[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A! pani, co za dzień dla mnie!  zawołał  pozwolisz mi zająć miejsce u swojego
boku?
 A nawet z wielką przyjemnością, bo mam kilka słów, które mu chciałam powiedzieć,
licząc go za przyjaciela.
 Przyjaciela!  westchnął Henryk  wielbiciela! czciciela!
 Wszyscy Francuzi przesadzają, wiesz pan dlaczego?  odezwała się Zonia.  Oto
dlatego, że prawdziwego uczucia im braknie. Kochacie głowami i zmysłami, nie sercem, dlatego
zmagacie się na czułości, nie wiedząc miary ich i wagi.
 To niesprawiedliwość, przynajmniej co się mnie tyczy  gorąco odparł Henryk.  Ja
panią kocham sercem, głową, zmysłami i wszystkimi władzami, jakie mam...
 No, ale ja w ulicy oświadczeń słuchać nie mogę  odparła Zonia  odłóżmy je na
pózniej. Jeżeli wśród tych władz znajduje się możność dawania dowodów przyjazni...
 Pani wątpisz?
 Pytam tylko.
 Ofiaruję życie, jeśli trzeba  zawołał Francuz.
 Przesada  przerwała Zonia  żądam małej przysługi.
D'Estompelles zadrżał z radości, dawało mu to nadzieję.
 Słuchaj pan  poczęła Zonia prowadząc go z sobą w uliczkę pustą, co jeszcze bardziej
rozradowało Francuza.  Słuchaj pan. Rodzina Ewarysta i moja zjechała się tu, aby nas rozerwać.
Francuzowi oczy z radości błyskały.
 Wiem, co sobie myślisz - przerwała głową potrząsając  sądzisz, że gdy nas rozpędzą,
ja naówczas na pociechę podam panu rękę. Ale, nie! Mam w sercu Ewarysta, a teraz, gdy mi grożą,
że go odbiorą, kocham go jak tygrysica.
Pan Henryk spuścił głowę.
 Mówiłam panu  dodała zimno  gdy przestanę kochać, możesz mieć nadzieję, inaczej
nie! Pan mi powinieneś usłużyć teraz, choćby mu ta służba nie smakowała.
Znacznie chłodniej Francuz wtrącił:
 O cóż to chodzi?
 Powiem panu zaraz  rozkazująco głosiła Zonia, z góry patrząc na niego.  Jutro rano,
choćby nawet przed dziesiątą, będziesz się pan przechadzał nie opodal od naszego domu, mając na
oku drogę od Padołu. Ma nią przybyć chorążyna, matka Ewarysta, potrzeba, abyś mi dał znać, nim
nadjedzie lub nadejdzie...
Potem przyjdziesz pan do mnie, siądziesz w salonie i nie opuścisz go, dopóki ja nie
pozwolę. Rozumiesz pan!
 Doskonale, i zastosuję się do rozkazów literalnie  rzekł Francuz grzecznie. 
Szczególniej mi się podoba siedzenie w salonie.
Zonia, która z roztargnieniem go słuchała, podała mu rękę i zakończyła:  A teraz idz pan
swoją drogą, ja muszę jeszcze do Heliodory...
Wymknęła mu się i znikła. Pani Majstrukowa zajmowała teraz dom drewniany własny, to
jest męża swojego, który dosyć będąc zazdrosny, gości nie lubił, a nawet żeńskie towarzystwo Zoni
miał w podejrzeniu.
 Kobiety między sobą  mawiał  to jak farma- zony, zawsze mają pełno sekretów i
jedne drugim do wszystkiego złego dopomagają...
Dla spokoju domowego pani Heliodora wyrzekła się dawnych znajomości, choć za nimi
czasem wzdychała. Postarzawszy nieco, lubiąc wygodne życie, które teraz miała, szanowała je i
całe dni spędzała na sofce z cygaretką i książką. Zonia bywała u niej czasem, gdy mąż nie
znajdował się w domu, a ona niekiedy na chwilkę wpadła do niej. Z dawnej przyjazni pozostało im
dość miłe wspomnienie. Heliodora mogła przed towarzyszką swobodnych dni wydobywać ich
wspomnienia.
Zonia wpadła do niej w godzinie, gdy i radzca Majstruk był w domu, który szczególny miał
wstręt do młodych, pięknych elegantek. Tolerował jednę Zonię, znajdując, że była szelma jak ogień
sprytna. Brała go szturmem.
Spotkawszy we drzwiach zawołała podając rękę:
 Nie pytam, czy pani w domu, bo radzca jesteś tak zazdrosny, że jej głowy na ulicę nie
dasz wychylić.
 Ja?
 A tak! Wszak mogę na chwilkę?
 Proszę bardzo!  zawołał, drzwi otwierając radzca i wprowadzając Zonię. 
Zostaniecie u nas na herbacie.
 Nie mogę, mam dwa słowa do Heliodory, w moim interesie  rzekła Zonia  i lecę do
domu, bo mi pilno.
 Oho! pilno!  uśmiechnął się radzca  to już interes serdeczny i niebezpieczny.
 Nie tak, jak się wam zdaje  odpaliła Zonia  moje serdeczne interesa kończą się na
jednym!
To mówiąc weszła do przyjaciółki wymijając radzcę, który pozostał w salonie.
 Wiesz  poczęła wprost wchodząc i nie witając się.  Wielką wojnę mi wydaje familia.
Matka Ewarysta, kobieta surowa i nieubłagana, zjechała z moją sio- strą. Myślą niezawodnie oblec
tego biedaka, mnie skonfundować i nas rozerwać. Ale  ja się też bronić będę. Heliodora porwała
się przestraszona.
 Cóż ty zrobisz?
 To już zostaw mnie  odparła Zonia.  Mam cię tylko prosić o jedno, wyrób to u tego
tyrana twojego (wiedziała, że słuchał pode drzwiami), aby ci pozwolił jutro przyjść do mnie rano i
posiedzieć. Przy obcych nie będą śmieli robić mi historii.
 No  to cóż?  zawołała Heliodora  albo my tam u ciebie możemy siedzieć załogą
ciągle?
 Ja to wiem  przerwała Zonia  ale będę miała czas Ewarysta do oporu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl