[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stronę ceglanego domu pośród wysokich drzew. - Ale najpierw zajrzę tam.
Oboje ruszyli do wejścia.
- Warto by zadbać o tę zieleń. - Bill wskazał ręką zachwaszczone klomby po obu stronach ścieżki.
- Zawsze zajmowała się tym Annie, żona Jake' a. Miała ogrodnictwo we krwi. Ale po tamtym wypadku
Jake stracił serce do kwiatków i już ... - Urwała na widok uchylonych drzwi.
- Wczoraj były zamknięte - stwierdził Bill. - Na klucz. Sprawdzałem.
Whitney sięgnęła po pistolet, odbezpieczyła go i położyła palec na spuście. Nie miała pojęcia, co znajdzie
za tymi drzwiami.
- Mam tylko jedną sztukę broni, więc zostań na ganku, dopóki nie sprawdzę wnętrza - powiedziała
przyciszonym tonem.
- Wykluczone.
- Taylor. ..
- Nie wejdziesz tam sama.
Posłała mu mordercze spojrzenie. - Nie możesz ...
- Tracisz czas, sierżancie - szepnął, a w jego oczach błysnęło zdecydowanie.
- Mogę aresztować cię za utrudnianie mi pracy - syknęła.
- Aresztuj. Mam świetnego prawnika.
- Pózniej o tym pogadamy.
- Z chęcią.
Aypnęła na niego groznie i grzbietem dłoni pchnęła drzwi. Bill wszedł do holu wraz z nią.
Po prawej stronie znajdował się duży salon. Whitney szybko przesunęła wzrokiem po kraciastej kanapie i
fotelach. Na kolorowym dywanie z plecionki zobaczyła czarną torbę z napisem "Police". Niski stolik był
zasłany gazetami i czasopismami.
Z miejsca, gdzie stała, Whitney widziała też kuchnię. Zauważyła stosy naczyń na blacie i kosz na śmieci,
pełen torebek po potrawach z barów szybkiej obsługi.
- Wszystko w normie?
- Na razie tak. - Bezszelestnie ruszyli po wyłożonej dywanem podłodze do sypialni. Ciszę mącił tylko
słaby szum klimatyzatora.
W połowie korytarza Whitney przystanęła przy drzwiach do łazienki. Były otwarte, a zasłona nad wanną -
odsunięta. Nie ulegało wątpliwości, że w tym pomieszczeniu nikt się nie czai, aby inienacka zaatakować.
Po chwili Whitney dokładnie sprawdziła dwa dziecięce pokoiki z koronkowymi firaneczkami, łóżkami z
różowymi baldachimami i menażerią pluszowych przytulanek. Ze ściśniętym gardłem zepchnęła w głąb
pamięci wsp0Illl).ienie o dwóch małych dziewczynkach, które nigdy nie wrócą.
Spotniałą dłonią mocniej ścisnęła glocka, zbliżając się wraz z Billem do sypialni Jake' a. Z plecami przy
ścianie przysunęła się do framugi. W polu widzenia miała komodę. Obok szkatułki na biżuterię leżał pęk
kluczy. W kącie pokoju stał chyba fotel z wysokim oparciem, zawalony mnóstwem ubrań.
Wychyliła się lekko i zobaczyła róg łóżka ... oraz nogę w dżinsach i kowbojskim bucie.
Whitney poczuła, że jej serce zatrzymało się na moment. Weszła do sypialni i błyskawicznie rozejrzała się
dokoła. Przylegająca do pokoju łazienka była pusta, a otwarte żaluzjowe drzwiczki szafy ujawniały
panujący w jej wnętrzu bałagan. Whitney odetchnęła głęboko i odwróciła się do łóżka. Jej ręka nagle
zaczęła drżeć.
- Jake ...
Z zamkniętymi oczami 'leżał na wznak na pogniecionej pościeli, a przód jego białej koszuli był cały we
krwi.
- Nie podchodz - polecił Bill, zbliżając się do łóżka. Pochylił się i przyłożył czubki palców do szyi Jake'a.
Zyje.
Whitney dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wstrzymuje oddech. Wsunęła pistolet do kabury i szybko
podeszła do Billa.
- Jest ranny. Trzeba wezwać karetkę ...
- Ma silny puls, a na pościeli nie ma śladów krwi. - Biil przyjrzał się poplamionej koszuli Jake' a. -
Możliwe, że to nie jego krew.
Znaczenie tych słów oszołomiło Whitney. Bill sugerował, że to krew Loretty.
- Nie zrobiłby tego - zaprotestowała.
W tej chwili Jake jęknął i wYI;Zucił prawą rękę w stronę Whitney. Zobaczyła na wnętrzu jego dłoni
dÅ‚ugÄ…, czerwonÄ… ranÄ™·
- Jake, to ja, Whitney. - Chwyciła go za ramię. - Jesteś ciężko ranny?
- Whit? - Uchylił powieki. - Co ... u ... diabła?
- Jake, powiedz mi, jak ciężko cię zraniono.
- Gdzie ... jestem? - Krzywiąc się niemiłosiernie, wsparł się na łokciu.
- Nieważne - parsknęła. - Mów, co ci się stało.
- Mam kaca - zamruczał. Opuścił nogi na podłogę i oparł łokcie na kolanach. - Króla wszystkich kaców.
- Do licha, Jake, spójrz na mnie. .
Powoli wykonał polecenie. Miał przekrwione oczy i niezbyt przytomną minę.
- Dobrze, Wbit. Już... patrzę - wychrypiał trochę niewyraznie i zaczął masować skroń. - Nie wiem, co tu
robisz, ale mam nadzieję, że przywiozłaś kawę.
- Odpowiedz swojemu partnerowi, Ford. - Bill przysunął się bliżej. - Jak ciężko jesteś ranny.
- Taylor? - Przymrużone oczy Jake'a rozszerzyły się ze zdumienia. - Skąd ty się tu wziąłeś?
- Potrzebujesz lekarza? - Nie dawał za wygraną BilL
- Z powodu kaca?
- Spójrz na swoje ubranie, Ford.
Jake podniósł się z łóżka i popatrzył'na siebie, trzymając ręce z dala od tułowia.
- Skąd się to wzięło, do cholery?
- My też chcemy wiedzieć - oświadczył Bill.
- Ale ja ... - Jake potrząsnął głową i klapnął na materac. - We łbie mi się kręci - jęknął i wlepił zdumione
spojrzenie
w ranę na dłoni i polqywające przedramiona ślady zadrapań. - Chyba ... wdałem się w bójkę.
Whitney po cichutku odetchnęła z ulgą, ponieważ Jake nie był bliski śmierci.
- Spędziłeś wczorajszy wieczór z Lorettą?
- Tak. - Napotkał spojrzenie Whitney i zmarszczył brwi. - Czemu pytasz?
- Musisz opowiedzieć mi jego przebieg.
- Dlaczego? - Przegrabił palcami czarne włosy, ale nadal sterczały na wszystkie strony. - Spotkało ją coś
złego, prawda? Inaczej nie wypytywałabyś o nią.
- Loretta nie żyje.
- Co?! - Cofnął się tak gwałtownie, jakby Whitney go uderzyła. - Nie, to niemożliwe. Niedawno ją
widziałem ...
- Przykro mi. - Whitney położyła dłoń najego ramieniu. - Muszę wiedzieć, co wczoraj się wydarzyło.
- Przecież ja ... - Popatrzył bezradnie w zielone oczy Whitney. - Co jej się stało?
- Właśnie to masz nam powiedzieć - stanowczo oświadczył Bill. - Możesz zeznawać w obecności swojego
adwokata.
Jake zerwał się na równe nogi, zachwiał się i stanął prosto. - Co ty, u diabła, insynuujesz, Taylor? Ze ją
zabiłem?
- Niczego nie insynuuję, tylko mówię ci, że obecność twojego prawnika leży w twoim interesie.
- Nie zabiłem jej i nie potrzebuję żadnego prawnika! Whitneychwyciła Jake' a za ramię i zmusiła, aby
uSiadł. - Powiedz nam, co robiłeś wczoraj wieczorem. - Siadła
obok i szybko zerknęła na Billa. P01;Dzumieli się wzrokiem. Oboje wiedzieli, że skoro nie użyli formułki o
przysługujących Jake'owi prawach, to wszystko, co on powie, zostanie tylko między nimi.
- O której godzinie wyszedłeś z posterunku? - spytała Whitney.
- Około szóstej. Jak zwykle pojechałem do "Spurs". Spojrzał na nią z ukosa. - Na jedno piwo. Potem
zamierzałem wracać do domu.
- A ile wypiłeś? - Bill podszedł do sosnowej komody i oparł się o nią ramieniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Diamentowe imperium Lindsay Yvonne Zdrada, miłość i diamenty06
- Diamentowe imperium 06 Lindsay Yvonne Zdrada, miłość i diamenty
- Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość ci wszystko wypaczy
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 181 W ukryciu
- Millman Dan Droga miłującego pokój wojownika
- Chang Eileen Miłość jak pole bitwy
- 104. Anderson Caroline Dozgonna miłość
- Hannay Barbara Taniec miłości
- Markiz de Sade Zbrodnie miłości
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lurixomt2.keep.pl