[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Postaraj się mieć jutro wolny telefon pomiędzy 22 a 22.15 - powiedział szeptem.
19 lutego 2002 22.30
Dwie wiadomości (jak zwykle jedna dobra, druga zła). Fabrizio kupił małe
mieszkanie w centrum, gdzie możemy się spotykać bez strachu, że zostaniemy nakryci
przez nasze rodziny.
Zadowolony z siebie krzyczał do telefonu:  Zamontowałem ogromny ekran na
wprost łóżka, będziemy mogli oglądać pewne filmiki, co malutka? Oczywiście też
będziesz miała klucze. Całuję mocno twą piękną buzkę. Cześć, cześć". Oczywiście to
jest ta zła wiadomość.
Nie dał mi czasu na odpowiedz, na wyrażenie moich obaw, moich wątpliwości.
Wydaje mi się, że zrobił to zbyt pochopnie. Miałam zamiar iść z nim do łóżka tylko
jeden raz, a potem powiedzieć mu: do zobaczenia i dziękuję, nie chcę być kochanką
żonatego mężczyzny z dzieckiem na głowie! Nie chcę jego, jego mieszkania, jego
wielkiego ekranu z filmami pornograficznymi, nie chcę, żeby kupił sobie moją
beztroskę tak, jakby kupował kolejną nowinkę techniczną. Dość się już nacierpiałam z
Danielem i z wyniosłym aniołem, a teraz, gdy zaczynam żyć po swojemu, przybywa
gruby wilkołak pod krawatem i mówi mi, że chce się ze mną związać seksualnie. Ale
kara czyha nad naszymi głowami, ostre końce szpad są gotowe, by ugodzić w środek
naszych krtani, kiedy najmniej się tego spodziewamy. A szpada dosięgnie też jego,
dlatego że ja sama będę trzymała jej rękojeść.
Teraz dobra wiadomość.
Nasza rozmowa zaczęła się i skończyła dokładnie o wyznaczonym czasie.
Siedziałam nago na podłodze, a moja skóra dotykała bezpośrednio zimnego
marmuru w moim pokoju. Telefon w ręku i jego upragniony głos, płynny i zmysłowy.
Opowiedział mi pewną fantazję. Byłam w klasie na jego lekcji, w pewnym momencie
spytałam, czy mogę iść do łazienki, a gdy to robiłam, podałam mu karteczkę, na której
było napisane:  Przyjdz do mnie". Czekałam na niego w łazience, on przyszedł, zerwał
ze mnie koszulkę i opuszkami palców zbierał kropelki wody, które ciekły po
uszkodzonej umywalce. Przenosił je na moją pierś, a one powoli spływały. Potem
podniósł moją plisowaną spódniczkę i wszedł we mnie, a ja opierałam się o ścianę i
chłonęłam całym swym wnętrzem jego rozkosz; kropelki wody dalej spływały po mym
ciele, zwilżając je lekko i pozostawiając na skórze drobne smużki. Ogarnęliśmy się i
wróciliśmy do klasy, gdzie z pierwszej ławki śledziłam wzrokiem kredę, która
posuwała się po tablicy, podobnie jak on posuwał się wcześniej we mnie.
Dotknęliśmy się przez telefon. Moja pochwa była pełna jak nigdy, a wezbrana Leta
zalewała mój Sekret, moje ręce nasączyły się mną, ale i nim, bo mimo okoliczności
czułam jego bliskość, czułam jego ciepło, jego zapach i wyobrażałam sobie jego smak.
O 22.15 powiedział:
Dobranoc, Loly.
Dobranoc, panie profesorze.
20 lutego 2002
Są takie dni, kiedy nie wiem, czy raz na zawsze mam przestać oddychać, czy też
pozostać w bezdechu przez resztę czasu, który mi zostaje. Dni, kiedy pod kołdrą
oddycham i łykam swoje łzy, i czuję ich smak na języku. Budzę się w rozgrzebanym
łóżku, z poczochranymi włosami i pogwałconą skórą. Stojąc nago przed lustrem,
obserwuję swe ciało. Dostrzegam łzę, która spada z oka na policzek, wycieram ją
palcem i lekko drapię się po twarzy paznokciem. Przeciągam dłońmi po włosach,
zgarniam je do tyłu, robię grymas, by poczuć do siebie sympatię i pośmiać się z samej
siebie. Ale nie wychodzi mi to, mam ochotę płakać, mam ochotę się ukarać.
Podchodzę do pierwszej szuflady w komodzie. Najpierw patrzę na wszystko w środku,
potem wyjmuję to, co mam włożyć. Układam złożone rzeczy na łóżku i przesuwam
lustro tak, by znalazło się na wprost mnie. Obserwuję dalej swe ciało. Mięśnie są
jeszcze napięte, ale skóra jest miękka i gładka, biała i niewinna jak u dziewczynki.
Jestem dziewczynką. Siadam na skraju łóżka, unoszę stopę i wciągam pończochy
samonośne, przesuwając cienką materię po skórze, aż koronkowa guma dosięgnie uda,
ucisnąwszy je lekko. Potem przychodzi kolej na czarny jedwabny gorset ze
sznurówkami i tasiemkami. Zciska mi klatkę i wyszczupla talię, która i tak jest już
bardzo szczupła, uwydatniając jeszcze bardziej moje biodra, zbyt obfite, zbyt krągłe i
zbyt apetyczne, by zniechęcić mężczyzn do rzucania się na nie z bestialską
zapalczywością. Piersi są jeszcze małe; jędrne, białe i krągłe, można je zmieścić w
jednej dłoni i ogrzać ją ich ciepłem. Gorset jest ciasny, piersi ściśnięte i blisko siebie.
To jeszcze nie czas na obserwowanie się. Wkładam buty na szpilkach, wsuwam stopę
aż po cienką kostkę i czuję, jak mój metr sześćdziesiąt zyskał nagle dziesięć
centymetrów. Idę do łazienki, biorę czerwoną szminkę i maluję swe soczyste, miękkie
usta. Potem pogrubiam rzęsy tuszem, czeszę długie, gładkie włosy i trzy razy spryskuję
się perfumami stojącymi nad lustrem. Wracam do swego pokoju. Tam zobaczę osobę,
która przyprawia moją duszę i ciało o silne dreszcze. Patrzę na siebie z oczarowaniem,
oczy lśnią i niemal łzawią; specjalne światło okala moje ciało, a włosy, które spadają
delikatnie na ramiona, aż się proszą, by je pieścić. Z włosów ręka zsuwa się powoli -
tak że prawie nie zdaję sobie z tego sprawy - na szyję, pieści delikatną skórę, a dwa
palce opasują ją lekko dokoła, wywierając delikatny nacisk. Zaczynam wyczuwać
zbliżającą się rozkosz, jeszcze prawie niezauważalną. Ręka schodzi nieco niżej,
zaczyna pieścić gładką pierś. Dziewczynka ubrana jak kobieta, którą mam przed sobą,
ma żarliwe i pełne pożądania oczy (żądne czego? seksu? miłości? prawdziwego
życia?). Dziewczynka jest tylko panią samej siebie. Jej palce wsuwają się pomiędzy
włosy łonowe, a pożądanie wywołuje dreszcz przeszywający ją aż po czubek głowy,
przeżywa tysiące uniesień.
Jesteś moja - szepczę sama do siebie i natychmiast moimi pragnieniami zaczyna
władać podniecenie.
Wspaniałymi białymi zębami przygryzam wargi; pod rozpuszczonymi włosami pocą
mi się plecy i ciało pokrywa się maleńkimi jak perełki kropelkami.
Oddycham coraz głębiej i szybciej... Zamykam oczy, całe moje ciało ogarniają
spazmy. Mój umysł jest wolny i unosi się ku niebu.
Kolana puszczają, oddech rwie się, a zmęczony język przesuwa się szybko po
wargach. Otwieram oczy - uśmiecham się do dziewczynki. Podchodzę do lustra, by
podarować jej długi, namiętny pocałunek, mój oddech pokrywa szkło mgiełką.
Czuję się samotna, opuszczona. Czuję się jak planeta, wokół której krążą obecnie
trzy gwiazdy: Letizia, Fabrizio i profesor. Trzy gwiazdy, które mi towarzyszą w
myślach, choć w rzeczywistości są daleko.
21 lutego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl