[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ratujmy naszą starą przyjazń, nim będzie za pózno. To cenniejsze uczucie niż
przejściowa fascynacja.
 Czy tego pragniesz, Rachel? Odwróciła głowę, żeby powstrzymać łzy.
 Tak! Pragnę, byśmy znowu byli przyjaciółmi. Niech połączy nas taka sama
przyjazń jak dawniej.
 Chcesz, aby nasze relacje ponownie stały się swobodne i niezobowiązujące,
takie jak kiedyś?  Cory pokręcił głową.  To nie wchodzi w grę, Rachel. Już nie.
 Dlaczego?
 Bo to mi już nie wystarcza. A ty w głębi duszy przyznajesz mi rację.  Chwycił
ją za rękę i pociągnął ku sobie.  Jak możemy być jedynie przyjaciółmi, skoro nie
potrafię zapomnieć, co czuję, gdy jesteś w moich ramionach? Nie wierzę, żeby w
twoim wypadku było inaczej.
 Nie przeczę, podobasz mi się  wyznała z desperacją.  Wiesz o tym. Ale i tak
powtórzę: to za mało.
 Na początek wystarczy  oświadczył.  Rozumiem, co chcesz mi przekazać, ale
przecież mamy już coś, czego brakuje większości ludzi. Przynajmniej spróbujmy.
Pokręciła przecząco głową.
 Nie  sprzeciwiła się krótko.  Cory, uwielbiasz podróżować, a ja potrzebuję
stabilnego domu. Nie mogę oczekiwać, że się zmienisz. Koniec dyskusji.
Wyczuła, jak Cory nieruchomieje. Wysunął dłoń z jej ręki, a gdy na niego
spojrzała, z ulgą i jednocześnie z rozczarowaniem przekonała się, że wygląda tak
samo, jak zawsze: pewny siebie, lekko drwiący.
 Nie mam więc nic do dodania  skomentował.
 Błagam  szepnęła Rachel, a oczy ją zapiekły od łez.  Jeżeli odbierzesz mi
swoją przyjazń, wszystko przepadnie.
Twarz Coryego złagodniała, kąciki jego ust drgnęły, jakby miał się uśmiechnąć.
 Biedactwo  szepnął.  Nie przestanę być twoim przyjacielem, ale nie obiecuję,
że między nami nic się już nie zmieni.
Ukłonił się i wyszedł, a Rachel poczuła, że jest już za pózno. Nieodwracalnie
utraciła coś, na czym jej zależało.
Rozdział dziewiętnasty
Następnego dnia nadciągnęła burza. Rachel dała służbie wolne popołudnie, a sir
Arthur i lady Lavinia pojechali do Saltires na przyjęcie pod gołym niebem.
Rachel była zbyt przygnębiona, by towarzyszyć rodzicom, więc za ich
pośrednictwem przesłała przeprosiny. Poszła do biblioteki, żeby poczytać, co
zawsze czyniła w chwilach chandry. Tym razem jednak jej humor nie poprawił
się ani dzięki romantycznej  Kusicielce", ani pięknemu językowi Szekspira czy
filozoficznym i zarazem zdroworozsądkowym wywodom Marka Aureliusza.
Wyglądała więc przez okno, a jej myśli krążyły wokół tego samego. Wyczerpana,
dopiero po pewnym czasie zauważyła, że po szybach obficie spływa deszcz.
Krajobraz stał, się złowrogi. Niebo przybrało nietypowy, bladobrązowy kolor, a
wokoło zgromadziły się ciemne deszczowe chmury. Daleko na wschodzie, gdzie
czarny horyzont stykał się z morzem, migotały błyskawice i rozlegał się głuchy
łomot grzmotów.
Pobiegła do drzwi. Gdy je otworzyła, spłynęła na nią rzeka wody, a coraz
silniejszy wiatr wepchnął ją z powrotem do środka. Nasilało się dudnienie
piorunów, wicher wyginał wysokie drzewa, a wody Winter Race tłukły się o
brzeg wzdłuż cmentarzyska.
 O, nie!  krzyknęła Rachel.  Wykopaliska!
Jej okrzyk rozpaczy przetoczył się echem po całym domu. Nie było w nim
nikogo, kto pomógłby jej w zabezpieczeniu stanowiska archeologicznego. Tylko
ona mogła ocalić wykopy przed zalaniem, a cenne znaleziska przed
wypłukaniem. Chwyciła starą pelerynę sir Arthura i wybiegła na dwór.
Na zewnątrz burza okazała się jeszcze bardziej zatrważająca. Rachel uginała się
pod naporem wiatru, lecz dzielnie ruszyła w kierunku kurhanów. Strumienie
wody lały się z nieba na ziemię. Rachel od razu zrozumiała, że wszelkie próby
uratowania wykopalisk są beznadziejne. Wykopy błyskawicznie napełniały się
wodą, a piaszczysta ziemia zamieniła się w błoto.
Nagle przy najdłuższym kurhanie obok lasku sosnowego Rachel dostrzegła, że
nie tylko ona przybyła na ratunek wykopaliskom. Na brzegu rzeki stał Cory,
wpatrując się w pełne wody wykopy. Nie było czasu na okazywanie
zakłopotania lub zdumienia. Rachel poczuła jednak, że bardzo się cieszy ze
spotkania.
 Cory!  wykrzyknęła.  Co tutaj robisz? Miałeś być w Saltires.
 Postanowiłem sprawdzić, co z wykopaliskami. Obiecałem twoim rodzicom, że
przyjadę. Nie mogą tu dotrzeć, bo droga jest zalana.  Odgarnął mokre włosy z
czoła.  Jest gorzej, niż' myślałem. Rzeka zaraz wystąpi z koryta. Idziemy, Rae.
Nic tu po nas.
 Ale wykopy!  krzyknęła Rachel z rozpaczą.  Tyle pracy! Mama i tata się
załamią, jeśli wszystko przepadnie.
 Nie da się nic zrobić. Rachel, tu jest coraz niebezpieczniej. Pospieszmy się.
Wziął ją za rękę i ruszyli z powrotem wzdłuż brzegu rzeki.
Ziemia wydawała się niepewna i grząska, wyraznie czuli pod stopami, jak się
porusza.
 Uważaj na piasek  przestrzegł ją Cory. W następnej sekundzie coś się
przesunęło pod jej stopami. Usłyszeli chrzęst i łoskot przewalającej się ziemi, a
Rachel poczuła, jak spada i pogrąża się w mroku. Do jej uszu dotarł wrzask
Coryego, ale w oczach miała wodę i drobiny ziemi, więc choć wyciągnęła rękę,
jej palce wyśliznęły się z jego uścisku i uderzyła o coś twardego i płaskiego.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła w taki sposób. Odgłos osuwającego się piasku i
kamieni ustał. Czuła pod sobą jednolitą skałę, ale nic nie widziała. Leżała na
plecach; żeby wstać, musiała się obrócić i ostrożnie podciągnąć kolana. Na
szczęście poruszała się powoli i bardzo uważnie, bo tyłem głowy mocno
uderzyła w kamień.
Gdy ból nieco ustąpił, zwinęła się w kłębek, aby zapewnić sobie jak najwięcej
wygody i ciepła. Jej odzież była nieprzyjemnie wilgotna i oblepiona piaskiem. W
powietrzu wyczuwała stęchliznę. Najwyrazniej brzeg rzeki się zapadł i uwięził ją
w komnacie grobowej, której istnienia nikt sobie nie uświadamiał.
Spróbowała się uspokoić. Przypomniała sobie, czego nauczyła się w ciągu
ostatnich lat.
 Jeśli utkniesz pod ziemią, nie panikuj"  poradził jej ojciec, kiedy w dzieciństwie
zatrzasnęła się w piwnicy domu i wrzaskami postawiła na nogi całą okolicę.  W
ten sposób zużyjesz całe powietrze, a nic nie osiągniesz".
Zachowanie spokoju było proste tylko w teorii, bo Rachel bardzo bała się
ciemności. Pomyślała o Corym, który usiłował ją złapać, nim się zapadła.
Przyszło jej do głowy, że z pewnością wkrótce ją odkopie. Kiedyś wspólnie
oswobodzili sir Arthura i lady Lavinię, gdy w Wiltshire zawaliły się na nich
ściany wykopu. Wspomnienie tamtego zdarzenia nieco poprawiło nastrój
Rachel, lecz ponownie się załamała na myśl o tym, że Cory mógł ucierpieć
podczas katastrofy, i leży nieprzytomny lub przywalony ziemią, podobnie jak
ona. A może zabrał go rwący nurt Winter Race...
Rachel załkała, lecz momentalnie wzięła się w garść. Wiedziała, że tylko
natychmiastowe działanie może ją uratować. Ostrożnie pomacała skały, aby
oszacować rozmiary pułapki, w której utknęła. Znalazła się w jamie, której
wejście odsłoniło się pod wpływem ulewnego deszczu. Miała pewność, że, gdy
pogoda się poprawi, osuwające się błoto i piasek ponownie zablokują dostęp do
jaskini. Tak samo stanie się ze wszystkimi grobowcami. Ostrożnie zaczęła
czołgać się przed siebie. Każdy pokonany centymetr wydawał się kilometrem.
Powietrze było wilgotne i ciepłe, a Rachel czuła, że niewiele brakuje, by wpadła
w panikę.
Nie miała pojęcia, jak długą drogę przebyła, nim oparła dłonie o spadzistą skałę;
za nią wyczuła jeszcze jeden kamień, na który mogła się wdrapać. Dotknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl