[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zoe. Miała nadzieję, że Alexis nigdy nie dowie się o jej
niedyskrecji.
- Czy zostaniemy na kolację na jachcie? - zapytała, gdy
Mark i Greg zeszli z pokładu.
- Znam bardzo sympatyczną tawernę w Aperi. To urocze
miasteczko było przez jakiś czas uważane za stolicę wyspy.
Możemy tam dojechać taksówką w piętnaście minut. Chyba że
wolisz zostać tu, gdzie bez trudu odnajdą cię twoi nowi
przyjaciele?
- Raczej nie można nazwać ich moimi przyjaciółmi -
powiedziała, starając się zachować spokój.
- Jednak uznałaś ich towarzystwo za milsze niż to, które
musiałaś znosić w ostatnich dniach.
- To nie w porządku! - zawołała, zaciskając dłonie na
poręczy.
- Doprawdy? Jakoś nie zauważyłem, żebyś uciekała do
swojej kabiny, gdy byli na pokładzie.
- Czułam się lepiej. Choroba morska minęła. - Zoe starała
się kontrolować emocje. - Zostałam z nimi przez grzeczność.
Wolałbyś, żebym tak jak reszta zostawiła ich zupełnie
samych?
- I tak mieli szczęście, że pozwoliłem im zostać, po tym,
jak okazało się, że celowo wprowadzili nas w błąd. Nie byli w
żadnym niebezpieczeństwie. Nie zamierzałem ich traktować
jak oczekiwanych gości! Myślałem, że ty także nie będziesz
odnosiła się do nich tak serdecznie!
- To wcale nie tak - zaprzeczyła i szukała słów, by mu
wyjaśnić powody swego postępowania. - Nieważne -
powiedziała w końcu. - Alexis, jeśli chodzi o ostatnią noc...
- O ile się orientuję, wciąż jesteśmy razem - przerwał jej
szorstko. - Znasz moje zdanie. Ostateczna decyzja należy do
ciebie.
Wszystko albo nic. Alexis nie zmieni zdania. Nie ma
potrzeby mówić mu o moich uczuciach, rozmyślała.
Zeszła pod pokład, zamiast pójść za nim do jadalni.
Zaczęła przygotowywać się do wieczornego wyjścia. Przez
najbliższą godzinę, biorąc prysznic i przebierając się, myślała
o swojej sytuacji. W. żaden sposób nie mogła znalezć dobrego
rozwiązania.
Włożyła białe spodnie z cienkiej wełenki i tę samą bluzkę,
którą miała na sobie w Place. Przejrzała się w lustrze.
Natychmiast pomyślała o Ledzie Kazantzi. Raczej nigdy nie
będzie wyglądać ani zachowywać się z taką pewnością siebie
jak ona. Może Leda nie kocha Alexisa, ale z pewnością
bardziej do niego pasuje, rozważała.
Udała się do jadalni i zobaczyła, że wszyscy rozmawiają
wesoło. Alexis właśnie śmiał się z dowcipu Christy. Wyglądał
zupełnie inaczej niż w czasie ich sprzeczki na pokładzie.
Grecy nie potrafili długo chować urazy. Zoe pomyślała, że nie
może go opuścić. Już nie wyobrażała sobie życia bez tego
mężczyzny.
Do Aperi udali się dwoma taksówkami. Zoe podziwiała
ładne domy i eleganckie ogrody z fontannami. Bujna zieleń i
ładna plaża z pewnością przyciągną wkrótce tłumy turystów,
pomyślała.
Właściciel tawerny wylewnie powitał Alexisa.
Natychmiast zarządził, by zsunąć stoliki i przynieść
dodatkowe krzesła, aby grupa mogła siedzieć razem.
Sofia przyciągała spojrzenia wszystkich mężczyzn
zgromadzonych w tawernie. Oczywiście udawała, że tego nie
zauważa. Jednak po błyszczących oczach i zaróżowionych
policzkach było widać, że cieszy ją to ciche uwielbienie. W
białej sukience i z burzą kruczoczarnych, rozpuszczonych
włosów wyglądała prześlicznie. Zoe pomyślała, że nie zna
mężczyzny, który nie byłby pod wrażeniem tego widoku. Z
pewnością mogła osiągnąć więcej niż małżeństwo z
Orestesem Antoniou.
Jedzenie rzeczywiście było wspaniałe. Muzyka także.
Alexis nie zaprotestował, gdy jeden z młodych ludzi z
sąsiedniego stolika podszedł i poprosił Sofię do tańca. Zoe
pomyślała, że musiał uznać to za zupełnie bezpieczną
rozrywkę. Dziewczyna promieniała szczęściem.
- Naprawdę chciałeś wydać ją za Orestesa? - spytała Zoe,
obserwując tańczącą parę.
- Do niczego jej nie zmuszam. Poza tym mogłaby trafić
dużo gorzej - odparł, wzruszając ramionami.
- Albo dużo lepiej.
- Tylko powinna poczekać na mężczyznę, którego
obdarzy prawdziwą miłością? - spytał i uśmiechnął się
ironicznie. - Mogłaby czekać bardzo długo. Takie uczucie to
luksus, nie konieczność.
Luksus, na który mnie nie stać, pomyślała smutno Zoe.
- Może i masz rację - powiedziała na głos, ciężko
wzdychając.
- Czy to oznacza, że pozbyłaś się wątpliwości?
Zoe rozejrzała się dookoła. Wszyscy wydawali się
pochłonięci konwersacją. Nikt nie zwracał na nich uwagi.
- Jeśli rzeczywiście tego chcesz, jestem gotowa odłożyć je
na bok - powiedziała cicho.
- Ja zdecydowałem już dawno - zapewnił tonem nie
budzącym wątpliwości. - Jeszcze wina?
- Tak, poproszę.
Zoe przyglądała się, jak jego smukłe palce obejmują
kieliszek. Zadrżała na wspomnienie ich pieszczot. Teraz nie
miała już odwrotu. Zdecydowała się.
Sofia wróciła do stolika tylko po to, by zaraz wrócić na
parkiet z nowym tancerzem. Zoe nie miała w tej chwili ochoty
na tańce, lecz nie potrafiła odmówić prośbie Davida.
- Wszystko w porządku? - spytał. - Christa mówiła, że
wyglądaliście na nieszczęśliwych.
- Małe nieporozumienie - próbowała zbyć go Zoe.
- O tych dwóch idiotów? - Potrząsnął głową ze
zdziwieniem. - %7łe też mieli czelność tak się zachować. Nie
możesz winić Alexisa za to, co o nich myśli.
- Nie winię. Ale naprawdę nie mieli wyjścia.
- Nie powinni układać tak napiętego grafiku i podróżować
bez zabezpieczenia finansowego. Nie wzięli pod uwagę nie
sprzyjających okoliczności.
- Mówisz jak bankier - drażniła się z nim Zoe. - W
każdym razie, teraz pewnie są już w drodze na Rodos.
- Jeśli znalezli darmowy transport, co jest mało
prawdopodobne. Sądzę, że jeszcze ich zobaczymy. Chociaż
Alexis raczej nie zamierza robić im jakichkolwiek przysług -
przerwał, zle odczytując wyraz jej oczu. - Nigdy nie
podejrzewałem, że zacznie kierować się sercem, a nie głową.
- Każdemu może się zdarzyć - odparta Zoe, świadoma
nagłej zmiany tematu. - Tak jak tobie i Chriście. Jedno
spojrzenie i przepadłeś.
- Racja - powiedział i uśmiechnął się do swoich
wspomnień. - Tylko że ja byłem od niego młodszy. Wygląda
na zdecydowanego.
Kieruje się swoimi bezkompromisowymi zasadami,
mogłaby dodać. A to nie gwarantuje uczuć.
Nigdzie w pobliżu nie było Marka i Grega, gdy wreszcie
wrócili na "Hestię". Po tym, co powiedział David, była pewna,
że będą gdzieś czekać przy nabrzeżu.
Alexis pocałował ją na dobranoc w oba policzki. Zoe
pragnęła dużo więcej. Chciała znów przeżyć noc namiętności.
Z trudem zwalczyła pokusę. Gdyby Alexis też tego pragnął,
dałby jej jakiś znak. Wróciła więc do swojej kajuty.
Na porannym niebie nie było najmniejszej chmurki. Lekka
bryza studziła rozpoczynający się upał. Zoe wiedziała, że
niedługo może pojawić się meltemi, silny, północny wiatr,
wiejący od strony Morza Egejskiego. Jego nagłe podmuchy
niweczą rozkład jazdy promów i zmuszają łodzie do długich
postojów w portach.
Jednak na razie zapowiadała się cudowna pogoda. Zoe
opalała się na górnym pokładzie. Dookoła uwijało się
mnóstwo łodzi. Jedni wpływali do portu, inni wyruszali
właśnie w dalszą podróż. Rybacy wracali z połowu i
rozładowywali swoje łodzie. Gwar ludzkich głosów mieszał
się z szumem fal. Zoe pomyślała, że mogłaby spędzić tu całą
wieczność.
- Na Rodos pewnie nie jest tak pięknie - odezwała się do
Christy, która stała w pobliżu.
- Na pewno ci się spodoba - zapewniła ją Greczynka. -
Chociaż nie byłam na tej wyspie od lat.
- A może ominęlibyśmy Rodos i popłynęli prosto na Kos
i Kalimnos? - zapytał zmienionym głosem Alexis, który
właśnie do nich dołączył.
- Nie, nie! - zawołała Zoe. - A ile czasu zajmie nam
dotarcie tam?
- To zależy, jak szybko będziemy płynąć - powiedział i
zacisnął gniewnie usta, patrząc w kierunku nabrzeża. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- McComas_Mary_Kay_ _OpÄtanie
- Nienacki_Zbigniew_
- 989._Colter_Cara_ _Wyspa_milosci
- Mirosław Skwarek Recepta na kryzys
- Imbert de St Amand La Cour de Louis XIV
- Mortimer Carole Angielka w Nowym Jorku
- Courths Mahler Jadwiga Przyrodnie siostry
- Diana Palmer Long tall Texans series 35 Zimowe róśźe
- (ebook pdf) XML Programming in Java
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 5 Wielki WyśÂcig
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lurixomt2.keep.pl