[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przedstawił sytuację. Dopiero wówczas o godzinie 22.30 na reję głównego masztu "River
Afton" wciągnięto czerwoną, przeciętą białym krzyżem flagę sygnałową - literę "R". Na
mostkach wszystkich statków oficerowie sięgnęli po książki kodu. "R" znaczyło: "Rozproszyć
się i z maksymalną prędkością zdążać do portu przeznaczenia".
Rozkaz powrotu nie dotyczył kilkunastu mniejszych jednostek eskorty. Ich dowódcy mieli
odtąd pełną swobodę działania, możność wyboru najwłaściwszego
45
w danej sytuacji sposobu postępowania. Taktyka, jaką przyjęli, zależna była od indywidualnej
oceny położenia, ale też od siły charakteru, poczucia obowiązku i - tę cechę należałoby
wymienić nie na ostatnim miejscu - także osobistej odwagi. Nie wolno' ukrywać, że niektórzy
pojęli to jako hasło: "ratuj się kto może".
Najdobitniej chyba uzewnętrznił taką właśnie postawę dowódca korwety "Dianella".
Interpretując dosłownie polecenie jak najspieszniejszego kierowania się do portu
przeznaczenia, wziął po prostu kurs na Archangielsk i oddalił się szybko od innych jednostek.
Dowódcy dwóch okrętów obrony przeciwlotniczej, nie porozumiewając się między sobą,
postąpili niemal identycznie: "Pozarica" podporządkowała sobie dwie korwety, które miały
odtąd stanowić' jej "osobistą" eskortę, "Palomaresowi" musiały wystarczyć dwa poławiacze
min. Inną jeszcze grupę utworzyły trzy trawlery. Wszystkie te miniaturowe zespoły popłynęły
na wschód, oddalając się coraz bardziej zarówno od siebie, jak i ochranianych dotychczas
statków. Jedynie czwarty trawler obrał inny kurs i popłynął na północ.
Widok odpływających niszczycieli, a potem pozostałych okrętów eskorty wywarł oczywiście
jak najgorsze wrażenie na załogach frachtowców. Pierwszą reakcją był nie tyle nawet upadek
ducha, ile oburzenie. Komentarze, jakie w związku z tym padały, nie nadają się do
powtórzenia. W obrzucaniu Królewskiej
46
Marynarki najbardziej wyszukanymi wyzwiskami i przekleństwami współzawodniczyli tym
razem także bardziej zazwyczaj opanowani oficerowie.
Frachtowce opuszczały kolejno swoje dotychczasowe miejsca w szyku, rozpraszając się
wachlarzowato w kierunkach od południowo- do północno--wschodniego. Niektóre tylko
skierowały się wprost na północ, próbując szukać szans ocalenia poprzez utrzymanie jak
największej odległości od wrogich baz i spodziewanych lada chwila okrętów nieprzyjaciela.
Tę niewielką grupkę wziął pod swą opiekę trawler "Ayrshire", tworząc coś w rodzaju mini--
konwoju. Napotkał on najpierw stary norweski parowiec "Troubądour", ciągnący za sobą
gęste pasmo węglowego pyłu. Na pytanie, jak stoi z paliwem, padła odpowiedz: "Starczy i na
miesiąc". Dołączyły do nich wkrótce amerykańskie statki "Silver Sword" oraz "Ironclad".
Około 7 rano w dniu 5 lipca dotarły one do bariery lodowej, wrzynając się w nią i kryjąc
wśród ławic kry i oderwanych pól lodowych.
Był zresztą po temu już najwyższy czas. Mgły i zachmurzenie, skrywające dotychczas statki z
PQ-17 przed obserwacją niemieckich lotników, zaczęły \ rzednąć, ustępując stopniowo
miejsca znacznie lepszej - choć w tym wypadku oczywiście niekorzystnej - pogodzie. Na
rozkaz dowódcy "Ayrshire"
47
porucznika Leo Gradwella zatrzymano- maszyny, przytłumiając do minimum ogień pod
kotłami. Przeszukano magazyny jednostek, wyciągając z nich wszystkie puszki białej farby,
którą pomalowano prawe - zwrócone na południe - burty statków, ich nadbudówki i kominy,
pokłady i luki ładownicze. Kosztowało to kilka godzin wytężonej pracy, ale ten
improwizowany kamuflaż zdał egzamin już wczesnym popołudniem, gdy niemiecki samolot
przeleciał w odległości może 10 kilometrów, niczego nie dostrzegając. I nic dziwnego:
lotnicy przeszukiwali przede wszystkim otwartą przestrzeń wodną, mniej uwagi poświęcając
polom lodowym...
Dzień czarnych krzyży
Pojedyncze statki na otwartym morzu stały się tymczasem celem zajadłych ataków ze strony
samolotów i okrętów podwodnych nieprzyjaciela, któremu rozwiązanie i rozproszenie
konwoju dało nieoczekiwaną szansę łatwych sukcesów. Pierwsze dopadły zdobyczy U-booty.
Po dłuższym pościgu U-703 znalazła się rano 5 lipca w dogodnej sytuacji do ataku na
angielski sześciotysięcznik "Empire Byron", wiozący m.in. pierwsze wysłane do Związku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl