[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wykonać zadanie, to jest podpłynąć blisko  D Artagnana , niejako od tyłu, gdyż Antoś, Portoś
i Wulgaris zwróceni byli twarzami w stronę ciemnego jeziora. Ich łajba znajdowała się po
zachodniej krawędzi pomostu, przy wschodniej zaś cumowały inne jachty, więc pod ich
osłoną łatwo było zbliżyć się do przystani i mieć Muszkieterów na oku.
Udało nam się to bez trudu. Z lewej strony mieliśmy teraz pas trzcin, dalej zaczynał się
pierwszy rząd cumujących łajb, za nimi pomost i kolejny rząd żaglówek. W oddali za
przystanią cicho wzdychało do księżyca pogrążone we śnie miasto, na wodzie czasami coś
pluskało, kiedy indziej lekka fala bujała naszym kadłubem.
- I co teraz? - szepnęła mi do ucha Osa, aż poczułem ciepło jej oddechu.
- Czekamy - rzekłem cicho. - Aż pójdą spać.
- Przecież widzisz, że chłopaki zaczęli bibkę i szybko nie usną.
- Już są niezle wstawieni. Jeszcze jedno piwko i zwalą się w ubraniu do kokpitu.
Posłuchaj, jak bełkoczą.
- Ty, Antoś - próbował mówić Portoś. - Słyszałeś ten kawał o blondynce i sprzedawcy
hamburgerów?
- Nie - beknął głośno Antoś.
- Jak to nie słyszałeś? - zdziwił się Wulgaris. - O tej blondynce i facecie, co
sprzedawał hamburgery nie słyszałeś?
- Chyba hot-dogi sprzedawał, co nie? Pamiętam, że było o hot-dogach, bo zabrakło
musztardy i...
- A co to za różnica: hot-dog czy hamburger?
- Co ty? To chyba ważne...
- Jak ta blondynka w biurze podróży, co to chciała kupić bilet do Hamburga, a że nie
było, to poprosiła o hot-doga.
- To nie tak! - przerwał inny. - Odebrała bilet do Hamburga i poprosiła o dużo
ketchupu!
- O ketchup? Do biletu?
- Bo to blondynka była!
- Bileterka chyba....
- Nie, to był inny kawał! Ja zwariuję z tobą, Antoś.
- Jak to było z tą blondynką, co przyszła do sprzedawcy hamburgerów? - wkurzył się
Antoś.
- Nie wiem - machnął ręką Portoś. - Zapomniałem, jak to leciało z tego wszystkiego.
Blondynka chciała do hamburgera...
- To dobrze mówiłem: chciała bilet, ale do Hamburga!
- Nie przerywaj! Chciała do hamburgera musztardę...
- A co to za różnica?
- Spadaj!
Mniej więcej w tym tonie rozmawiali przez cały czas - przedrzezniali się, gadali
głupstwa, śmiali się z siebie, i już sam nie wiedziałem, czy są głupsi od tej blondynki, co
chciała dokupić do biletu musztardę, czy może byli tylko ciut od niej mądrzejsi.
Aysy Portoś pociągnął z butelki, ale okazało się, że nie było w niej już piwa. Wyrzucił
butelkę za burtę, chlupnęło w oddali, i najpotężniejszy z trójki mężczyzn przytachał zaraz
kolejną skrzynkę.
W pewnym momencie Antoś rzucił komendę:  Do wody ! Rozochoceni zdjęli z siebie
ubrania i z głośnym pluskiem - jakby do wody stoczył się z brzegu hipopotam - wskoczyli do
jeziora, powodując małe zamieszanie na przystani, gdyż rozbujali najbliższe jachty. Ktoś
wyskoczył z mesy sąsiedniej żaglówki z zamiarem uspokojenia mężczyzn, zwrócenia im
uwagi, ale najwyrazniej wystraszył się ich.
Kiedy Muszkieterowie pływali, ja zacząłem ściągać z siebie pośpiesznie ubranie.
- A ty co? - zdziwiła się Osa. - Dołączasz do nich?
- Ci... - przystawiłem swój palec do ust Osy.
Nie wyjaśniając niczego, wskoczyłem do zimnej wody. Zainteresowana moim
zachowaniem Skórka przylazła z dziobu. Była trochę zdezorientowana moim dziwacznym
zachowaniem, ale patrząc na mnie tęsknie, sama rozważała możliwość kąpieli.
- Zostań! - nakazałem psu, czym ostudziłem jego pływackie zapędy. Suka zapiszczała,
na szczęście Osa przytrzymała ją mocniej, aby pies nie poszedł w moje ślady i nie zaczął
przypadkiem szczekać.
- Skórka, cicho - rzekłem do psa. - Zaraz wracam.
Woda była zimna, jak diabli, ale otuchy dodawała myśl, że zaraz wskoczę na pokład
 D Artagnana , odnajdę szybko mój ster i opuszczę jacht, zanim Muszkieterowie wrócą z
kąpieli. I rzeczywiście, pierwsza część planu powiodła się - wskoczyłem na pokład łodzi i
dałem drapaka do mesy. Tam właśnie znalazłem ster! Leżał na jednej z koi. Miałem go! Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl