[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czyli spotykamy się podczas świąt, Nicky. Umowa stoi? - spytał ojciec.
Nicky pomyślała chwilę. Czemu nie? Przynajmniej nie będzie miała czasu rozmyślać o Win-thropie.
- Dziękuję za zaproszenie. Przyjadę! Spotykamy się pod choinką.
- Zwietnie. Przyślę po ciebie samolot.
Nicky wróciła do Chicago w miarę szczęśliwa. Niestety, następnego dnia czekała ją przykra nie-
spodzianka. Po przyjściu do biura zastała tam Becky, która przekazała jej wiadomość od Winthropa.
- Nicky, masakra! Co to za facet! Powiedział, że możesz sobie... no tak - Becky chrząknęła - w każ-
dym razie, że bez łaski, możesz sobie siedzieć wmieście, on i tak nie musi ciebie oglądać. Nie ma
sensu, żebym powtarzała ci to dokładnie. Bełkotał. Nicky, czy on przypadkiem nie popija? Moim
zdaniem był na bańce.
Na bańce? Nie, to absolutnie nie w stylu Winthropa.
- Jesteś pewna, Becky, że to był Winthrop?
- Jak dwa plus dwa jest cztery. Ale to nie wszystko. Przedtem nawrzucał telefonistce, dziewczyna chce
napisać na niego zażalenie. Nicky, coś ty mu zrobiła, że tak się wścieka?
216
Cieply wiatr
Nie miała pojęcia, ale jeśli Winthrop jest aż tak zły, to znaczy, że trochę go do niej ciągnie. Nie
pozostaje więc nic innego, jak poczekać na dalszy rozwój wypadków.
Tydzień minął, Winthrop nie dawał znaku życia. Nicky była już prawie na dnie rozpaczy. Gerald
wrócił do pracy, po cudownym miesiącu miodowym na Bahamach. Nowy Gerald, całkowicie
odmieniony. Kiedy Nicky przekazywała mu, co działo się w biurze podczas jego nieobecności, szef
niecierpliwie prze-stępował z nogi na nogę.
- Dobrze. Biorę się do roboty - powiedział, ale bez cienia entuzjazmu. - Aha, Nicky, chciałem ci coś
powiedzieć. Słyszałem, że Winthrop dzwonił tu, do firmy i chciał z tobą rozmawiać.
Nicky, oczywiście, natychmiast zrobiła się czerwona jak burak.
- No tak...
- On był wtedy pijany. Mary mi o tym powiedziała. Jak mówiła, to tak się śmiała, że trudno ją było
zrozumieć. Powiedziała mi też, że Winthrop po tym telefonie poszedł w góry. Powiedział, że nie
wolno go szukać, chce mieć święty spokój.
- Sam? A jak mu się coś stanie?
- Winthrop zna góry jak własną kieszeń. Na pewno wróci cały i zdrowy.
- Rozumiem. No cóż... Jeśli musi polatać po górach, bo mnie nie było na waszym ślubie, to jego
problem. Bo tak naprawdę to on wcale nie chciał, żebym przyjeżdżała na ranczo.
- Mary jest innego zdania.
Diana PALMER
217
- Och... Geraldzie, nie mówmy już o tym. Szybko podsunęła mu pod nos pierwszy z brzegu
list. Nie chciała już ciągnąć rozmowy o Winthropie. Gerald owszem, ale machnął ręką i zabrali się do
roboty. %7ładne z nich nie wspomniało już o nim ani słowem. Nicky była pewna, że Winthrop był zły,
bo nie poleciała jak na skrzydłach z powrotem do Montany. Stąd ten głupi wyskok z telefonem do
firmy. A był zły wyłącznie ze względów ambicjonalnych, na pewno nie dlatego, że raptem zaczęło mu
na niej zależeć.
Nie zadzwonił, nie napisał. Nadeszła Wigiha, Nicky miała nadzieję, że przynajmniej w takim dniu
Winthrop się odezwie. Ale nie. Cisza.
Po skończonej pracy życzyła szefowi wesołych świąt, poprosiła, żeby przekazał od niej życzenia
małżonce, i poleciała do Lexington.
Ojciec i Carol przyjechali po nią na lotnisko lincolnem. Kiedy przejeżdżali przez świątecznie ude-
korowane miasto, Nicky aż wzdychała z zachwytu.
- Jak za dawnych lat. Zawsze uwielbiałam miasto podczas świąt.
Ja też - przyznał ojciec. - A nasz dom też prezentuje się niezle. Zobaczysz.
- A jaki mamy dla ciebie prezent! - Oczy Carol błyszczały jak dwie gwiazdy. - Usiądziesz z wrażenia.
Trochę trudno było go zapakować, więc tylko przypięłam kokardkę.
Nicky, oczywiście, też miała dla nich prezenty gwiazdkowe. Dla ojca fajkę, dla Carol jej ulubione
218
Ciepły wiatr
perfumy. Była bardzo ciekawa, co takiego oni wyszykowali dla niej. Musiało być to rzeczywiście coś
niezwykłego, bo oboje byli tym ogromnie podekscytowani.
Rezydencja White'ów udekorowana była przepięknie, wieńcami z ostrokrzewu i kokardami z czer-
wonego aksamitu. Nicky obsypała Carol komplementami, wiadomo przecież, że to było jej dzieło,
choć Carol uczciwie przyznała, że Dominie trochę jej pomagał.
- Twój prezent jest w salonie - rzucił przez ramię ojciec, pomagając Carol zdjąć futerko z norek. - Idz
tam i obejrzyj go sobie, a my z Carol zobaczymy, co tam słychać z naszym jabłecznikiem.
- Nie pójdziecie ze mną? - spytała zaskoczona Nicky, zdejmując swój tweedowy płaszcz.
Ojciec odebrał od niej okrycie i spojrzał z aprobatą na zieloną sukienkę córki, znakomicie
podkreślającą kolor jej oczu.
- Wyglądasz bardzo ładnie. Idz sama, my naprawdę musimy zajrzeć do kuchni.
Pocałował ją w policzek, chwycił Carol pod rękę i pomaszerowali do kuchni, coś tam szepcząc po
drodze. W pewnej chwili Carol spojrzała przez ramię na Nicky i zachichotała.
Tak, zachichotała. Nicky, otwierając drzwi do salonu, pomyślała, że te święta są jednak trochę
dziwne.
Nie były dziwne, ale były po prostu... najpiękniejsze. Bo kiedy otworzyła drzwi salonu, stanęła jak
wryta. Jej prezent gwiazdkowy wcale nie leżał pod
Diana PALMER
219
wielką choinką do sufitu, lecz ubrany w elegancki szary garnitur siedział na kanapie. W szczupłej
dłoni trzymał szklaneczkę whiskey i patrzył na Nicky. Patrzył, jak to on. Groznie.
- Wesołych świąt, Nicky.
Nicky ze zdumienia otwarła usta. Winthrop miał w butonierce kokardkę. Wyglądał na trochę
zmal-tretownego, był blady, trochę rozczochrany, ale jak zawsze był najprzystojniejszym mężczyzną
na świecie!
I to był Winthrop, na widok którego serce Nicky skakało z radości.
- Masz kokardkę w butonierce - powiedziała nieswoim głosem. Dziwnie cienko.
- Tak. Przypięli mi ją, bo jestem prezentejn dla ciebie. Nie powiedzieli ci o tym?
Wstał, szklaneczkę z whiskey postawił na stoliku wystarczająco energicznie, żeby stolik zadygotał, i
zaczął podchodzić do Nicky. Utykał tylko trochę. Nie wyglądał jak milutki prezent pod choinkę. O,
nie. Miał w oczach śmierć.
I wygarnął jej.
- Nie mogę jeść, nie mogę spać, nie mogę pracować. Cały tydzień chodziłem po górach, żeby o tobie
zapomnieć. Tyle mi to dało, że jak wróciłem, znowu się urżnąłem. Po prostu... bez ciebie nie mogę
żyć!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf)
- Green, Sharon Diana Santee 3 Tanderon
- Harlequin na Ĺťyczenie 34 Rozwodu nie bÄdzie Michaels Leigh Kosztowna pomyĹka
- 34 Nature Materials 6 198 201 2007
- 34. Rebecca Hagan Lee Nieoczekiwany spadek
- Brenden Laila Hannah 34 OskarĹźenia
- Brenden Laila Hannah 09 Letni Wiatr
- Le Guin Ursula K Ziemiomorze t.6 Inny wiatr
- Diana Palmer Long tall Texans series 35 Zimowe róşe
- Diana Palmer Long Tall Texans 39 Heart of Stone
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- immortaliser.htw.pl