[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wysiłkiem dzwignęła się do góry i podeszła do drzwi. Zdążyła kilka razy siarczyście zakląć w
duchu, zanim w końcu przekręciła gałkę. Za drzwiami, z miną tyleż zniecierpliwioną, co
zatroskaną, stała Zuza. Nie czekając na zaproszenie, wtargnęła do środka i ciężko opadła na
ciepły jeszcze fotel.
- Co tak długo, Klarka? Sumienia nie masz? Kwitnę pod tymi drzwiami, jak idiotka,
zaczynam się martwić, czy cię w ogóle zastałam, a ty nawet nie raczysz koleżance zaproponować
jakiejś herbatki. Wstydz się, naprawdę.
Klara przymknęła oczy i w milczeniu policzyła do dziesięciu, oddychając przy tym głęboko.
Przez lata ich wspólnej przyjazni zdążyła się już przyzwyczaić do podobnego zachowania Zuzy.
Do jej Zuzocentrycznej postawy, nieznoszącej sprzeciwu, do jej zachowań na granicy chamstwa i
prostactwa, do braku wyczucia w kontaktach z ludzmi innymi niż jej podwładni. Westchnęła
głęboko i zamknęła drzwi.
- No to czego się napijesz?  spytała, kierując swoje kacze kroki w stronę hotelowego barku.
Wyginała się przy tym na boki i lekko powłóczyła nogami. Była już naprawdę zmęczona ciążą,
Zuzą i Częstochową.  Jeszcze tylko kilka dni. Wytrzymam", powiedziała do siebie w duchu i
bezwiednie pogładziła swój ogromny brzuch.
Po chwili dotarło do niej, że Zuza cały czas mówi, chyba coś opowiada. Wylewa z siebie
potoki słów, jak zawsze. Tym razem jednak jej ton wskazuje na to, że jest poważnie zaaferowana
podjętym tematem. Klara z całych sił skupiła myśli i przestroiła zmęczony umysł na odbiór
świata zewnętrznego. Powoli zaczęła wyławiać i rozróżniać pojedyncze słowa wydobywające się
z ponaddzwiękową prędkością z Zuzinych ust.
- & ta sprawa śmierdzi. Zeznania świadka, nagranie z monitoringu, teraz jeszcze ten raport
lekarza. Mówię ci, Klara, że tu dzieje się coś niedobrego. Jeśli założyć, że to było morderstwo&
cholera, Klara, morderstwo dokonane na moim stażyście! Rozu miesz, co to znaczy? Klara?
Klara! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
Klara istotnie słuchała, ale do pełnego zrozumienia, o co chodzi, zdecydowanie brakowało jej
początku opowieści. Podniosła w górę obie dłonie w geście nakazującym spokój i zwróciła się do
rozgorączkowanej przyjaciółki.
- Zuza, spokojnie. Powoli. Powiedz mi wszystko jeszcze raz. Od początku.
Pani prokurator oblizała spierzchnięte wargi, odetchnęła głęboko i starając się mówić wolno,
głośno i wyraznie, wyłuszczyła przyjaciółce wszystko to, co wiedziała o sprawie.
Brat Tadeusz pospiesznie kierował swoje kroki w stronę długich kamiennych stopni,
prowadzących do jego celi. Był z siebie zadowolony. Do zakończenia zadania został mu już tylko
jeden element. Ostatnia cegiełka budowli Nowego Przymierza. Uśmiechnął się pod nosem na
myśl o zakończeniu swojej misji. W końcu będzie mógł dostąpić zaszczytu realnego obcowania z
Panem. Ta myśl dodawała mu otuchy i wiary.
Znalazłszy się u szczytu schodów, rozejrzał się po surowym korytarzu i zdecydował
pomodlić się dziś tutaj. W panującym półmroku jego biała szata z kapturem niemal całkowicie
zlewała się z otoczeniem. Z namaszczeniem odstawił na marmurową posadzkę swoją skórzaną
torbę, raz jeszcze ważąc w ręku jej bezcenną zawartość. Klęknął na obu kolanach przed
krucyfiksem, wiszącym na krótszej, pobielonej wapnem ścianie, i pogrążył się w modlitwie.
Chciał podziękować swojemu Panu za to, że dziś również otoczył go opieką. Wiedział, że to, co
robi, jest Jego wolą i jedyną drogą do ukazania światu Prawdy.
Modląc się w skupieniu, poczuł znajome ciepło w okolicy serca. To On ogarniał go swoją
nieskończoną mocą, napełniając swego sługę siłą do uczynienia tego, co nieuniknione i
ostateczne. Tadeusz poddawał się Jego woli i z radością służył Jego dziełu. Z pełną świadomością
pragnął być narzędziem w rękach Największego i swoim postępowaniem świadczyć o Jego
wielkości. Napawał się więc ciepłem, które go ogarnęło, kiedy szeptał słowa modlitwy, i pokładał
swoje nadzieje w Panu.
Kołyszący się z lekka cień jego zgarbionej sylwetki miękko przesuwał się po ścianach,
delikatnie drżąc od stłumionego blasku samotnej świecy, ustawionej tuż pod krzyżem. Jej słaby
płomień oświetlał nieznacznie wygładzoną wewnętrznym spokojem twarz paulina, skrytą pod
obszernym kapturem, jego ledwo poruszające się wargi i przymknięte powieki. Zwieca rzucała
też blask na coś jeszcze. Coś, co mogłoby bez trudu ujść uwagi niewprawionego obserwatora, a
co tu, w tym miejscu kultu, miało szczególne znaczenie. Chrystus pozbawiony płaszcza, z głową
ukoronowaną cierniami i dłońmi przybitymi do ramion krzyża. Z pozoru krucyfiks, jakich setki
tysięcy wisiało w polskich kościołach, domach i szkołach, jakich miliony zdobiły pierś katolików
w całym kraju. Jednak nie był to zwykły krzyż. Ten konkretny był wiernym odwzorowaniem
krzyża papieskiego  feruli.
6
Klara na powrót zapadła się w pluszowy fotel i mocno zacisnęła powieki. Próbowała
przywołać przyjemny obraz, z jakiego brutalnie została wyrwana. Wiedziała jednak, że
sielankowa fotografia, wewnątrz której znajdowała się jeszcze kilkadziesiąt minut temu, różowa
sukienka i pachnąca słońcem łąka, musi teraz ustąpić miejsca znacznie mniej przyjemnej wizji.
Informacje, jakie przed chwilą przekazała jej Zuza, pozostawiły w jej umyśle sporo znaków
zapytania, nad którymi jako reporter śledczy nie mogła przejść do porządku dziennego. Z jednej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl