[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zwiatło ją oślepiło, mokre włosy zapłonęły, a promienie słońca prześwietliły cienką
tkaninę, pod którą całkiem wyraznie zarysowało się jej ciało.
Craig powiedział tylko:
 O, Boże!
Zaskoczona cofnęła się i szybko zamknęła drzwi. Jednak Craig był szybszy  wsunął
nogę w szczelinę, z całej siły je pchnął i z impetem wpadł do środka. Zatrzasnął drzwi i oparł
się plecami o grubo ciosane deski.
Marya poczerwieniała ze złości. Cienka bawełna oblepiała jej mokre ciało, wyraznie
podkreślała piersi i biodra.
 Chyba widziałeś za dużo filmów o Rambo.
 Maryo  powiedział ochrypłym głosem.  Maryo, jesteś taka piękna.
Mogła uciec przed nim do łazienki i zaryglować drzwi, ale duma nie pozwoliła jej na to.
W milczeniu uniosła głowę i popatrzyła na Craiga.
Miał na sobie beżowe, sportowe spodnie i luzną, rozpiętą pod szyją koszulę z
podwiniętymi rękawami. Zadrżała pod jego spojrzeniem, piersi zarysowały się mocniej pod
cienkim materiałem. Zarumieniła się jeszcze bardziej.
 Nawet nie muszę cię dotykać, co?
Nie mylił się, ale była wściekła na niego, że to powiedział. Poczuła się zdradzona przez
własne ciało. Nie odzywając się ani słowem uniosła głowę jeszcze wyżej.
Postąpił krok ku niej. Nie ruszyła się z miejsca, tylko oddychała coraz szybciej. Craig
mówił ze szczerością, która ją oszołomiła.
 Maryo, odkąd się poznaliśmy, ani na chwilę nie przestajemy ze sobą walczyć. Oboje
zupełnie inaczej patrzymy na sprawę twojej siostry. Ale coś ci powiem. Jeszcze żadnej
kobiety nie pragnąłem tak bardzo jak ciebie. Nigdy dotąd. Jesteś najpiękniejszą istotą, jaką
kiedykolwiek spotkałem.
Zachmurzyła się.
 Ależ, wierzę ci.
 Jak to? Nawet nie próbujesz się spierać? Przypomniała sobie, do czego doprowadziły
kłótnie z siostrą.
 Chyba czas, żebym przestała się kłócić. Od trzech czy czterech dni mam z tego powodu
tylko same kłopoty.
Zrobił następny krok do przodu. Z napiętymi nerwami czekała na jego kolejny ruch i
nagle ze zdziwieniem uświadomiła sobie, że w jakimś stopniu mu ufa. Jest z nią szczery, nie
próbuje jej oszukać, nazywa rzeczy po imieniu, nie ukrywa, że pożąda jej ciała. By ją zdobyć,
nie sięga po kłamliwe zapewnienia o miłości i nie łudzi fałszywymi obietnicami małżeństwa.
Mówi jedynie, że jej pragnie.
Stał tuż obok niej. Wyciągnął rękę i delikatnie musnął jej włosy, płomienne pasma
przesypywały mu się przez palce. Zanurzył obie ręce w splątane gęste loki, ostrożnie, jak
cenny dar, uniósł je wyżej, jakby ważąc w dłoniach.
 Kiedy będziesz ze mną, zostaw je tak jak teraz, proszę... Rozpuszczone, swobodne,
targane wiatrem...
Dwa dni temu na wzgórzach zdecydowała, że już nigdy więcej go nie zobaczy. Jak łatwo
było to postanowić, gdy był od niej daleko!
 Nie ma powodu, żebyśmy jeszcze kiedyś mieli być razem  stwierdziła stanowczo. 
Nigdy więcej.
 Ależ będziemy, nie maco zaprzeczać... Maryo, proszę... Gdy rozpuścisz włosy,
odrzucisz od siebie wspomnienia tych lat w Toronto i znów będziesz sobą, taką, jaką jesteś
naprawdę.
 Jaka będę, to nie twoja sprawa.
 Oboje zasługujemy na coś lepszego.
 Zasługujemy.  Zniecierpliwiła się.  Jestem pewna, że mój ojciec od razu by
powiedział, że na wszystko, co mnie spotkało, sama sobie zasłużyłam.
 A Robb, bez wątpienia, stwierdziłby, że ja zasłużyłem na kogoś tak upartego i
zawziętego jak ty.  Niespodziewanie uśmiechnął się do niej tak, że aż zaparło jej dech. 
Zostawmy to na razie. Coś ci powiem  naprawdę nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem, ale
jesteś dla mnie najbardziej niespodziewanym, cudownym podarunkiem losu.
Stała nieruchomo, jeszcze oszołomiona jego uśmiechem. Zostawił jej włosy, położył
dłonie na jej ramionach i pochylił się, chcąc ją pocałować. Wiedziała co zamierza, ale nie
mogła nic zrobić, by mu przeszkodzić. Musnął ją ustami delikatnie, jakby się bał. Całował ją
długo, niespiesznie, poczuła, jak krew burzy jej się w żyłach, a dotyk szorstkiej bawełny
drażni nagie ciało. Zwolnił uścisk, oczy mu płonęły. Nie spuszczając z niej wzroku położył
dłoń na jej falującej piersi. Powiedział ochryple:
 Czuję, jak ci serce bije.
Ciepło jego rąk napełniało ją omdlewającą słodyczą, widział to w jej oczach. Bezwiednie
wyciągnęła się ku niemu. Pieścił jej piersi, czuła dotyk palców rozkoszujących się miękkością
jej ciała. Zamknęła oczy i zapomniała o bożym świecie, czuła tylko jego dłonie i narastające
w niej pożądanie.
Znów ją pocałował, tym razem mocno i namiętnie. Przyciągnął ją do siebie, przez
bawełnianą podomkę poczuła dotyk jego rąk. Serce biło mu mocno. Objęła jego głowę,
szerokie rękawy opadły odsłaniając jej ręce aż po łokcie, poczuła, że Craig znów zanurza
dłonie w gęstwinie jej splątanych włosów.
Czas stanął w miejscu. Marya już nie wiedziała, co się z nią dzieje. Gdy Craig, okrywając
jej policzki pocałunkami, odsunął się nieco i położył jej ręce na ramionach, popatrzyła na
niego nieprzytomnie i wyszeptała:
 Dlaczego przestałeś?
Craig starał się zapanować nad oddechem.
 Przecież wiesz, że mógłbym się z tobą kochać nawet na tej podłodze. Ale to dom
twojego ojca i w każdej chwili ktoś mógłby tu wejść.
Zachmurzyła się, jeszcze niezupełnie otrzezwiona. Całkiem zapomniała o rodzinie.
 Kathrin by nie weszła  powiedziała żałośnie.  Nie rozmawiamy ze sobą.
 Wczoraj koło północy Robb też mi zaproponował, żebym się wynosił do Vancouver i
zostawił go w spokoju. Może tylko nie wyraził się tak grzecznie.
 I zrobisz to?
 Nie.  Po chwili ochrypłym głosem dodał:  Chociaż, ze względu na ciebie, to może by
było dla mnie najlepsze.
 Nie rób niczego z mojego powodu!
 Maryo, znów się kłócisz.
 Jak chcesz, to zamiast kłótni możemy zacząć się wspinać lub skoczyć do morza.
Od pierwszej chwili urzekły ją te zmarszczki w kącikach oczu, kiedy się uśmiechał.
 Radzę ci góry, bo woda tutaj zawsze jest zimna. Powoli przeciągnął wzrokiem po jej
twarzy, łagodnej linii ust.
 W połowie drogi mogę ulec pokusie, żeby się z tobą pokochać.
 Wytrzymasz tak długo? Roześmiał się.
 Raczej nie. Zresztą, ty chyba też nie.  Zarumieniła się, a on dodał z nagłym naciskiem:
 Po Tonym musieli być inni.
Gwałtownie odrzuciła głowę, aż pasma włosów uderzyły o policzki.
 Nie było nikogo!
Nie mógł wątpić w jej szczerość.
 Nie mam do tego żadnego prawa, ale cieszę się. Choć to nie jest rozsądne z mojej
strony, ani nie ma nic wspólnego z tym, po co tu przyszedłem.
 A po co przyszedłeś?
 Chciałem ci zaproponować, żebyśmy połączyli swoje siły i razem spróbowali nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl