[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nią i już nigdy więcej jej nie dotknie?
118
Rozdział ósmy
Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów i nagle
uśmiechnął się. Ten uśmiech był jak jasne światło poran-
ka rozświetlające ciemność nocy. Wszystkie obawy Abby
rozwiały się w jednej chwili.
Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę na bekonie
i omlet z pieczarkami? - zapytał. - To jedyna potrawa,
jaką umiem przyrządzić. Kawa na pewno jest lepsza
dodał.
-Nie zauważyłabym nawet, gdyby była z torfu
- uśmiechnęła się.
Postawił półmisek, podszedł do niej szybkim krokiem,
Objął ją i pocałował z namiętnością, której przeżycia
minionej nocy nie zmniejszyły się ani trochę. Przyciągnął
do siebie jej biodra -i już wiedziała, że nadal jej pragnie.
Objęła go ramionami w pasie, odpowiedziała na
pocałunek z gotowością, która dla niej samej była czymś
nowym. Gdy podniósł głowę, spojrzała mu prosto w oczy
i bez śladu wstydu rozciągnęła wargi w zmysłowym
uśmiechu.
Myślałem, że to sen, gdy się obudziłem i ujrzałem
ciebie śpiącą w moich ramionach - wymruczał cicho.
Musiałem użyć całej siły woli, żeby nie obudzić cię
pocałunkiem i nie zacząć wszystkiego od nowa.
Stanęła na czubkach palców i pocałowała miękkimi,
kochającymi ustami.
119
- To był najpiękniejszy sen mego życia.
- Tak - powiedział. Głos miał poważny a twarz
uroczystą. Przytulił ją teraz jeszcze, po czym chwycił ją za
rękę i zaprowadził do stołu.
- Często robisz śniadanie sam, kiedy jesteś w domu?
- spytała, gdy usiedli.
Podał jej półmisek i nalał kawę w porcelanową
ozdobione różami filiżanki.
- Tylko wtedy, gdy towarzyszy mi dama.
Podniosła pytająco oczy.
- Abby - westchnął - nigdy przedtem nie przywioz-
łem tu żadnej kobiety.
Poczuła się zmieszana, nie chciała okazać, jak wielkie
ma to dla niej znaczenie. Próbowała się roześmiać.
- Ach, tak, rozumiem.
Wyciągnął dłoń i położył ją na jej dłoni.
- Chcesz, żebym ci coś wyznał? - spytał cicho. Nie
byłem z Vinnie, to znaczy, owszem, byłem, ale nie tak,
jak
myślisz. Wypiła parę drinków za dużo i zadzwoniła do
mnie, żebym ją odwiózł z przyjęcia do domu. Położyłem
ją do łóżka, ale sam do niego nie wszedłem.
- Nie musisz się przede mną tłumaczyć - wymrucza-
ła.
- Czy chodzi o to, że nie chcesz się przyznać, że jesteś
zazdrosna? - uśmiechnął się lekko.
Ona również się uśmiechnęła.
- Dokładnie o to chodzi, panie mecenasie.
Pózniej, gdy ruszyli na konną przejażdżkę po posiad-
łości McCallumów, Abby pomyślała, że nigdy przedtem
nie widziała go tak zrelaksowanego i beztroskiego, jak
teraz. Znany jej dobrze wściekły warkot gdzieś znikł,
120
podobnie jak bruzdy na jego szerokiej twarzy. Poczuła, że
niedawna obcość rozwiała się jak dym.
Zauważył, że patrzy na niego i uśmiechnął się.
- Podoba ci się? - spytał.
- Jest cudownie - powiedziała. Jechali teraz obok
siebie.
- Nauczyłam się jezdzić konno, gdy byłam małą
dziewczynką. Jeden z przyjaciół taty miał stadninę nieda-
leko naszego domu. Mogłam jezdzić, kiedy tylko miałam
ochotę.
- Jacy są twoi rodzice? - spytał.
Roześmiała się.
- Są jak słońce - odparła bez wahania. - Rosłam
wśród miłości i śmiechu. Pamiętam, że ostatecznym
argumentem w każdej kłótni było to, że ojciec zabierał
mamę do łóżka - potrząsnęła jasnymi włosami. - Niesa-
mowicie się kochali.
- Twój ojciec jest na emeryturze?
Skinęła głową.
- Tak. Mówiłam ci już, że mama z tatą mieszkają
w Panama City. Ojciec jest wciąż zajęty, jest zbyt
aktywny, żeby usiąść na miejscu i uprawiać kwiatki.
Spojrzał na nią.
Widziałem kilka doniczek w twoim mieszkaniu.
Lubię kwiaty - wyjaśniła.
Uśmiechnął się.
Muszę przyznać, że ja też czasem pomagam matce
w ogrodzie.
Grey, co myślisz o Nicky'm i Colette? - spytała po
chwili.
Westchnął głęboko i zapalił papierosa.
Myślałem o tym - powiedział. - Może trochę za
bardzo wtrącałem się w jego życie. Ciężko mi się pogodzić
121
z myślą, że jest już dorosłym mężczyzną. Przez tyle lat
pomagałem matce go wychowywać . Nie jest łatwo po
zwolić mu odejść.
Przyglądała się jego stężałej twarzy.
- Wiem. Mnie też nie było łatwo, kiedy moi rodzice
się przeprowadzali. Widuję się z nimi, oczywiście, ale to
nie to samo, co mieć ich kilka mil od siebie.
- Przyrzekam, że cię tam zawiozę. Zrobię to, jak
tylko uporam się ze sprawą White'a.
Uśmiechnęła się.
- Parę dni na słońcu ci nie zaszkodzi - powiedziała,
- Pracujesz zbyt ciężko.
- Weszło mi to w krew - przyznał. Jego oczy za
chmurzyły się.
- Nigdy nie zapomnę, jak to się stało. Bieda
zostawia!
ślad na zawsze. Ona i śmierć ojca były gorzkimi
pigułkami
do przełknięcia. Czasem zapracowuję się aż do ogłupie-
nia, żeby o tym nie myśleć, zapomnieć.
Abby miała wrażenie, że nigdy nikomu o tym nie
mówił. Nawet matce. Poczuła dziwne ciepło na sercu.
- Chodz - rzekł nagle z podnieceniem w głosie,
- Pokażę ci mgłę wstającą znad rzeki. To jest widok,
którego prędko się nie zapomina.
Ruszyli razno i po paru minutach Abby usłyszała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl