[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To Hunter! - Jill rzuciła się do drzwi. - Zaraz wracam, stary kawalerze.
Ale to nie był Hunter. Jill spoważniała słysząc w słuchawce rzeczowy, spokojny głos. W końcu
odł'ożyła słuchawkę i wpatrzyła się w nią z zadumą.
- To dziwne,
- Naprawdę? - Kathy słuchała jednym uchem, zajęta przeglądaniem poczty. - Brzmiała raczej
normalnie.
- Dziwi mnie telefon, a nie osoba. To dr Mary Couzinet.
- Ta dr Mary Couzinet? - Kathy gwałtownie podniosła głowę. - Wspomniała coś ó Komitecie
Nadzoru Etycznego, ale nie chciało się jej powiedzieć, że mu przewodniczy.
- Wlaśnie ona - Jill zachmurzyła się jeszcze bardziej.
- Chce, żebym przyjechała w przyszłym tygodniu złożyć nowe zeznania.
- Z powodu śmierci dr. Nealsa?
- Tak - Jill rzuciÅ‚a okiem na Kathy. - Komitet zapoznaÅ‚ siÄ™ z nowymi dowodami,· które zmieniajÄ…
ocenÄ™ sytuacji.
- Jakie nowe dowody? Jak teraz wyglÄ…da sytuacja?
- Nie wiem - Jill pokręciła głową. - Nie chciała mówić o szczegółach, powiedziała tylko, że
zapewne jeszcze przed Bożym Narodzeniem wrócę do pracy. - Och, Jill, to wspaniale! -
wykrzyknęła Kathy,
upuszczając trzymany w dłoni list. - List!
- Jaki, list? - Kathy rozejrzała się po swym biurku.
- Ten - Jill wyciągnęła z kieszeni fartucha spowiedz dr. Nealsa. - Na Boga, Kathy, on wysłał
kopiÄ™ do Komitetu!
- Czy według ciebie powinnam cokolwiek z tego wszystkiego rozumieć? - ostrożnie spytała
kompletnie oszołomiona Kathy.
- Nie - Jill spojrzała na list Nealsa niemal z podziwem. - Nie, Kathy, bardzo cię przepraszam. To
wszystko stało się tak szybko i tak niespodziewanie ...
Nagle pomyślała o czymś innym.
- Muszę natychmiast znalezć Huntera! - zerwała z ramion fartuch. - Czy powiedział, którym
lotem miał lecieć? Kiedy stąd odjechał? Miał jeszcze pojechać do domu?
- Chyba zamierzał jechać prosto stąd do Fort Myers. Wyruszył jakieś pół godziny temu.
- Pół godziny - Jill przygryzła dolną wargę i spojrzała na zegar na ścianie. - Na Periwinkle był
rano niewiarygodny tłok. W żaden sposób nie mógł już dojechać do autostrady.
Chwyciła torbę i rzuciła się do drzwi, lecz po chwili zawróciła w stronę biurka Kathy. Porwała
słuchawkę i wykręciła numer policji. Oczy Kathy powiększały się w miarę jak słuchała, jak Jill
opisywała dyżurnemu wynajęty samochód Huntera, podała numer rejestracyjny i nawet pobieżną
charakterystykÄ™ samego Huntera.
- Ma małą bliznę na brodzie, i ślady ugryzienia na ... no, to nieważne. Co? Nie, nie jest
niebezpieczny. Po prostu postarajcie się go zatrzymać, nim wjedzie na autostradę. Co zrobił? -
Jill spojrzała na Kathy szukając u niej pomocy. - Ukradł coś. Tak, na pewno coś ukradł.
- Jill! - Kathy biegła z nią w kierunku drzwi.
- Czy ty dobrze siÄ™ czujesz?
- Zwietnie! - odkrzyknęła. Trzej mężczyzni siedzący w klimatyzowanych samochodach spojrzeli
na nią z ciekawością, po czym jak na komendę wyskoczyli z wozów i podbiegli wykrzykując
pytania. Udało jej się zrobić unik. Wskoczyła do swego samochodu i zatrzasnęła błyskawicznie
drzwi. Jeden z dziennikarzy nieomal stracił przy tym palce. Uśmiechnęła się do nich i pomachała
ręką.
- Przykro mi, chłopcy! - krzyknęła, mimo iż nie mogli jej usłyszeć. - Ta historia należy do
Huntera!
- Nie mogę w to uwierzyć! - Hunter maszerował przez parking w kierunku samochodu Jill. Pod
jego stopami zgrzytały pokruszone muszle i korale. - Kazałaś mnie aresztować!
- Wcale nie kazałam cię aresztować! - Jill musiała biec, by dotrzymać mu kroku. Z trudem
powstrzymywała śmiech. - Chciałam cię tylko zatrzymać i zawiadomienie policji wydawało mi
siÄ™ najprostszym sposobem.
- On mówił serio, mógł cię oskarżyć o wprowadzenie w błąd policji - Hunter zatrzymał się przy
samochodzie i spojrzał na nią. - Douglass pojawił się w samą porę, inaczej oboje bylibyśmy za
kratkami.
- W ogóle nie miał poczucia humoru, prawda? - spojrzała na niego starając się ukryć śmiech.
- Hunter, nie gniewaj siÄ™, bardzo ciÄ™ przepraszam.
Złagodniał odrobinę. Uczciwie mówiąc, Jill nie mogła mieć mu za złe zdenerwowania.
Zawiadomienie policji, by mu zablokowali wjazd na autostradę, nie było najlepszym pomysłem,
jaki mógł jej przyjść do głowy. Komendant policji Nelson Dexter starannie jej to wytłumaczył.
Wciąż jeszcze zżymała się wspominając jego kazanie. Hunter i Brett mieli również wiele do
powiedzenia.
- Zdumiewające, że jeszcze nie wypędzili nas z tego miasta - mamrotał Hunter. - Im szybciej
zabiorę cię z tej wyspy do Waszyngtonu, tym lepiej dla nas obojga. - Mówisz, jakbym była
wariatkÄ….
- Zachowujesz się jak wariatka - Hunter nie owijał
rzeczy w bawełnę. - Nawet mi nie powiedzieli, co według ciebie ukradłem.
- Nie powiedziałam im - uśmiechnęła się promiennie. - Ukradłeś moje serce, ty bandyto. Nie
sądziłam, że komendant Dexter doceniłby ten żart.
- Powinienem cię udusić na miejscu - Hunter pieszczotliwie objął dłońmi jej szyję i przyciągnął
Jill do siebie ..
- Przed posterunkiem policji, kochanie?
- Sąd uznałby to za uzasadnione zabójstwo i nakazał, bym zadawał się raczej z kobietami o
wielkich piersiach i małym współczynniku inteligencji, a nie odwrotnie.
- Jak dotąd nie narzekałeś na stosunek jednego do drugiego - Jill wyplątała dłonie z jego włosów
i słodko się uśmiechnęła.
- Jak dotąd, nie kazałaś mnie aresztować - mocno ją pocałował. - Może zamiast cię dusić,
natychmiast porwę cię do mojego mieszkania i skupię na tobie uwagę przez całe popołudnie.
- Hmm - mamrotała Jill w trakcie pocałunku.
- To chyba właściwa kara. Obiecujesz?
- Stajesz się kobietą o silnych pragnieniach seksualnych, kochanie! - Hunter roześmiał się i
otworzył samochód. - Gdzie się podziała ta drżąca dziewica, którą wziąłem do łóżka siedem
miesięcy temu?
- Nie byłam dziewicą! - przypomniała mu, wsiadając do samochodu. - No, przynajmniej nie w
technicznym sensie.
Spojrzała na niego z szerokim uśmiechem. - Byłam raczej beznadziejna, prawda? Zanim nie
zgasiłeś światła, nie wiedziałam, w którą stronę odwrócić wzrok, a pózniej nie miałam pojęcia,
co robić. Strasznie się bałam, że oczekiwałeś popisu wirtuoza, a ja nawet nie przećwiczyłam
gam.
- Zdumiewające, jak pomogły ci regularne ćwiczenia! - Hunter parsknął śmiechem. Zatrzasnął
drzwi i podszedł od strony pasażera. - Ty prowadzisz. Dexter obiecał, że odprowadzą mój sa-
mochód pod dom po południu. Pewnie chce sprawdzić, czy nie ukryłem gdzieś kokainy albo
pornografii.
Jill poczekała, aż wsiądzie, po czym uchwyciła w dłonie jego rękę.
- Dziękuję ci, Hunt.
- Za co?
- Za Prestona Nealsa - spojrzała mu w oczy. - Wiem, jakie znaczenie miało dla ciebie
dokończenie tej historii. Mam na myśli właściwe zakończenie.
Pogładziła palcami wierzch jego dłoni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl