[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Po prostu byłam zajęta. Westchnął głęboko.
- Vanesso, nic nie rozumiesz...
- Ależ rozumiem, rozumiem - zaprzeczyła chłodno.
- Na miłość boską, dziewczyno, zejdz wreszcie na ziemię z tego twojego
piedestału i spróbuj się choć raz zachować jak normalny człowiek!
- Co masz na myśli? - spytała zdumiona. Położył dłonie na biurku, wstał i
potrząsnął głową.
- Wiem, co mogłaś pomyśleć, kiedy zobaczyłaś mnie w gabinecie z
Caroline, i wcale ci się nie dziwię. Ale z drugiej strony osoba, która z całą
premedytacją dopuściła się oszustwa na temat pewnego imienia, nie powinna
zbyt pochopnie nikogo osądzać. Więc może wysłuchaj mnie najpierw, zamiast
zadzierać ten twój śliczny nosek i z góry ferować wyroki.
Najbardziej zabolały ją słowa o świadomym oszustwie, toteż wbiła w
niego roziskrzony wzrok, mrużąc ze złością oczy.
- No, już lepiej. Przynajmniej zyskałem twoją uwagę. - Westchnął i
przesunął ręką po włosach. - Możesz wierzyć lub nie, ale Caroline i mnie nic nie
łączy... w potocznym sensie tego słowa. Jest moją przyjaciółką i
współpracowniczką, a kiedy weszłaś...
- Wypłakiwała ci się na ramieniu? - podsunęła Vanessa sarkastycznie.
Potwierdził ruchem głowy, wyprostował się i spojrzał na nią zwężonymi
oczami.
- 75 -
S
R
- Owszem, można to tak ująć. Ma wielkie zmartwienie, a tak się składa, że
jej kłopoty dotyczą również i mnie.
No jasne, skomentowała w duszy z goryczą.
- Ale nie w taki sposób, jak myślisz.
- Nie zamierzam wdawać się w dywagacje na temat waszych stosunków -
powiedziała sztywno, krzyżując ręce na piersiach. - I tak się składa, że ja myślę
głównie o swoich pacjentach. Więc czy mogłabym przypomnieć panu, doktorze
Lynley, że zapewne już na mnie czekają?
Potrząsnął głową, raz jeszcze głęboko wzdychając.
- Co masz przeciwko mnie, Vanesso? I dlaczego mi tego wprost nie
powiesz?
- Nie mam nic przeciwko tobie - zaprzeczyła drżącym głosem. - Mówisz
jakieÅ› bzdury.
- Czyżby? - Przez dłuższą chwilę patrzył na nią przenikliwie, a w końcu
dodał: - Pewno przynajmniej zainteresuje cię fakt, że możemy wkrótce mieć o
jednego lekarza mniej, a twoje pacjentki mogą zostać pozbawione możliwości
leczenia się u kobiety. - Widząc jej zdumiony wzrok, wzruszył tylko ramionami.
- Skoro najwyrazniej nie chcesz mnie wysłuchać, porozmawiaj może o tym z
Beth.
I z tymi słowami wyszedł z pokoju, zamykając drzwi za sobą może
odrobinę zbyt głośno.
- 76 -
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Dzień pózniej Vanessa siedziała przed Beth, czując się jak skończona
idiotka.
- Pamiętaj, że mówię ci to w zaufaniu - powtórzyła Beth. - Nic jeszcze nie
zostało oficjalnie ogłoszone.
- Oczywiście. Ale - Vanessa zaczerwieniła się - przypadkowo natknęłam
się na Prestona i Caroline, kiedy... rozmawiali. Caroline była bardzo
roztrzęsiona. Weszłam do jego gabinetu w niewłaściwym momencie.
- No cóż, to się mogło zdarzyć każdemu z nas - westchnęła Beth. -
Najgorsze jest to, że i Caroline i Mike są takimi dobrymi lekarzami, a do tego
nasza przychodnia dopiero się rozwija. Ale najwyższy czas coś z tym zrobić.
Jeśli się zdecydują na rozstanie, to jedno z nich będzie musiało odejść... Z jednej
strony bardzo potrzebna nam kobieta lekarz, a z drugiej Mike ma żonę i dzieci
na utrzymaniu... Strasznie trudna sytuacja
Vanessa siedziała jak przymurowana. Nie miała pojęcia, że Caroline jest
związana z Mike'em, a Preston pełni tylko rolę powiernika i pocieszyciela.
Teraz wszystko stało się jasne. A tak łatwo było wyciągnąć mylne wnioski!
- I co będzie dalej? - spytała bezradnie.
- Na razie radziłabym ci nie kierować do Caroline nikogo na
długoterminowe leczenie.
- Rozumiem, choć to może być trudne. Niektóre pacjentki wolą się leczyć
u kobiety.
- Wiem. Strasznie to wszystko przykre, prawda? Dwoje świetnych
lekarzy, dwoje miłych ludzi... Serce czasem potrafi spłatać człowiekowi
okrutnego figla.
Vanessa zawahała się chwilę, ale postanowiła, że teraz albo nigdy.
- Beth, czy pracowałaś tu dwa lata temu?
- 77 -
S
R
- Jestem tu od samego początku, czyli już prawie sześć lat. Dlaczego
pytasz?
- Myślałam, że możesz pamiętać moją siostrę, Tarę. Pisała do mnie do
Londynu, że leczy się prywatnie u lekarza, który zrobił specjalizację z
medycyny sportowej. Miała kłopoty z kręgosłupem, spowodowane wypadkiem
w dzieciństwie. Chciała znów jezdzić konno, ale nie mogła długo usiedzieć w
siodle.
- Powiedziałaś: Tara? - Oczy Beth rozbłysły zrozumieniem. - Tara Perry,
dziewczyna, która ze śmiertelnym skutkiem spadła z konia?
- Tak. To była moja siostra blizniaczka.
- Och, Vanesso, strasznie mi przykro. Nie skojarzyłam waszych nazwisk.
Pamiętam jej przypadek, choć nie znałam jej osobiście. Ale wydaje mi się, że
leczyła się u Caroline, nie u Prestona. Mogę to sprawdzić w komputerze. - Po
chwili potwierdziła: - Tak, miałam rację. Była pacjentką Caroline.
- A nie ma gdzieś zapisu, że korzystała z porad Prestona prywatnie?
Beth raz jeszcze zerknęła na ekran.
- Nie, nie mam tu żadnej takiej wzmianki. - Pokręciła przecząco głową. -
ZresztÄ… o ile wiem, Preston przyjmuje prywatnie tylko dawnych znajomych ze
Stanów, którym nie chce robić zawodu.
- Rozumiem. Dziękuję, Beth. Bardzo mi pomogłaś.
Czyżby aż tak skrzywdziła w myślach Prestona? Wszystko wskazuje na
to, że Tara wcale się u niego prywatnie nie leczyła, choć wynikało to z jej
listów. I na co w takim razie potrzebne jej były pieniądze, o które prosiła?
Po powrocie do domu sięgnęła na dno szafy po pudełko z listami i
zebrawszy się na odwagę, zaczęła jeszcze raz po kolei je czytać.
Przez następne dni Preston jej unikał. Wiedziała, że powinna go
przeprosić, ale nie mogła się na to zdobyć, toteż kiedy pod koniec tygodnia
zajrzał znów przez drzwi, powitała go z zaskoczeniem i zakłopotaniem.
- 78 -
S
R
- Chciałem ci tylko powiedzieć, co z Timem. Jest już po operacji kolana i
musi przez jakiś czas odpocząć, ale jeśli będzie słuchał zaleceń lekarza, to
wszystko powinno się dobrze skończyć.
- Będzie mógł wrócić do sportu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl