[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Więc nie spotkałaś nigdy innego mężczyzny, na
którym można polegać?
Ponownie zwróciła wzrok na monitor.
 Nie.
Na jej nieszczęście Grey nie miał w zwyczaju tak
łatwo rezygnować z odkrywania tajemnicy lub ciekawej
historii.
 A twój ojciec? Czy na nim nie mogłaś polegać?
Wiedział, że to ryzykowne pytanie. Choć wyglądało
na to, że z matką utrzymuje zażyłe stosunki, ani razu nie
wspomniała mężczyzny, który dał jej drugą połowę
genów.
 Nie wiem, kim on jest.
 Nigdy go nie poznałaś?
 Nie wiem nawet, jak się nazywa.
 I nie zapytałaś o to matki?
W jej śmiechu nie było ani śladu rozbawienia.
 Pytałam, ale nie chciała mi powiedzieć. Przypusz-
czam, że nawet Dahlia nie wie, bo matka zatrudniła ją,
będąc już ze mną w ciąży.
 Nie przeszkadza ci, że nie znasz swojego ojca?
 Jasne, że mi przeszkadza.  Westchnęła głęboko,
zanim zdecydowała się mówić dalej.  Przez wiele lat za
każdym razem, gdy spotykałam atrakcyjnego mężczyz-
nę w wieku mojej matki, zastanawiałam się  cholera,
robię to do tej pory  czy to może być on. To, czy jestem
do niego podobna, nie ma znaczenia, bo wdałam się
w matkę.
 I nigdy nie natrafiłaś na jego trop?
Pokręciła głową.
 Jako dziecko często buszowałam w rzeczach mamy
w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Przeczytałam na-
wet jej pamiętnik, przy którym wyznania Viviany
wydają się niewinne jak przepis na szarlotkę. Kimkol-
wiek był mój ojciec, najwidoczniej nie miał matce nic do
zaoferowania, bo inaczej zatrzymałaby go przy sobie na
dłużej.
Grey pokiwał głową. Zastanawiał się, czy wniosek,
który właśnie mu się nasunął, jest słuszny.
 A zatem nie wiążesz się z mężczyznami ze strachu,
że porzucą cię tak, jak twój ojciec?
Roześmiała się głośno.
 Ojej, doktorze Masterson, cóż za przenikliwa diag-
noza. A ja nawet nie sprawdziłam pańskiej licencji
terapeuty!
 Może powinienem poprowadzić rubrykę porad
w gazecie.
Zachichotali oboje. Wspólny śmiech złagodził trochę
napięcie w jej ciele, więc Reina odprężyła się i oparła
lekko o jego ramię.
Po dłuższej chwili milczenia powiedziała coś, czego
Grey zupełnie się nie spodziewał.
 Wcale nie jestem taka skomplikowana. Całe życie
patrzę, jak moja matka niszczy mężczyzn, wysysając
z nich pieniądze i miłość. Istnieje prawdopodobieństwo,
że tak samo postąpiła z moim ojcem. Bardzo ją kocham,
ale nie chcę być taka jak ona.
Grey zacisnął usta. Serce biło mu jak oszalałe i poczuł
lekki zawrót głowy. Był pewien, że to wyznanie kosz-
towało Reinę więcej, niż warta była cała kolekcja
kamieni zamknięta w kryjówce za ścianą. Tego właśnie
pragnął, kiedy się kochali  wejrzeć na chwilę w jej serce.
Nie przypuszczał jednak, że znajdzie tam taki smu-
tek.
 Nie chciałbym znowu tego powtarzać  powie-
dział, mając świadomość, że wpływa na niebezpieczne
wody.  Ale pod wieloma względami jesteś podobna do
matki. Wyglądasz jak ona, masz tę samą wrodzoną
zmysłowość...
 Wrodzoną? Mój drogi  odparła, a sposobem mó-
wienia tak bardzo przypominała Pilar Price, że Grey się
wzdrygnął  moja zmysłowość nie jest ani trochę
wrodzona.  Zarzuciła nogi na oparcie krzesła i po-
gładziła jego szorstki, nieogolony od wczoraj policzek.
 Pochodzę z rodu kobiet, które całymi latami ćwiczą się
w sztuce uwodzenia.
Grey zmarszczył brwi. Po raz pierwszy, odkąd ją
poznał, dostrzegał różnicę pomiędzy zmysłowością,
którą potrafiła uruchomić na zawołanie  jak podczas
spotkania z Claudiem poprzedniego wieczora  a tym
urokiem, który roztaczała w jego obecności nawet
wówczas, gdy brała go za Zane a. Zwłaszcza gdy brała go
za Zane a. Podziękował bratu w myślach za to, że nigdy
nie starał się uwieść tej niezwykłej kobiety, zaprzyjaznił
się z nią i zdobył jej zaufanie, któremu Grey, już jako
kochanek, mógł teraz nadać nowy wymiar.
 Ta wasza zmysłowość to potężna broń  powie-
dział.
Z wyrazem znudzenia w oczach Reina leniwie od-
wróciła się ku monitorom.
 Tak, chyba masz rację.
Grey już miał odpowiedzieć, kiedy wstała nagle,
przyciskając palec do środkowego ekranu.
 Spójrz tylko!
Zerwał się na nogi tak gwałtownie, że krzesło
odjechało daleko w tył i zderzyło się bezgłośnie
z łóżkiem. Drobna postać cała ubrana na czarno  od
czapki, po kurtkę i dżinsy  weszła ukradkiem na
ganek z tyłu domu. Rozejrzała się na boki, potem po
raz ostatni sprawdziła podjazd, by wreszcie ruszyć
w stronę drzwi. Następnie wyjęła z kieszeni pęk
kluczy.
 Mój Boże  szepnęła Reina ochrypłym z wrażenia
głosem.  To Judi.
Zakryła dłonią usta, starając się utrzymać nerwy na
wodzy. Kątem oka obserwowała, jak Grey całkowicie
dezaktywuje alarm. Nie chciał wystraszyć Judi jego
wyciem, żeby mogła wejść do środka bez przeszkód.
Patrzyli, jak otwiera zewnętrzne, oszklone drzwi
i wkłada klucz do zamka.
 Dałaś jej klucz do domu?  zapytał.
 Nie, jedyny zapasowy jest u Zane a.
 Ale miała dostęp do twojej torebki, prawda?
Tym razem Reina musiała przytaknąć. Oczywiście,
że Judi miała dostęp do jej torebki! Były przecież
przyjaciółkami i wspólniczkami. Przedstawiła nawet
dziewczynę swojej matce, bowiem Judi twierdziła, że
podziwia talent aktorski Pilar od chwili, gdy oglądała jej
występ w swym rodzinnym Nowym Jorku. Nie miała
rodziny w Nowym Orleanie, więc bywała u Pilar
w Zwięta Dziękczynienia, a w Wigilię wymieniały się
prezentami z Reiną  nocowała wówczas w pokoju
gościnnym, który teraz pełen był urządzeń mających
wykryć jej zdradzieckie zamiary.
 Czy ona wie, gdzie mieści się twoja pracownia?
 zapytał.
 Wie wszystko to, co ja. Ale nie zdradziłam jej
kombinacji do drugiego sejfu.
Grey pokręcił głową ze złowieszczą miną, jakby fakt
ten nie miał jego zdaniem żadnego znaczenia.
 Ale wiedziała o kamerach, które zainstalowałaś po
pierwszym włamaniu. Mogła nakierować jedną z nich
na sejf w chwili, kiedy wprowadzałaś szyfr.
Reina nie potrafiła w to wierzyć. Judi nie była
przecież taka zmyślna! Prawie miesiąc zabrało jej opano-
wanie nowego systemu obsługi poczty głosowej.
 Ochroniarz by to zauważył.
 Mówisz o tym samym ochroniarzu, który utrzy-
muje, że pobito go do nieprzytomności podczas drugiego
napadu?
Reina tupnęła ze zniecierpliwieniem, wiedząc jednak,
że teoria Greya jest bardziej prawdopodobna, niż miała-
by ochotę przyznać.
Z dołu dobiegł ich hałas, a potem stłumiony okrzyk,
jakby Judi wpadła na jakiś mebel. Był to zapewne
wiklinowy fotel przesunięty na drugą stronę przeszklo-
nej werandy po tym, jak Grey zdemontował warsztat
Reiny i przeniósł go na górę.
 Nigdy bym nie przypuszczała, że Judi może być tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl