[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strumień towarów wraz z karawanami. Przez nią maszerowały wojska Koth, Khoraji, Shemu,
Thuranu i Stygii. W miejscu tym długiemu łańcuchowi wzgórz brakowało jednego ogniwa. Z prawej i
z lewej strony wchodziły w pustynię rzędy niskich pagórków, których północne ściany tworzyły
poszarpane urwiska. Tylko jeden jedyny pagórek miał łagodne zbocze  tędy wiodła droga. Z
wyglądu przypominało to wielką rękę wyciągniętą ku pustyni. Dwa rozchylone palce tworzyły
zwężającą się dolinę, w której znajdowała się studnia, otoczona kamiennymi wieżami zamieszkałymi
przez Zaheemi. Tam Conan zatrzymał się i zeskoczył z konia. Zdążył już zamienić ciężką zbroję na
kolczugę, w której czuł się znacznie pewniej. Thespides ściągnął wodze i spytał:
 Dlaczego zatrzymałeś się?
 Tu na nich zaczekamy  odpowiedział Cymmerianin.
 Bardziej honorowo byłoby pojechać dalej i walczyć w otwartym polu  warknął książę.
 Mają zbyt wielką przewagę liczebną  odparł barbarzyńca  a poza tym tam nie ma wody.
Rozbijemy obóz na wyżynie i&
 Ja i moi pancerni będziemy obozować w dolinie  przerwał ze złością Thespides.
 Jesteśmy awangardą armii i nie obawiamy się nędznych pustynnych robaków.
Conan wzruszył ramionami i rozzłoszczony szlachcic odjechał. Amalryk przerwał na chwilę
wydawanie poleceń i spojrzał w ślad za zjeżdżającym zboczem oddziałem.
 Głupcy! Niedługo skończy im się woda w bukłakach i będą musieli znowu wjechać na górę,
aby napoić konie.
 Niech robią, co chcą  powiedział Conan.  Trudno im pogodzić się z myślą, że jestem
wodzem armii. Powiedz swoim psubratom, żeby ściągnęli zbroje i odpoczęli. Maszerowaliśmy długo
i forsownie. Trzeba napoić konie i nakarmić ludzi.
Nie było potrzeby wysyłać zwiadowców. Z góry wszystko było widać jak na dłoni. Rozciągająca
się przed nimi pustynia była pozbawiona jakichkolwiek śladów życia, jedynie daleko na horyzoncie
szybko przesuwały się gęste kłęby nisko wiszących chmur. Monotonię tego widoku zakłócał
wznoszący się o kilka mil dalej gąszcz ruin  pozostałości jakiejś stygijskiej świątyni. Conan
rozkazał łucznikom zejść z koni i zająć pozycję na panującej nad doliną grani. W tym czasie
najemnicy i oszczepnicy khorajscy rozlokowali się przy studni. Za nimi, w miejscu gdzie droga
wychodziła na płaskowyż, rozbito namiot Jasmeli.
Nie widząc nigdzie wroga, żołnierze poczuli się nieco swobodniej. Pościągali lekkie hełmy,
zrzucili na plecy kaptury kolczug i poluzowali pasy, po czym chwycili się za ogryzanie wołowych
kości i opróżnianie dzbanów z piwem. W powietrzu dały się słyszeć jurne żarty. Górale rozłożyli się
wygodnie na stokach i zajadali swoje daktyle i oliwki. Amalryk podszedł do głazu, na którym
odpoczywał Cymmerianin.
 Conanie, czy słyszałeś co żołnierze mówią o Natohku? Na Mitrę, to zbyt nieprawdopodobne by
powtarzać. Co o tym sądzisz?
 Nasiona mogą przeleżeć w ziemi całe wieki i nie gniją  odpowiedział barbarzyńca  ale
Natohk na pewno jest człowiekiem.
 Nie byłbym tego taki pewny  mruknął Amalryk.  W każdym bądz razie ustawiłeś swoje
oddziały jak doświadczony wódz. Demony Natohka nie zaskoczą nas. Mitro, co to za mgła?
 Z początku myślałem, że to chmury  powiedział Conan.  Popatrz, jak szybko się zbliża!
Gęsty obłok przesunął się na północ na podobieństwo wielkiego, falującego oceanu, kryjącego
pustynię przed oczyma patrzących. Wkrótce obłok pochłonął ruiny stygijskiej świątyni i posuwał się
dalej. Wojsko khorajskie patrzyło na to w zdumieniu. Zjawisko było niezwykłe  nienaturalne i
niewytłumaczalne.
 Nie ma sensu wysyłać zwiadowców  stwierdził z niechęcią Amalryk.  Niczego nie
zobaczą. Mgła rozciąga się od grani do grani. Niedługo ogarnie przełęcz i wzgórza&
Conan, który z potęgującym się niepokojem przyglądał się nadchodzącym oparom, schylił się nagle
i przyłożył ucho do ziemi. Przeklinając, wyprostował się i krzyknął: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl