[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieco poniżej łokcia. Odrąbana w ten sposób kończyna - drobna i słaba z pozoru, jak
zresztą całe jej ciało - upadła na posadzkę wraz z tkwiącą w niej ciężką szablą.
Trysnęła krew.
Kobieta tylko spojrzała pod nogi, a potem na mnie - tym samym smutnym wzrokiem
malującym się na jej znękanej, ba, przygnębionej wręcz twarzy.
Ponownie uniosłem swą szablę.
- Strega! - krzyknąłem, zaciskając zęby i patrząc na nią zasnutym łzami wzrokiem. -
Strega!
Wtedy uciekła się do kolejnej diablej sztuczki. Wspomagana zapewne przez
niewidzialne moce, cofnęła się dość daleko ode mnie. W lewej dłoni trzymała teraz
swą rękę prawą, która ciągle ściskała szablę, jakby wcześniej nic się nie stało.
Widziałem, jak przykłada do kikuta odciętą przeze mnie rękę, widziałem, jak obraca i
nastawia ją tak, by pasowała do reszty ciała, po czym moje zdumione oczy ujrzały
całkowite zagojenie się rany na jej białej skórze.
Tuż potem luzny, szeroki rękaw jej strojnej sukni z aksamitu opadł aż po nadgarstek
odzyskanej ręki.
W mgnieniu oka znalazła się poza kaplicą, ja zaś widziałem tylko jej sylwetkę na tle
ogni płonących w oknach zamkowych wież. Posłyszałem jej szept:
- Vittorio.
I natychmiast zniknęła.
Wiedziałem, że pościg za nią nie przyniesie mi żadnego pożytku. Pobiegłem jednak,
szablą zataczając koła w powietrzu. Wykrzykiwałem przy tym cierpkie i szaleńczo
mściwe słowa pod adresem całego świata. Oczy znowu zaszły mi łzami, a ścisk w
gardle niemal mnie dusił.
Wszystko znieruchomiało. Wszyscy byli martwi. Martwi. Wiedziałem o tym, gdyż cały
dziedziniec pokryty był trupami.
Pobiegłem z powrotem do kaplicy. Chwyciłem głowy Bartoli i Mattea, usiadłem,
złożyłem je na kolanach i zapłakałem.
33
Te odcięte głowy wyglądały jak żywe - oczy ciągle błyszczały, a usta poruszały się,
jakby bez skutku próbowały coś powiedzieć. O Boże! Przekraczało to granice
ludzkiej wytrzymałości. Płakałem.
I przeklinałem.
Położyłem je obok siebie i głaskałem po włosach i policzkach, szepcząc jakieś
pocieszające słowa: że Bóg jest tuż obok, że Bóg jest z nami, że Bóg ma nas w
swojej opiece, że jesteśmy w niebie.  O Boże, błagam Cię - modliłem się w głębi
duszy - nie pozwól im zachować tych uczuć i tej świadomości, która ciągle w nich się
tli. O nie, nie pozwól. Nie zniosę tego. Nie zniosę. Nie. Proszę .
O świcie, gdy światło słoneczne wsączyło się nagle przez drzwi kaplicy, kiedy ognie
przygasły, gdy ptaki rozśpiewały się, jakby nic zgoła się nie wydarzyło, niewinne
główki Bartoli i Mattea wyzionęły ducha. Umknęło z nich wszelkie życie, a wraz z nim
nieśmiertelne dusze tych dzieci - jeśli nie stało się to w chwili, gdy szabla odcięła te
głowy od ciała.
Moja matka leżała martwa na dziedzińcu, ojciec zaś, również nieżywy, spoczywał na
schodach wieży. Na jego rękach widniały niezliczone rany - jakby przed śmiercią
próbował pochwycić nacierające nań klingi.
Najwyrazniej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Widziałem poderżnięte gardła i
tylko gdzieniegdzie, jak w przypadku mojego ojca, dawało się dostrzec ślady po
walce.
Niczego nie ukradziono. Moje ciotki - dwie w tylnej części kaplicy i dwie następne na
dziedzińcu - leżały wprawdzie bez ducha, lecz ciągle przyozdobione swoimi
pierścieniami, naszyjnikami i diademami we włosach.
Nie urwano też ani jednego wysadzanego klejnotami guzika.
Tak samo przedstawiała się sytuacja wszędzie w obrębie naszych murów.
Konie poznikały, bydło wywędrowało do lasów, ptaki odleciały. Otworzyłem chatkę, w
której trzymałem swoje jastrzębie, zdjąłem z nich kaptury i wypuściłem na wolność.
Nie było tam nikogo, kto pomógłby mi w grzebaniu umarłych.
Jeszcze przed południem udało mi się przeciągnąć ciała moich krewnych do krypty,
dokąd zrzucałem je bezceremonialnie jedno po drugim, tak że toczyły się po
schodach w dół. Ułożyłem je potem starannie obok siebie.
Praca ta okazała się nader wyczerpująca. Poprawiając ułożenie ciał moich bliskich,
byłem wielokroć bliski omdlenia, zwłaszcza wtedy, gdy przyszła kolej na ojca.
34
Miałem świadomość, że wszystkich pochować nie zdołam. Było to po prostu
niewykonalne. Poza tym napastnicy mogli tu przybyć ponownie - przecież wiedzieli,
że ja przeżyłem - a za świadka mógł posłużyć im zakapturzony morderca, ów demon
pod postacią człowieka, który tak bestialsko pozbawił życia mojego brata i siostrę.
Zastanawiałem się też, jaką rolę odgrywał ten anioł śmierci, ta wytworna Urszula o
niemal zupełnie białym licu, długiej szyi i pochyłych ramionach. Być może ona sama
powróci tu, aby pomścić zadaną jej przeze mnie zniewagę.
Musiałem opuścić nasze górskie zamczysko. Instynkt podpowiadał mi, że owych
postaci już w pobliżu nie było. Zwiadczyła o tym tchnąca zdrowiem aura serdecznie i
ciepło świecącego słońca, a z drugiej strony - widziałem przecież, jak oboje uciekają,
no i słyszałem, jak pogwizdują do siebie porozumiewawczo. Poza tym dotarły też do
mnie złowieszcze słowa owego demonicznego mężczyzny, nakazujące Urszuli
większy pośpiech.
Nie - to wszystko działo się wyłącznie pod osłoną nocy. Miałem więc dość czasu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl