[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- By być najlepszym, trzeba za każdym razem zapewniać klientowi to co naj-
lepsze - Lazzaro uśmiechnął się złośliwie.
Była sobota. Jedli lunch w jego pokoju, ale on już drugi raz odesłał jedzenie
do kucharza.
- Ja uważam, że lunch jest wyśmienity - sprzeciwiła się Caitlyn.
Od ósmej rano robiła notatki. Ból głowy towarzyszył jej, gdy Lazzaro zasy-
pywał ją swoimi odkryciami i pstrykał nerwowo palcami, by szybciej wyszukiwała
potrzebne mu dane na swoim laptopie. Odetchnęła z ulgą, gdy przyszła pora lun-
chu. Inaczej niż w australijskim ośrodku, w Romie posiłki podawano w pokojach.
Przywieziono im wózek wielkości stołu w jadalni Caitlyn, uginający się pod cięża-
rem wędlin, ciast, owoców w syropie i dzbanka z mocną kawą. A jednak Lazzaro
musiał doszukać się dziury w całym.
Ugryzła kruche cannoli wypełnione słodkim serem i dodała:
- Powiem więcej, jest boski!
- Mówisz tak, bo się nie znasz!
Boże, jaki on potrafił być zgryzliwy! Stawał się nie do poznania za dnia.
- DziÅ› sprawdzimy, jak radzi sobie konkurencja.
- Myślałam, że wybieramy się na przyjęcie pana Manciniego.
- Owszem. Ale przecież jesteśmy rywalami. Jestem pewien, że w jego hotelu
wszystko będzie doskonałe - tutaj powinno być tak samo. Musisz przygotować się
S
R
na wieczór. Twoje włosy... - Spojrzał na nią wymownie.
- Nie umyłam ich dzisiaj, bo idę do fryzjera - syknęła. - Nie myje się włosów
w dniu układania fryzury, bo oklapną!
- Dziękuję za informację. Ale chciałem tylko zauważyć, że będziesz wyróż-
niać się dziś w tłumie - w Rzymie nie ma zbyt wiele naturalnych blondynek.
- Aha. - Była pewna, że wcale nie to miał zamiar powiedzieć. - Wybrałam
jedną z sukienek, które mi przysłałeś. Nie denerwuj się, nie zawiodę cię. Więc jakie
mamy plany na resztÄ™ dnia?
- Wiesz już. Układasz fryzurę i malujesz się.
- Jest pierwsza. Przygotowania nie zajmą mi sześciu godzin!
Zmarszczył groznie czoło.
- Twoje brwi też wymagają trochę pracy.
- Słucham? - Caitlyn poczerwieniała, słysząc kolejną bezczelną uwagę.
- Spotykamy się dzisiaj z rzymską śmietanką towarzyską. Najbogatszymi i
najpiękniejszymi tego miasta. Więc radzę, żebyś zaczęła się szykować.
- Nie potrzebuję twoich rad! - wykrzyknęła. Boski lunch ciążył jej w żołądku
jak ołów. Nie po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę warto prze-
żywać te upokorzenia dla pieniędzy. Pocieszała się jedynie tym, że urok, pod któ-
rym pozostawała od ponad dwóch lat, zaczynał powoli pryskać. - A skoro już kry-
tykujemy swój wygląd... - Spojrzała na niego wściekła, że zawsze wyglądał niena-
gannie. Nie miała mu nic do zarzucenia, więc postanowiła coś wymyślić. - Masz
coś na zębach!
- Nieprawda.
- Prawda! - Caitlyn upierała się. - Wielki zielony kąsek... w tym miejscu. -
Postukała we własne zęby. - Nie chcę, żebyś się skompromitował, kiedy będziesz
obrażać swoich pracowników!
Odrzucił głowę do tyłu, roześmiał się i - co ją najbardziej rozzłościło - nie
sprawdził, czy ma rację. Trudno, pomyślała. I tak niczego tam nie ma. I, wbrew so-
S
R
bie, też wybuchnęła śmiechem.
- Już zniknęło? - zapytał z uśmiechem, który obłaskawił Caitlyn, choć przy-
rzekła sobie, że nie da się udobruchać.
- Tak! - przyznała. Faktycznie, na chwilę coś zniknęło - i, o czym dobrze wie-
dzieli, nie była to nieistniejąca drobinka między jego zębami, tylko czarna chmura,
która zawisła między nimi, gdy tylko opuścił jej łóżko.
- Leć już! - powiedział uprzejmie. Trochę zbyt uprzejmie - jak gdyby ostrze-
gał ją, by poszła sobie, dopóki panuje serdeczna atmosfera. - Miłego popołudnia!
Powinna była od razu zarzucić torebkę na ramię i udać się do swojego pokoju.
Ale tak bardzo nie chciała opuszczać Lazzara, który nagle zrobił się sympatyczny...
- Lazzaro!
Głęboki, gardłowy, a przede wszystkim znajomy głos sprawił, że podskoczy-
ła. Lazzaro wstał, przytulił i ucałował olśniewającą kobietę, która zjawiła się w po-
koju. W tym powitaniu była czułość i opiekuńczość, jakiej nigdy u niego nie wi-
działa - a już na pewno nie zaznała.
- Bonito, to jest moja nowa asystentka, Caitlyn Bell. Caitlyn, to jest Bonita
Mancini... - Uśmiechnął się nagle do Caitlyn. - Ależ ze mnie dureń. Przecież musia-
łyście się już spotkać!
- My? - Caitlyn zmarszczyła czoło, podobnie jak Bonita.
- Rozmawiałyśmy przez telefon, tak?
- Właśnie. - Caitlyn zwróciła się do Lazzara.
- Ale nigdy się nie widziałyśmy.
- A podczas twojej rozmowy kwalifikacyjnej? - Lazzaro wciąż się uśmiechał,
ale jego oczy lśniły groznie. - Przepraszam, może nie przedstawiłem was odpo-
wiednio. Bonita jest nie tylko żoną Alberta Manciniego, ale także szefową działu
PR. Dzięki temu się poznali!
- A on ciągle każe mi pracować! - Bonita roześmiała się, ale szybko spoważ-
niała i przyjrzała się uważnie Caitlyn. - Mówisz, że byłaś na rozmowie...? - zaczęła.
S
R
- Chodziło pewnie o inną sieć hoteli. - Lazzaro przerwał kłopotliwą ciszę. -
Pomyliłem się.
Ale niezręczna atmosfera pozostała. Wszyscy troje wiedzieli, że Lazzaro nig-
dy siÄ™ nie myli - przynajmniej nie w kwestiach dotyczÄ…cych pracy.
- Pójdę już. - Caitlyn zmusiła się do uśmiechu i skierowała do wyjścia.
Odkrycie, że Bonita jest Bonitą Mancini, przyprawiło ją o zawrót głowy.
Odwróciła się w ich stronę ostatni raz - w samą porę, by dostrzec, jak Lazzaro
obejmuje Bonitę i przyciąga ją do siebie, a ona opiera głowę na jego piersi, jak
gdyby tęskniła za nim od wieków.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Caitlyn spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała...
- Olśniewająco! - powiedziała na głos. I nie była to zasługa wyszczuplającego
lustra.
Fryzjerki licytowały się, która z nich ułoży jej włosy. I choć Caitlyn na po-
czątku chciała uczesać je w bezpieczny francuski kok, po kieliszku szampana i kil-
ku komplementach, które korzystnie wpłynęły na jej samoocenę, postanowiła pójść
za radą fryzjerki. Dlaczego nie miałaby wykorzystać swojego największego atutu i
pojawić się na przyjęciu z burzą jasnych loków?
Teraz loki okalały jej twarz i opadały na ramiona. Jej oczy stały się nie do po-
znania po tym, jak zajęła się nimi zręczna wizażystka.
- Uno o l'altro - wyjaśniała, uważnie przyglądając się twarzy Caitlyn, a ona
zrozumiała: mogła uwydatnić albo oczy, albo usta, ale nie jedno i drugie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Carol Lynne [Cattle Valley 28] Second Chances Oggie & Drake [TEB MM] (pdf)
- Carol Lynne [Neo's Realm 03] Crimson Moon [TEB MM] (pdf)
- 092. Wood Carol PowrĂłt do Br
- Mortimer Carol Weekend z szefem
- 273. DUO Marinelli Carol Wyznanie doktora
- 395. Marinelli Carol Najpiękniejsza kreacja
- kubus fatalista i jego pan
- 120. Rimmer Christine Ksi晜źniczki z Ameryki 02 Czarujć…cy ksić…śźe
- 09 Okruchy śÂ›mierci
- Dynastia Danforthów 11 Banks Leanne Prywatne śźycie senatora
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl