[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mówiła zapalczywie  rewolucjonistka".  Okropne, kiedy się to wszystko skończy?
 Niedługo. Przyjdą bolszewicy i to wszystko skończy się już na zawsze.
 Tak pan sÄ…dzi?
 No pewnie! Któż z tych białych został? Nikt. Kołczak rozstrzelany, Judenisz
rozgromiony. Dienikin również, a teraz przyszła kolej na Wrangla.
 Może to w końcu i lepiej. Niech już będą nawet czerwoni, aby się skończyła
ta przeklęta wojna. Człowiek wszystkiego się boi, wystarczy, że ktoś zastuka do
drzwi, a ja już cała drżę...
I właśnie w tym momencie mocne stukanie do drzwi przerwało jej biadolenie.
Spojrzałem na nią. Zbladła patrząc na mnie przerażonym wzrokiem.
 - Niech pani idzie, ale niech pani nie zdejmuje z drzwi łańcucha, tylko je trochę
uchyli i zobaczy, kto tam jest. Nikogo nie wpuszczać. W domu nikogo nie ma,
rozumie pani?  powiedziałem surowo, grożąc jej palcem.
 Ja się boję...  wymamrotała cicho.
Znowu zastukano, tym razem jeszcze mocniej i dłużej.
142
143
Ktoś szarpnął za klamkę. Kleopatra Gieorgijewna była bliska zemdlenia.
 Niech siÄ™ pani nie boi!  szepnÄ…Å‚em wyciÄ…gajÄ…c z kieszeni rewolwer. 
Tylko nie otwierać, a wszystko będzie dobrze. Popchnąłem ją do przedpokoju.
 Otworzysz wreszcie czy mam drzwi wyłamać? -wołał ktoś ze złością. Był to
głos Litowcewa. Stanąłem z boku przy ścianie tuż koło zmartwiałej z przerażenia
gospodyni.
 Kto tam? Czego się pan dobija?  zapytała drżącym głosem.
 To ja... Czy nie przychodził pan Bazylewski? Niech pani otworzy, nic pani nie
zrobiÄ™.
 Nie otworzę... Jestem sama, żadnego Bazylewskiego tu nie ma.
Litowcew przestał stukać.
 Nie ma? Gdzież on się podział? Szukam tego łajdaka po całym mieście...
 Może jest w porcie...  wyraziła przypuszczenie wdowa.
 Do diabła z portem!  gniewnie przerwał jej taj-niak.  Byłem tam, szukałem,
nie ma go.
 Dziś niełatwo kogoś znalezć! Wszyscy powariowali!  już śmielej
odezwała się Kleopatra Gieorgijewna.
 Słuchaj, ciotka, pójdę go szukać, a jeżeli on się u ciebie zjawi, to
pamiętaj, ani słowa o tym, że ja byłem wczoraj razem z tymi bandytami...
Rozumiesz? Jeżeli powiesz, to się z tobą rozprawię! Adieu!
Wdowa po kapitanie westchnęła z ulgą, a potem mruknęła gniewnie:  Ciotka"!
Aobuz! Nie mógł znalezć odpowiedniejszego słowa!
 Zwietnie dała pani sobie radę, szanowna Kleopatro
Gieorgijewno! A co się tyczy tego bałwana i chama, to sam zaczynam myśleć, że jest
on zwyczajnym samozwańcem  rzekłem z przekonaniem i zasiadłem z powrotem
do jedzenia.
Dopiero po śniadaniu przypomniałem sobie, że wszystkie swoje cenne przedmioty,
dokumenty i pieniądze zostawiłem u Anny Aleksandrowny. Taka rzecz nigdy mi się
jeszcze nie zdarzyła. Pieniądze były zawsze głównym celem mego życia. Dla
zdobycia ich byłem gotów popełnić każde oszustwo. Usprawiedliwiałem się sam
przed sobą tym, że  bez pieniędzy nie ma po co żyć" i że  wszyscy tak postępują". To
prawda, że świat, w którym się obracałem, był właśnie taki. Człowiek nie mający
pieniędzy nic nie znaczył. Czy tacy jak Tatiszczew, Litowcew, Szatiłow i Artifieksow
byli ode mnie lepsi?
Zaniepokoiła mnie moja idiotyczna nieostrożność. Przecież wszystko, co posiadałem,
zostało tam, u prawie nieznajomej kobiety. Jak wyjadę za granicę bez paszportu i bez
pieniędzy?
 Jewgieniju Aleksandrowiczu  rozległ się słodki, przymilny głos gospodyni. 
Czy nie byłby pan tak dobry i szlachetny zostawić mi trochę pieniędzy? Jestem
biedną wdową bez środków do życia... Zostaję tu sama, bezradna...
A ja właśnie z goryczą i niepokojem zastanawiałem się nad tym, co sam będę robił.
Mimo to wyjÄ…Å‚em z kieszeni wszystkie posiadane przy sobie banknoty:  kierenki" i
die-nikinowskie  dzwoneczki" i nie licząc położyłem na stole. Nie były mi już
potrzebne.
 Proszę, tu pewnie jest z półtora tysiąca... Wdowa zagarnęła pieniądze, a potem
zapytała głupio:
 A waluty?
144
10  Pan ze Stambułu
145
 Waluty sÄ… mi potrzebne. Bez nich za granicÄ…, moja droga pani, jak bez
powietrza... i strzeliłem palcami tuż przed jej nosem.
Nie zwróciła uwagi na mój lekceważący ton i obrazliwy gest.
 Może chociaż jeden funcik lub dwa... nalegała błagalnym głosem.
Na twarzy jej malował się wyraz rozbrajającej wprost głupoty. Naiwna chciwość i
pragnienie wycyganienia choć  jednego funcika" u odjeżdżającego na zawsze
lokatora nawet mi się podobały. Ostatecznie nie była gorsza od całego tego świata, w
którym pędziła życie. Była jednym z najmniejszych ogniw łańcucha składającego się
z takich ludzi, jak wszyscy ci władcy południa Rosji, głównodowodzący,
ministrowie, senatorzy, szefowie kontrwywiadów i zwyczajni szpicle. Powiedziałem
z ubolewaniem:
 Niestety, wszystkie waluty zostały u mojego admirała... Uważałem to za
bezpieczniejsze, szanowna Kleopatro
¦ Gieorgijewno, ale jeżeli jeszcze dziÅ› nie opuszczÄ™ tego miasta, to jutro dam pani
parę dolarów na pamiątkę.
Byłem w tej chwili szczery i żałowałem, że nie mam przy sobie tych pieniędzy, ale
wdowa po kapitanie, widocznie niewierząca w żadne szlachetne porywy, powiedziała
już zupełnie innym tonem:
 Słyszałam takie obiecanki   jutro"! A może  zapalając się znowu nadzieją
zaszczebiotała słodko  może by mi pan zostawił na pamiątkę jakiś złoty łańcuszek
lub coÅ› w tym rodzaju?
Tak chciwej i nietaktownej idiotki jeszcze nie spotkałem.
 Zostawię, a jakże!  powiedziałem poważnie i bardzo łagodnym głosem
dodałem:  Powiem ci, ciotko, że
jeżeli jeszcze raz wspomnisz o pieniądzach, to dostaniesz ode mnie po umalowanej
mordzie, słyszysz?
Patrzyła na mnie bez słowa, zupełnie oszołomiona.
 I w dodatku odbiorÄ™ i  kierenki", i  dzwoneczki", rozumiesz?
Kiwnęła potakująco głową, cofnęła się do drzwi i zakrywając ręką kieszeń z
pieniędzmi, uciekła.
Tak skończyła się ostatnia w moim życiu rozmowa ze szlachetną wdową po
kapitanie.
Przesiedziałem tam jeszcze godzinę, ale ona już nie dawała znaku życia. Pewnie
'zamknęła się w swoim pokoju pomstując na mnie i śląc pod moim adresem
najgorsze przekleństwa. Ale ja sam byłem mocno wzburzony. Obawa, że utracę
swoje całe  bogactwo", wzrastała z minuty na minutę. A jeśli Anna
Aleksandrowna zabrała swoje rzeczy wraz z moimi pieniędzmi i dokumentami i w
towarzystwie białogwardyjskich oficerów lub tego ma-karoniarza markiza drwi sobie
ze mnie? Odczuwałem coraz silniejszy niepokój.  Idioto!  wymyślałem
sobie w duchu  jak mogłeś zostawić to w pokoju obcej kobiety?" Czym dłużej o
tym myślałem, tym większy opanowywał mnie lęk, że będę musiał pozostać tu bez
pieniędzy, bez dokumentów, na łasce losu.
Po co czekać do ^szóstej wieczór? Wtedy ona będzie może już na statku! Trzeba tam
iść zaraz, natychmiast. Chyba jeszcze zastanę ją w domu- Zerwałem się z krzesła,
schwyciłem walizki i wyszedłem.
Gdy schodziłem ze schodów, wdowa po kapitanie uchyliła nieco drzwi.
 Oszust, złodziej, łajdak!  błogosławiła mnie na drogę.
Na ulicy panował nieopisany rozgardiasz. Oczywiście
146
147
o złapaniu jakiejś dorożki nie można było nawet marzyć. Zarówno chodniki, jak i
cała jezdnia zatłoczone były ludzmi biegnącymi i miotającymi się bezładnie. Od
czasu do czasu ostry dzwięk klaksonu samochodowego lub ordynarne przekleństwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl