[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długo moja oferta będzie aktualna.
Co za fałszywa dziwka, pomyślał. Zmuszając się do
uśmiechu, powiedział:
 Jest coś w tobie, wiesz? Kiedy pierwszy raz cię
spotkałem, nie miałem pojęcia, że jesteś tak wyrafinowana.
 Walczę o to, czego pragnę. To proste.
Niech Bóg ma w opiece mężczyznę, którego ona
pochwyci w swoje macki. Lucky przysiągł sobie w myślach, że
to nie będzie on.
 No cóż, mam sporo do przemyślenia, więc lepiej już
pójdę.
 Musisz?  jęknęła.
 Muszę.
 Wez to ze sobą.  Objęła go za szyję, przyciągnęła
głowę i wycisnęła na ustach wilgotny pocałunek. Kiedy
wreszcie się odsunęła, wyszeptała:
 Może to sprawi, że zastanowisz się dwa razy, zanim
pójdziesz do innej kobiety.
Lucky przetrwał ten pocałunek, ponieważ potrafił
rozpoznać różnicę między damskimi kaprysami a perfidią.
Susan Young planowała to drugie. Nie cofnie się nawet przed
szantażem, by zmusić go do małżeństwa.
Kiedy wymknął się i szedł frontową alejką, grzbietem
dłoni starł z ust wspomnienie pocałunku.
Buntownik 68
Nie wzbudził w nim odrazy ani nie rozbudził emocji.
Pozostawił go całkowicie obojętnym, co nie zdarzyło się od
czasu, gdy odkrył całowanie. Szkoliła go córka kaznodziei, za
schodami na chór Pierwszego Kościoła Baptystów, w czasie
wakacyjnej szkółki niedzielnej.
Co takiego się przydarzyło między tym pierwszym
podniecającym zetknięciem ust z ustami a gorącym
pocałunkiem Susan, że zupełnie teraz nie zareagował?
Poznał smak Dovey. Właśnie to.
Barman jęknął, kiedy podniósł głowę i zobaczył, że
Lucky dosiada barowego stołka.
 Wolałbym, Lucky, żebyś załatwiał dziś interesy gdzie
indziej i pozwolił temu lokalowi na odpoczynek.
 Zamknij się i nalej mi piwa. Nie szukam kłopotów.
 I o ile pamiętam  burknął barman  to samo mówiłeś
wczoraj.
Podsunął mu kufel. Lucky pociągnął solidnie.
 Wpakowałem się w kabałę.
 Słyszałem. Całe miasto bębni, że potrzebujesz alibi na
wczorajszą noc.
 Rany, plotki w tym mieście krążą szybciej i są
dokładniejsze niż przesyłki faksem.
Wargi barmana rozciągnęły się w uśmiechu.
 Jeśli nie lubisz plotek, nie powinieneś żyć, jak to
nazywają, na świeczniku. Zwykłych ludzi fascynują działania
miejscowych znakomitości.
Lucky zaklął i wypił kolejny łyk piwa.
 Wiesz cokolwiek o tej dziewczynie?
 Nie tyle ile ty, mogę się założyć  parsknął.
Drwiący uśmiech zniknął pod wpływem ostrzegawczego
spojrzenia Lucky'ego.  No więc, chwileczkę, naturalnie rude
włosy, prawda? I to nie jest żaden świński dowcip  dodał
pośpiesznie.
Sandra Brown 69
 Ciemnokasztanowe włosy, zgadza się.
 Mniej więcej taka wysoka.  Barman sięgnął dłonią do
ramienia.
 Nie potrzebuję opisu fizycznego  przerwał
niecierpliwie Lucky.  Czy pamiętasz coś ważnego?
 Ważnego?
 Czy widziałeś, jak podjeżdża na parking? Barman
przeszukał pamięć.
 Chyba tak. Przyjechała z południa, mam wrażenie.
 Z południa.  Lucky przyswoił informację. 
Jeśli widziałeś, z jakiego kierunku nadjeżdża, to pewnie
zauważyłeś i samochód.
 Pewnie.
 Jaki był?
 Czerwony  odparł z dumą barman, zadowolony, że
może się przydać.
 Wiem, że czerwony  warknął Lucky.  Ale jakiej
marki?
 Zagranicznej chyba.
 Firma?
Barman pokręcił głową.
 Model?
Następna negatywna odpowiedz.
 Wspaniale  mruknął Lucky, podnosząc kufel do ust.
 Przecież pojechałeś za nią. Jeśli ty nie zauważyłeś, to
jak ja miałem to zrobić?
 Nieważne, myślałem, że może przypadkiem coś
dostrzegłeś. Wiesz, że nie potrafię rozpoznać producenta ani
modelu samochodu wyprodukowanego po roku 1970. Tak samo
jak ty, pamiętam tylko, że był nieduży i czerwony. Może pod
hipnozą mógłbym sobie przypomnieć numer rejestracyjny, ale
chociaż przez cały dzień wytężam pamięć, nie mogę skojarzyć
ani jednej cyfry, ani litery.
Buntownik 70
 Och...
 Co?  Lucky odwrócił się na stołku, spoglądając w
kierunku niespokojnego wzroku barmana. W
drzwiach stali Mały Alvin i Jack Ed. Zatrzymali się na
moment, widząc Lucky'ego. Pełne wyczekiwania milczenie
zapadło w całym pomieszczeniu. Po chwili obaj mężczyzni
skręcili do stolika w rogu i usiedli.
 Dwa piwa dla każdego. Szybko!  ryknął Mały Alvin.
Barman otworzył cztery butelki i ustawił je na tacy.
 Zaniosę  zaproponował Lucky uprzejmie i zsunął się
ze stołka.
 Daj spokój, Lucky, dopiero co odnowiłem...
 %7ładnych bójek. Słowo.  Lucky uśmiechnął się
najbardziej przekonująco, jak potrafił.
Z tacą w ręku podążył po szorstkiej podłodze do stolika
w rogu. Mały Alvin i Jack Ed śledzili jego ruchy spod
przymkniętych powiek.
Kiedy dotarł na miejsce, postawił tacę i powiedział:
 Na zdrowie, chłopcy.
Jack Ed skrzywił się i zaproponował, by Lucky zrobił
sobie coś, co było anatomicznie niemożliwe.
Lucky nie zwrócił uwagi na tę propozycję.
 Cieszę się widząc, że możesz dziś chodzić bez
pomocy  zwrócił się do Alvina.
Mały Alvin spojrzał na niego groznie.
 Jeszcze oberwiesz, ty sukinsynu.
 Alvin, Alvin.  Lucky z wyrzutem pokręcił głową.
 Czy tak się mówi do człowieka, który przychodzi z
propozycją pokoju?  Ruchem głowy wskazał piwo, które
Alvin przełknął niemal jednym łykiem.  To idzie na mój
rachunek.
Przynajmniej tyle mogę zrobić po naszym wczorajszym
nieporozumieniu.
Sandra Brown 71
 Nie zdołasz mnie zagadać. Spieprzaj. Twarz Lucky'ego
ściągnęła się w gniewie.
 Słuchaj, ty...
 Lucky!
Głos Chase'a przeciął gęstą atmosferę. Kątem oka Lucky
dostrzegł brata przeciskającego się między stolikami w jego
stronę.
 Nie zaczynaj na nowo, na miłość boską  ostrzegł
go Chase nerwowym szeptem.
 No, no, czyżby nasza gwiazda rodeo przybywała, by
ratować małego braciszka przed kolejnym laniem?
 zapytał złośliwie Jack Ed.
 Słyszałem, że było inaczej, Patterson.
Za młodych lat Chase ujeżdżał byki. Zarobił na tym
sporo pieniędzy i był dość popularny w kręgach kibiców rodeo.
Jednak ryzyko związane z tym sportem zawsze niepokoiło
rodziców. Z wielką ulgą przyjęli zaręczyny syna z Tanią i fakt,
że porzucił sport w pełni władz umysłowych i nie ponosząc
szwanku, jeśli chodzi o fizyczną stronę organizmu.
Chase nie dał się sprowokować. Jego niespodziewane
przybycie podziałało na Lucky'ego uspokajająco.
 Chciałem im tylko zadać kilka pytań  wyjaśnił.
 Sam chętnie to zrobię  powiedział Chase.
W przypływie wylewności Mały Alvin chwycił oparcie
krzesła rękami, które przypominały parę pytonów.
 O co?
 O pożar w naszym warsztacie  oświadczył
Chase.
 O dziewczynę, która była tu wczoraj  dorzucił ostro
Lucky.
Alvin odpowiedział Lucky'emu.
 Słyszałem, że cię rzuciła  stwierdził ze złośliwym
uśmiechem.  To fatalnie. Zawsze podejrzewałem, że twoje
Buntownik 72
sukcesy wśród płci pięknej są przereklamowane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl