[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojskowych, ale Argentyna miała mniej szczęścia także do rządów cywilnych. I tak
zostało do dziś.
W najświeższym rankingu World Economic Forum (2012-2013) pod względem
zaufania do polityków Argentyna zajmuje 143. miejsce na 144 kraje klasyfikowane,
podczas gdy Chile wylądowało na 29. pozycji. Gdy idzie o jakość instytucji: Argentyna
na miejscu 138., Chile na 28. Peronizm nadal miewa się znakomicie w Argentynie.
Obecna prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner nazywa siebie peronistką,
podobnie jak jej poprzednik i mąż. Rząd zatrzymał w swym ręku nie tylko takie
monopole, jak elektryczność czy wodociągi, ale wszystko, co wyglądało na duże i
strategiczne, od stali i chemii po samochody. Uprzemysławiał, a mimo to wciąż tracił
dystans do innych krajów regionu.
Konkurencyjność kraju jest żałosna. Według raportu Zwiatowego Forum
Gospodarczego w Davos za lata 2012-2013 pod względem zdolności do konkurowania
na globalnych rynkach spośród krajów latynoskich zdecydowanie najwyżej stoi Chile
(miejsce 33.), a najniżej Argentyna (miejsce 94.).
W minionej dekadzie gospodarka całego kontynentu rosła średnio w tempie 4
procent, co sprawiło, że napęczniały szeregi klasy średniej. Poprawiły się perspektywy
ekonomiczne dla kobiet i społeczności indiańskich, polepszyły jakość i dostęp do opieki
zdrowotnej. Ogromnym negatywem były epidemia handlu narkotykami i zaostrzeżenie
brutalności gangów, które z tego procederu żyją. Co będzie dalej, zależy głównie od
sytuacji w gospodarce światowej i od kształtu reform w samej
Ameryce Aacińskiej. Ważnym motorem wzrostu był popyt Chin na surowce krajów
regionu, lecz ta ścieżka grozi nadmiernym uzależnieniem od eksportu surowcowego.
Natomiast tani import chińskich towarów przemysłowych rodzi obawy o miejscowe
przetwórstwo.
*
Dziesięć lat temu za lidera Ameryki Aacińskiej uchodził Meksyk. Miał wprawdzie
mniej ludności niż Brazylia, ale znacznie większy PKB. Otrząsnął się po kryzysie
gospodarczym 1994 roku (tzw. kryzys teąuila) i nagłej dewaluacji peso, złamał, po
dziesięcioleciach, monopol głęboko skorumpowanej partii rządzącej i doczekał się
własnego, uzdrowionego sektora bankowego. Brazylia tymczasem dopiero co wychylała
głowę ze swojego kryzysu walutowego, a inwestorów przerażała perspektywa władzy
lewicowego lidera związkowego.
W miarę upływu czasu okazało się, że meksykańskie instytucje były słabe, nawet
osłabione procesem demokratyzacji, bez silnego centrum każdy zaczął ciągnąć w swoją
stronę. Vicente Fox okazał się kiepskim prezydentem, a jego następca, Felipe Calderon,
skoncentrował się na walce z gangami narkotykowymi, batalii szalenie kosztownej i
trudnej do wygrania. Tymczasem brazylijski lewicowiec Lula okazał się bardziej
pragmatykiem niż dogmatykiem i dogadał się z wielkim kapitałem. Lecz swój awans w
tabelach Brazylia zawdzięcza w mniejszym stopniu geniuszowi Luli niż Chinom, które
kupowały na potęgę brazylijskie surowce. Nie zmienia to w niczym faktu, że gdy
sfrustrowana Argentyna przeżuwała kolejne porażki, Brazylia, podobnie jak Meksyk,
wsłuchiwała się w rytm światowej gospodarki i szukała dla siebie miejsca i możliwości.
Sukcesy Pekinu okazały się ciosem dla Meksyku. Miejsca pracy, które po
podpisaniu NAFTA, układu o wolnym handlu między USA, Kanadą i Meksykiem,
powędrowały z północy do Meksyku, bo tam taniej, w minionej dekadzie zaczęły w
zdumiewającym tempie wędrować do Chin, bo tam było jeszcze taniej. Na dodatek
Meksyk jest zależny w ogromnym stopniu od popytu Stanów Zjednoczonych. Trudności
gospodarki USA, najwpierw recesja, a teraz anemiczny wzrost, dotknęły Meksyk.
Brazylia znalazła się w dokładnie odwrotnej sytuacji. Od USA jest dużo mniej zależna
niż Meksyk, natomiast eksportuje rudę żelaza, ropę i chemikalia - surowce, na które
Chiny mają nieograniczony wręcz apetyt.
Choć Brazylijczyków cieszy większa niż kiedyś stabilność, narzekają, że rząd jest
zbyt wścibski i zbyt często ingeruje. Biznes nie ma nic przeciwko tej ingerencji dopóty,
dopóki mu to pomaga. Aby chronić pozycję brazylijskich filii Fiata, Volkswagena,
General Motors i Forda, w 2011 roku rząd obłożył akcyzą sięgającą 30 procent import
samochodów z Azji.
Na brazylijskiej giełdzie powstał nowy segment, zwany Novo Mer-cado, do którego
należą firmy przestrzegające dużo surowszych zasad ładu korporacyjnego i przejrzystości
działania, niż tego wymaga lokalne prawo giełdowe. Zwiększyło to stopień zaufania i
przyciąga dodatkowe środki na giełdę.
W Meksyku, gdzie ogromną rolę odgrywają wciąż oligarchie i oligopole, kultura
biznesu pozostaje w tyle za brazylijską. Przystępując do NAFTA, Meksyk musiał
zaakceptować regulacje obowiązujące w USA i w Kanadzie, co zmniejszyło
konkurencyjność kraju. Do tego doszedł nieoczekiwany paradoks: w rezultacie
pomyślnego rozwiązania własnych kłopotów bankowych ponad połowa aktywów została
spisana na straty, a to, co pozostało, było na tyle atrakcyjne dla firm zagranicznych, że
niemal cały system bankowy Meksyku znalazł się w obcych rękach.
Zabieg, który początkowo wydawał się bardzo przemyślany, bo nagle w kraju
pojawiły się silne instytucje z krajów wyżej rozwiniętych, stał się problemem. Wielkie
banki, które zdominowały rynek Meksyku, ucierpiały w wyniku globalnego kryzysu -
straciły gdzie indziej tyle pieniędzy, że stały się bardzo wstrzemięzliwe w swej akcji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl