt zmusił się do uśmiechu.
- Jestem wdzięczny za wszystko, co państwo dla nas
zrobili. Teraz już sobie poradzimy.
Obdarzyła ich promiennym uśmiechem i wróciła
do karetki, która wkrótce odjechała. Holt westchnął
głęboko i mrugnął do Jonaha, który szarpał go za
koszulkÄ™.
- Wiesz co, chyba powinniśmy schować się
w cieniu.
- Mama - zakwilił Jonah.
O rany, pomyślał spanikowany Holt. Co zrobię,
jeśli mały zacznie płakać. Może powinien poszukać
w samochodzie jakiegoś przedmiotu, który choć na
chwilÄ™ zainteresowaÅ‚by dziecko. Kluczyki. Nie wie­
dział, dlaczego akurat to przyszło mu do głowy.
Chyba kiedyś widział, jak jakieś dziecko próbuje
wepchnąć sobie kluczyk do buzi. Nie, to głupi
pomysł, uznał po chwili.
Gdy doszli do auta, Jonah zaczął marudzić na dobre.
- Na dół! Na ziemię! - krzyczał, odpychając się
nóżkami od bioder Holta.
- W porzÄ…dku, kolego. PostawiÄ™ ciÄ™, ale pod
warunkiem, że będziesz mnie trzymał za rękę.
- Na ziemię - powtórzył Jonah. - Ty trzymasz
moją rękę.
- O nie - sprzeciwił się Holt. - Nie taka była
umowa.
- Umowa - powtórzył rezolutnie Jonah i wreszcie
się uśmiechnął.
Jak na razie niezle sobie radzę, pomyślał Holt.
ZajÄ…Å‚em go rozmowÄ… i może choć na chwilÄ™ prze­
stanie marudzić.
RozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół w poszukiwaniu cienia i za­
uważył rozłożyste drzewo. W połowie drogi usłyszał
donośny klakson. Gdy odwrócił głowę, zauważył
biegnÄ…cÄ… w ich kierunku Maud.
- Mamo, mamo! - krzyczał Jonah, wyciągając
ręce.
- Moja kochana dziecina! - krzyknęła Maud
i porwała małego w ramiona.
Trzymała go tak mocno, jakby bała się, że może
go utracić. Ku swemu zdziwieniu Holt poczuł, że do
oczu napływają mu łzy. Gwałtownie odwrócił głowę,
by Maud niczego nie spostrzegła. Była to zbyteczna
ostrożność, bo i tak nie zwracaÅ‚a na niego najmniej­
szej uwagi. Sama myśl, że jej dziecku mogło stać się
coś złego, kompletnie wytrąciła ją z równowagi.
- Maud, nic mu nie jest - ponownie zapewnił ją
Holt.
- WidzÄ™.
- Bardzo mi przykro - powiedział, starając się
szorstkim tonem pokryć wzruszenie. - Wierz mi,
zrobiłbym wszystko, żeby do tego nie doszło.
- Co się właściwie stało?
- Nagle siadły hamulce.
- Czy miałeś już tego typu kłopoty z tym autem?
- spytała, unosząc brwi.
- Nie.
- A zatem...
- Dlaczego zdarzyÅ‚o siÄ™ to wÅ‚aÅ›nie teraz - dokoÅ„­
czył za nią. - Też chciałbym to wiedzieć. Nie
spocznę, dopóki nie wyjaśnię tej sprawy.
- Myślisz, że to nie była awaria? - Spojrzała na
niego zaintrygowana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl