[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To miło, Ŝe się nią zaopiekowałeś - powiedziała Merrie, gdy wyszli na korytarz.
Wzruszył ramionami.
- Wiem, jak się czuła.
- Jak to się stało, Ŝe wróciłeś z Oklahomy?
- Wszystko jest juŜ gotowe do aukcji. Nadal nie mogę uwierzyć, Ŝe tak mnie zawiedli
w Jacobsville.
- Do tej pory nie przydarzyła im się taka pomyłka.
- Jeden błąd moŜe być bardzo kosztowny - przypomniał. - W obecnej sytuacji
ekonomicznej nawet my musimy być ostroŜni. Utrata japońskiego rynku mocno nas dotknęła,
Mam nadzieję, Ŝe wyjdziemy na swoje dzięki otwarciu rynku wewnętrznego na ekologiczną
wołowinę. Jak tam w szkole? - zmienił temat Uśmiechnęła się szeroko.
- Zdaję wszystkie egzaminy. Za dwa lata będę pracować na oddziale.
- Mogłabyś wrócić do domu, chodzić na poranne herbatki i oddawać się pracy
charytatywnej - przypomniał z uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech.
- Nic z tego. Nie jestem stworzona do łatwego, wygodnego Ŝycia. Ty teŜ nie.
NaleŜymy do gatunku cięŜko pracujących ludzi.
- To prawda. - Musnął wargami jej policzek. - Śpij dobrze.
- Zostajesz na weekend?
- Co takiego? - zdumiał się.
- Przez dwa dni ty i Ivy moglibyście spróbować się porozumieć.
- Musiałbym załoŜyć przepaskę na oczy i włoŜyć w usta knebel.
- Hej, braciszku! - zgromiła go.
- śartowałem. Jutro lecę do Denver. Mam tam wykład na temat genetycznie
modyfikowanej Ŝywności.
- Tylko nie wracaj do domu z rozbitym nosem, dobrze? Wzruszył ramionami.
Pogładziła go po twarzy.
- W porządku. Jedź walczyć o postęp. Ja pokaŜę Ivy nowy film o wyprawie na Marsa.
- Na Marsa?
- Ivy kocha tę planetę.
- Chętnie bym ją tam wysłał - rzekł w zadumie.
- Przestań. To moja najlepsza przyjaciółka.
- Czego ja dla ciebie nie zrobię. Zgoda, wyślemy ją na KsięŜyc.
- Dopiero co straciła ojca, dom, a wkrótce równieŜ straci swój spadek - powiedziała ze
smutkiem Merrie. - Z radością udusiłabym Rachel za to, co jej zrobiła!
On równieŜ miał ochotę udusić Rachel za kłamstwa, które wygadywała o Ivy. Nie
powinien był jej wierzyć. Z tego, co słyszał od innych, nigdy nie zadawała się z
męŜczyznami. Teraz juŜ był tego pewien. Dlaczego jednak Rachel tak ostro przed nim
oczerniała swoją siostrę? Być moŜe, jak twierdziła Ivy, nie chciała, aby wtrącał się w sprawę
testamentu ich ojca. Biedna Ivy. Nigdy nie dostanie ani centa, jeśli Rachel osiągnie swój cel.
- Dlaczego tak sposępniałeś? - spytała Merrie.
- Ivy przynajmniej powinna dostać dom - powiedział, zdradzając tok swoich myśli.
- Nie mogłaby tam mieszkać, nawet gdyby go odziedziczyła. Nie ma pieniędzy, aby
go utrzymać. Ledwie moŜe zapłacić za szkołę i za stancję.
- Moglibyśmy jej w tym pomóc.
- Próbowałam, ale ona jest dumna. Nie przyjmie niczego, co uznałaby za
dobroczynność.
- A więc pracuje nocami i w weekendy, aby dorobić do tych Ŝałosnych paru tysięcy,
które zostawiła jej ciotka...
- Jej siostra dzwoniła dzisiaj i powtarzała w kółko to samo na temat zatwierdzenia
testamentu. Pewnie dlatego Ivy dostała migreny. Rachel okropnie ją denerwuje.
- Musi nauczyć się jej przeciwstawiać.
- Mimo wszystko Ivy kocha Rachel. Nie ma innych krewnych. Musi się czuć bardzo
samotnie.
- Nauczy się być bardziej twarda. - Przeciągnął się. - Idę do łóŜka. Wrócę w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl