[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odjeżdżać, prawda? - powiedział, prowadząc Zuzannę w stronę drzwi.
- Z największą przyjemnością - zgodził się z nim Stephen, trzymający pod
ramię Jane.
Lando Garetha odjechało z Exton Park, powożone przez Hektora, który
dzięki swej pracy w cyrku Astleya nabył wystarczających kwalifikacji, by pełnić
funkcję stangreta. Nieszczęsny Billings zajął jego miejsce na tylnym siedzeniu,
gdzie wykorzystał odniesione obrażenia, by zyskać sobie współczucie
pokojówki Jane, która stanowiła obiekt jego westchnień od chwili, kiedy ją
ujrzał.
Nikt nie oglądał się wstecz, nawet Minette czy też Chatterji.
Mniej więcej tydzień pózniej książę Exton, wciąż jeszcze dość
poszkodowany, ostrożnie wysiadł ze swej miejskiej karety przed domem Abbasa
Ali przy Park Lane. W dłoni trzymał błękitny, skórzany futerał, zawierający
ostatnią kopię diademu. Wiedział doskonale, iż nie jest to oryginał, ale liczył na
to, że poseł tego nie zauważy. Delavel Harmon nie potrzebował wcale
pieniędzy, ale po prostu nie potrafił z nich zrezygnować. Poza tym zrobiono z
niego idiotę, więc ktoś musiał za to zapłacić, a zatem czemu nie turecki poseł?
Książę wściekał się, ale nie tylko z powodu odniesionej haniebnie rany.
Opowieść o odjezdzie Jane dotarła do miasta razem z nim... jak sądził, dzięki
jego własnym służącym, którzy rozmawiali z innymi, i tak dalej... i jego
upokorzenie stało się powszechnie znane. W każdym londyńskim salonie
śmiano się z całej tej sprawy do rozpuku, ale co gorsza, prawie wszyscy
członkowie klubu Zjednoczenie szaleli z radości, wygrawszy spore sumy
postawione na oczekiwaną niewierność lady Jane. Tylko  Byk" Barker stracił,
gdyż sądził, iż nieładna Jane nigdy nie złamie swej małżeńskiej przysięgi.
Niemiłą twarz księcia wykrzywiał grymas złości, gdyż na jego własnym
horyzoncie nie rysowały się żadne pocieszające wydarzenia. Właśnie przejechał
Bond Street i doznał upokorzenia na widok grupki dżentelmenów
zaśmiewających się z karykatury wystawionej w oknie wystawowym księgarni.
Przedstawiała ona piątego księcia Exton noszącego na głowie parę pięknych
rogów. Co gorsza, naprzeciw w drzwiach krawca dostrzegł także kulającego się
z radości Jerry'ego Faringdona. Gdy tylko jegomość ten spostrzegł herb Extona
na drzwiczkach mijającej go karety, wydobył z kieszeni asa karo i pomachał
nim szyderczo. Było to poniżające wspomnienie jednego jedynego razu, kiedy
to książę odważył pojawić się w klubie Zjednoczenie po swoim przyjezdzie. Jak
mógł on, Delavel Harmon, postrach zielonego rypsu, nie zauważyć, że ten łotr
Jerry ma karty w rękawie? Faringdon dotąd z nim nie wygrywał ani też nie
oszukiwał w grze! A przez cały czas jego przeklęty szympans, odzyskany na
nowo, gdyż Fleur Fitzgerald nagle zerwała kontrakt w Sadler's Wells, by wrócić
do Dublina, siedział przy stole i stroił do niego małpie grymasy!
Jego miłość Exton krzywił się także, wchodząc do do- mu Abbasa Ali. Po
kilku minutach jednakże wybiegł z niego, wrzeszcząc jak szalony, ścigany przez
służących posła, zawadiacko wymachujących szablami. Fałszywy diadem
nasadzono mu na głowę, a niejedno ostrze szabli trafiło w jego już wcześniej
uszkodzoną część tylną. Ledwo zdołał wpaść do swej karety, która ruszyła
pędem, kiwając niedomkniętymi drzwiczkami. Turcy biegli za nią jeszcze przez
chwilę, wykrzykując rozmaite obelgi, a potem zatrzymali się pośrodku Park
Lane, wymachując szablami i wzywając demony, by ukarały nikczemnego
Extona. Spowodowało to zator na ruchliwej tej ulicy, a zamieszanie
przyciągnęło powszechną uwagę. Po kilku minutach wieść o incydencie zaczęła
się rozprzestrzeniać, a przed zapadnięciem zmroku w licznych londyńskich
salonach bawiono się nową awanturą.
Tego już było za wiele i zanim nastał następny świt, książę jak niepyszny
wrócił do Exton Park lizać swe rany... oczywiście w przenośni, gdyż nie był aż
tak wygimnastykowany!
Dwa miesiące pózniej, pięknego lipcowego poranka, w Dublinie, inna
kareta zatrzymała się przy innym krawężniku, a z niej wysiadła Fleur Fitzgerald,
by wejść do największego sklepu jubilerskiego w mieście. Wpłynęła
majestatycznie do środka, szeleszcząc swą żółtą, jedwabną suknią, i podeszła do
lśniącego, dębowego kontuaru, na którym położyła diadem, ukradziony przez jej
matkę z Exton Park. Poprosiła o wycenę, a jubiler sięgnął po szkło
powiększające, by przyjrzeć się dokładniej klejnotowi. Potem popatrzył na swą
klientkę i potrząsnął głową.
- Pani, gdyby kamienie te były prawdziwe...
- Jak to, gdyby były - przerwała mu Fleur. - Oczywiście, że są prawdziwe!
To diadem Fitzgeraldów.
Jubiler westchnął i zaczął bębnić palcami o blat kontuaru.
- Jak już mówiłem, proszę pani, gdyby kamienie były prawdziwe,
dostałaby pani za ten diadem niezłą sumkę. Ale to szkiełka.
Fleur wbiła w niego wzrok.
- To niemożliwe! Tu jest rysa! Niech pan popatrzy! Przesunął ku niej
diadem.
- To kopia - rzekł beznamiętnie.
- Ależ ja wiem, że to oryginał! - zawołała Fleur.
- Ja zaś wiem, że nim nie jest - odparł.
Aktorka popatrzyła tępo na jubilera, a potem na diadem. Przecież to nie
może być kopia! On kłamie!
Porwała klejnot, wybiegła na ulicę i pośpieszyła do innego jubilera.
Jednakże tam nie dowiedziała się niczego pocieszającego. Ani też u następnego
fachowca. Fleur z rozgoryczenia straciła mowę. Jej głupia matka ukradła kopię!
Nie posiadając się z gniewu, dawna ozdoba Drury Lane przebiegła przez ulicę i
cisnęła diadem do rzeki Liffey.
Pewnego dnia, pewnego cudownego dnia, dostanie w swe ręce oryginał!
Tego samego wieczoru, po drugiej stronie Morza Irlandzkiego, na
brzegach Walii pośród bielonych domków wioski Pengower, w maleńkim
kościele Zuzanna i Gareth brali ślub. Zamek Pengower górował nad okolicą, a
jego wieże i blanki wciąż dzielnie opierały się burzom i zawieruchom, tak jak
działo się to podczas ostatnich pięciuset lat. Położone w głębi lądu wzgórza,
pośród których zgodnie z legendą mieściła się grota Merlina, lśniły w
zachodzącym słońcu fioletem i purpurą. Morze miało barwę ciemnego turkusu,
a mewy szybowały nad głowami wychodzących z kościoła państwa młodych.
Goście przybyli z bliska i z daleka, żeby oglądać ślub, a wiwatujący tłum
obrzucił zbożem sir Garetha, prowadzącego swą świeżo poślubioną małżonkę
przez bramę do czekającego landa, przyozdobionego kwiatami oraz wstążkami.
Anjuli, w swym nieskazitelnie białym sari i złotych bransoletkach, stała obok
Hektora, strojnego w nowy surdut i pantalony. Ayah trzymała w ramionach
Chatterji. Małpka zrezygnowała już z prób rozdzielenia Zuzanny i Garetha i
teraz usilnie starała się nie dopuszczać Hektora do Anjuli. Wysiłki jej były tak
samo bezskuteczne, gdyż oni nie zwracali na nią najmniejszej uwagi,
uśmiechając się czule do siebie. Hektor patrzył z uwielbieniem w wielkie,
ciemne oczy ayah i cieszył się z perspektywy licznych dań z curry.
Minette czekała wraz z nimi, gdyż Jane postanowiła nie rozdzielać jej z
Chatterji. Niepokoiła się także o bezpieczeństwo pudlicy podczas długiej
podróży do Ameryki, gdyż pupilka jej znana była z braku zdrowego rozsądku.
Podczas którejś ze swych szaleńczych gonitw mogłaby wypaść za burtę i
wylądować w oceanie. Ale o ile zostawiała Minette z Zuzanną i Garethem,
stangret Billings wyruszał ze Stephenem i Jane; a raczej z pokojówką Jane, gdyż
czynił powolne, acz stałe postępy na drodze do zdobycia jej serca. Był pewien, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl