[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak ją obejść i wejść do komnaty bez uprzedniego zabijania się.
- Niedługo po twoim odejściu, załamałam się, bo nie mogłam sobie poradzić z
tym wszystkim, wtedy właśnie przyszedł Russel i zaproponował mi, że mnie
zmieni, a wtedy nie będę musiała się niczym przejmować  jej matka mówiła to
obojętnym tonem, jednak jej oczy cały czas spoczywały na Tiffany, na nic
innego nie zwracała uwagi. Wampirzyca próbowała dać znak pozostałym, aby
zrobili coś dopóki jej matka nie widzi tego, co się dzieje dookoła niej. Chłopak
chyba zrozumiał, bo kiwnął głową i zaczął mówić coś cicho na ucho Rachel.
- Co ty tu w ogóle robisz? Usługujesz Nevimortowi?  jej głos lekko drżał,
gdy to mówiła, jednak jej matka chyba tego nie zauważyła, bo zaczęła od razu
wyjaśniać.
- Mój pan, znalazł mnie gdy byłam w rozsypce, mój pan mi pomógł, mój pan
ma wysoko postawione cele, a gdy już stworzy najpotężniejszą armię
Ciemności, zabije wszystkich ludzi, a wszystkie Magiczne Stworzenia będą mu
służyć, mnie uczyni swoją prawą ręką  gdy kobieta to mówiła, miała
roziskrzone oczy, które wyrażały tylko totalne uwielbienie.
Tiffany usiłowała się nie roześmiać, choć wcale wesoło jej nie było i
powiedziała:
- No, no, no. Widać, że Nevimortek ma bardzo rozległe ambicje 
obserwowała kątem oka, jak Ryan i Rachel tłumaczą coś cicho Megan, która
szybko kiwa głową na znak, że rozumie. Musiała jeszcze przez chwilę sprawić,
żeby jej matka miała zajętą czymś uwagę.  Armia jest już gotowa?
- Oh nie, ale już prawie. Już niedługo opanujemy świat  kobieta wyglądała w
tej chwili jakby była obłąkana. Oczy miała rozbiegane, spojrzenie roziskrzone, a
jej twarz wyrażała całkowite oddanie i uwielbienie. Nic nie widziała, nic się nie
liczyło, tylko jej miłość do swojego pana.
Tiffany zarejestrowała, że Megan szepce coś pod nosem i dyskretnie porusza
rękami. Spojrzała w stronę, od której czarownica nie odrywała spojrzenia i
zobaczyła, że Ruda próbuje unieść dość duży kamień, który leżał za jej matką.
Już uniósł się na wysokość pasa kobiety, a wampirzyca szybko oderwała wzrok
od tej sceny i spojrzała w twarz swojej rodzicielki. Ta dalej była pochłonięta we
własnych marzeniach, ale Tiff pomyślała, że długo to nie potrwa, dlatego
musiała ją czymś zająć jeszcze przez kilka chwil.
- Twój pan jest tutaj?  zapytała.
- Oh tak, tak. Oczywiście. Czeka na was w tej komnacie  odwróciła się,
chcąc wskazać palcem na pomieszczenie za sobą i w tej samej chwili, Tiffany
pomyślała, że to pytanie było błędem, ponieważ, gdy kobieta się odwróciła, od
razu ujrzała kamień, który teraz unosił się na wysokości jej twarzy.
Jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić kawałek skały poleciał w jej stronę,
miażdżąc jej nos, potem kolejny raz uderzając w jej głowę i tak parę razy, aż w
końcu jej matka padła nieprzytomna na ziemię.
Tiffany szybko zerknęła na Megan, która opuszczała ręce, a jej twarz była
zmęczona. Brązowowłosa dostrzegła kropelki potu na jej ramionach.
Jednak nie dane jej było przyglądać się dłużej, ponieważ jej towarzysze
szybko polecieli do komnaty, a ona pobiegła ich śladem.
Wszyscy znalezli się w dużym, kulistym pomieszczeniu. A pierwsze, co
zobaczyli to Kevin leżący przy ścianie. Jego twarz była niezwykle blada, a
Tiffany pomyślała, że wygląda jakby był martwy. Znalazła się przy nim w
mgnieniu oka i zbadała mu puls. Choć przyciskała palce do jego nadgarstka z
całej siły nie wyczuła tętna. Odgarnęła mu brudne od ziemi, blond włosy z oczu.
Widząc jego zamknięte powieki, pomyślała iż chłopak wygląda jakby spał, choć
wiedziała, że to nieprawda.
Następnie wydarzyło się kilka rzeczy naraz.
Kevin otworzył oczy i niemożliwie szybko, zanim ktokolwiek zdążyłby
zareagować, stał w pozycji pionowej, oplatając ramionami Tiffany, która była
do niego tyłem i przyciskał do jej serca niemożliwie ostry, drewniany kołek.
***
Chwila, gdy Megan zobaczyła leżącego na ziemi Kevina, była najgorszą ze
wszystkich chwil w jej życiu. Jej serce na moment zamarło, jakby umarło razem
z odejściem chłopaka. Jednak na powrót zaczęło bić, niemożliwe szybko, jakby
była po ciężkim biegu w momencie, gdy mrugnęła, a potem otworzyła oczy.
Wtedy Kevin już nie leżał, tylko stał z Tiffany i przyciskał jej do serca kołek.
Wstrzymała oddech nie widząc nic dookoła prócz chłopaka i jej przyjaciółki.
Nie wiedziała, co się dzieje, chciała tylko krzyknąć  Hej, zostaw ją, ona jest po
naszej stronie , ale głos zamarł jej w gardle. Nie miała pojęcia kiedy Kevin
domyślił się iż Tiffany jest wampirem, ale nie specjalnie ją to obchodziło. Teraz
chciała jedynie wyjaśnić mu, że nie wszystkie wampiry są złe i nie można
zabijać tych dobrych.
Nie wiedziała także, jak Kevin znalazł się w tej jaskini, ale zaraz uświadomiła
sobie, że pewnie Nevimort go tu przywlókł i traktował jak swoje pożywienie.
Wzdrygnęła się na tę myśl.
Gdy zobaczyła, że chłopak spiął mięśnie, jakby chciał wbić kołek w serce
Tiffany, nagle odzyskała głos i wykrzyknęła:
- Nie, czekaj! Ona jest dobra, nie zabijaj jej. Walczy po naszej stronie,
wszystko jest dobrze. Wiem, że jesteś wykończony i nie bardzo wiesz o co
chodzi, ale posłuchaj mnie. Nie wiem od jak dawna wiesz, czym jest Tiffany,
ale zrozum, że nie wszystkie stworzenia jej pokroju są złe. Ona jest tego żywym
przykładem  naraz zrozumiała, że plecie bzdury i szybko ucichła. Kevin przez
chwilę miał zaskoczoną minę, ale zaraz potem opanował się i jego twarz nie
wyrażała żadnych emocji.
- Nie, to ty mnie posłuchaj Megan. Oni są potworami. Nie słuchaj niczego, co
ci mówią, oni kłamią. To wszystko było jednym wielkim kłamstwem  jego głos
był tak spokojny i zdecydowany, że czarownica omal mu nie uwierzyła.
- Oh nie, coś ci się musiało pomylić. Oni są dobrzy, naprawdę  mówiła
powoli, chcąc wpoić mu, że się myli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl