[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miał
154
sobie swój zwykły strój: ubranie khaki, buty noszone na gołych stopach i
jaskrawÄ… koszulkÄ™ polo.
Cal Dollinger stanął przed jego biurkiem i czekał. Cal był olbrzymi  miał dwa
metry wzrostu i ważył prawie sto czterdzieści kilo. Adam i Cal znali się od
dawna. Poznali się jako ośmioletni chłopcy w trzeciej klasie szkoły podstawowej
w Collingwood, której wychowawczynią była pani Colbert. Niektórzy mówili na nich
Lenny i George, porównując do postaci z książki Steinbecka Myszy i ludzie. Może
tkwiła w tym odrobina prawdy, gdyż Cal był ogromny i niewiarygodnie silny, ale
podczas gdy książkowy Lenny był delikatny, Cal na pewno nie. Był jak skała, ze
względu na swoją siłę fizyczną i brak wszelkich uczuć. Istotnie mógłby zabić
króliczka, głaszcząc go, ale wcale by się tym nie przejął.
Mimo to łączyła ich silna więz. Tak się dzieje, kiedy tyle z kimś przejdziesz,
kiedy tyle razy wyciągacie się nawzajem z opałów. Niewątpliwie Cal potrafił być
okrutny. Jednak jak u większości gwałtownych ludzi była to po prostu kwestia
postrzegania rzeczy w kategoriach czerni i bieli. Tych objętych niewielką białą
strefą  jego żonę, dzieci, Adama i jego rodzinę  broniłby do ostatniego
tchnienia. Reszta świata była czarna i martwa, jak odległe i ciemne tło.
Adam Yates czekał, ale Cal się niecierpliwił.
 Co jest?  zapytał w końcu Adam.
Cal omiótł wzrokiem pokój. Bał się podsłuchów.
 Ona nie żyje  rzekł.
 Która?
 Starsza.
 JesteÅ› pewien?
 Jej ciało znaleziono w New Jersey. Zidentyfikowaliśmy je po numerze seryjnym
implantów piersi. Była zakonnicą.
 %7Å‚artujesz.
Cal nie uśmiechnął się. Nigdy tego nie robił.
 A co z...  Yates nawet nie chciał wymawiać imienia Clyde'a.  Z nim? Cal
wzruszył ramionami.
 Nie mam pojęcia.
 A kaseta?
155
Cal pokręcił głową. Tak jak Yates się spodziewał. To nie skończy się tak łatwo.
Nigdy się nie skończy. Jeszcze J obrzucił spojrzeniem zdjęcie żony i dzieci.
Popatrzył na swoi przestronny gabinet, listy pochwalne na ścianach, stojąca J
biurku tabliczkę z nazwiskiem. Wszystko to  jego rodzina kariera, całe życie 
wydawało się teraz ulotne jak dym '
 Powinniśmy pojechać do New Jersey  powiedział.
19
Sonya McGrath ze zdziwieniem usłyszała zgrzyt klucza w zamku.
Tego dnia, ponad dziesięć lat od śmierci syna, zdjęcia Stephe-na wciąż stały w
tych samych ramkach na tych samych stolikach pod ścianami. Oczywiście doszły
inne zdjęcia. Kiedy Michelle, najstarsza córka Soni, w zeszłym roku wyszła za
mąż, robiono zdjęcia. Niektóre z nich, oprawione w ramki, wisiały nad kominkiem.
Nigdy jednak nie schowano żadnego ze zdjęć Stephena. Mogli spakować i rozdać
jego rzeczy, inaczej pomalować pokój, oddać jego ubrania organizacji
charytatywnej, sprzedać jego samochód, ale Sonya i Clark nigdy nie tknęliby tych
zdjęć.
Jej córka Michelle, jak wiele panien młodych, postanowiła zrobić grupowe zdjęcie
przed ceremonią zaślubin. Pan młody, miły chłopak imieniem Jonathan, pochodził z
bardzo licznej rodziny. Wszyscy chcieli robić zdjęcia. Sonya i Clark cierpliwie
pozowali: z córką, z córką i przyszłym zięciem, z rodzicami Jonathana oraz panną
Strona 62
Coben Harlan Niewinny
młoda i panem młodym, nie chcieli tylko ujęcia, które fotograf nazwał  rodzinnym
zdjęciem Mc-Grathów", na którym byliby Sonya, Clark, Michelle i Córa, młodsza
siostra Michelle, ponieważ każde z nich nawet w tym radosnym dniu widziałoby tę
ogromną pustkę na zdjęciu rodzinnym, do której Stephen wciąż należał.
Tego wieczoru w wielkim domu panowaÅ‚a cisza. Tak byÅ‚o, °d kiedy Córa poszÅ‚a na
studia. Clark znów  pracował po
157
godzinach"  co było eufemizmem oznaczającym sypianie z tą wywloką  ale Sonya
tym się nie przejmowała. N;e kwestionowała jego wykrętów, ponieważ ich dom
stawał się jeszcze bardziej pusty i cichy, kiedy Clark w nim przebywał. Sonya
zakołysała brandy w koniakówce. Siedziała sama w nowym pokoju telewizyjnym, po
ciemku, szykując się do oglądania filmu na DVD. Pożyczyła coś z Tomem Hanksem 
jego obecność, nawet w kiepskich filmach, dziwnie ją uspokajała  ale jeszcze
nie dotknęła klawisza odtwarzania. Boże, pomyślała, czy naprawdę jestem taka
żałosna? Sonya zawsze była powszechnie lubiana. Miała wielu prawdziwych i
wspaniałych przyjaciół. Aatwo można by ich winić, powiedzieć, że powoli odsunęli
się od niej po śmierci Stephena, że próbowali spełnić swój obowiązek, ale nie
mogli tego znieść; w każdym razie pod takim czy innym pretekstem stopniowo
kontakty się rozluzniały.
Jednak takie podejście byłoby dla nich krzywdzące. Może w pewnej bardzo
niewielkiej części była to prawda  z pewnością czuli się trochę nieswojo  ale
wina leżała raczej po stronie Soni niż jej przyjaciół. Odepchnęła ich od siebie.
Nie chciała pocieszeń. Nie pragnęła towarzystwa, przyjazni ani współczucia. Nie
chciała też być przygnębiona, lecz może była to najłatwiejsza, a więc i
najlepsza możliwość. Otworzyły się drzwi frontowe.
Sonya włączyła lampę, stojącą obok kanapy. Na zewnątrz panował mrok, ale w tym
dusznym pokoju nie miało to żadnego znaczenia. Rolety nie wpuszczały tu światła.
Usłyszała kroki na marmurowych płytach foyer, a potem na polerowanym dębowym
parkiecie. Zbliżały się. Czekała.
Po chwili do pokoju wszedł Clark. Nic nie powiedział, tylko stanął w progu.
Przyjrzała mu się. Jej mąż wyglądał dziwnie staro, a może po prostu od dawna nie
przyglądała się mężczyznie, za którego wyszła. Zdecydował, że nie chce szacownej
siwizny, i zaczął farbować włosy. Ufarbował je bardzo starannie  wszystko robił
starannie  ale i tak nie wyglądały naturalnie. Jego skóra miała barwę popiołu.
Wydawał się chudszy.
158
_ Właśnie miałam puścić film  powiedziała. Patrzył na nią.
 Clark?
 Ja wiem  odezwał się.
Nie miał na myśli tego, że zamierzała oglądać film. Mówił o czymś zupełnie
innym. Sonya nie prosiła, żeby to sprecyzował. Nie musiała. Siedziała zupełnie
nieruchomo.
 Wiem o twoich wizytach w muzeum  ciÄ…gnÄ…Å‚.  Wiem o tym od dawna.
Sonya zastanawiała się, co odpowiedzieć. Odpowiedz ,ja też wiem, co robisz" sama
się nasuwała, ale byłaby zbyt oczywista i całkowicie nieistotna. Nie chodziło o
romans.
Clark stał ze spuszczonymi rękami i nerwowo poruszał palcami.
 Od jak dawna wiesz?  zapytała.
 Od kilku miesięcy.
 No to czemu do tej pory nic nie mówiłeś? Wzruszył ramionami.
 Jak się dowiedziałeś?
 Kazałem cię śledzić.
 Zledzić? Chcesz powiedzieć, że wynająłeś prywatnego detektywa?
 Tak.
Założyła nogę na nogę.
 Dlaczego?  Odrobinę podniosła głos, urażona tą dziwną zdradą.  Myślałeś, że
sypiam z kimÅ›?
 On zabił Stephena.
 To był wypadek.
 Naprawdę? Tak ci mówi, kiedy jecie razem lunch? Czy omawiasz z nim, jak
przypadkowo zabił mojego syna?
 Naszego syna  poprawiła go.
Wtedy spojrzał na nią takim wzrokiem, jakim jeszcze nigdy na nią nie patrzył.
 Jak mogłaś?
 Jak mogłam co?
 Spotykać się z nim. Wybaczyć mu...
  Nigdy niczego mu nie wybaczałam.
 No to uspokajać.
159
Strona 63
Coben Harlan Niewinny
 Wcale nie o to chodzi.
 : No to o co?
 Nie wiem.  Sonya wstała.  Clark, posłuchaj: to, co się stało ze Stephenem,
to był wypadek. Prychnął pogardliwie.
 W ten sposób się pocieszasz, Sonyu? Mówiąc sobie, że to był wypadek?
 Pocieszam się?  Przeszedł ją zimny dreszcz.  Nie ma dla mnie pociechy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl