[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chrząknęła. - Chciałam się przekonać, jak zareagujesz.
Rey uśmiechnął się.
- To brzmi całkiem interesująco - oznajmił.
Wcale tak nie myślał, tak mu się tylko powiedziało. Meredith nie powinna wyciągać z
tego \adnych wniosków. A jednak zaczerwieniła się.
Nie uszło to jego uwagi. Co za iście diabelską grę oboje prowadzą? Lecz on w tej grze
będzie górą.
Ona zawsze czuła się nieswojo pod jego spojrzeniem. Jadła pieczeń, nie unosząc
wzroku znad talerza. - Lubię świe\e owoce - powiedział Rey. Nadziewał na widelec
winogrona i powoli je rozgryzał. - Są bardzo zdrowe - odrzekła.
- Dbasz o to, byśmy się prawidłowo od\ywiali wtrącił Leo. - O ile wiem, zapoznajesz
swoich pacjentów z zasadami dietetyki.
- W pewnym sensie. Doradzam im, jak zmienić złe nawyki \ywieniowe, szczególnie
wtedy, gdy ich zdrowie tego wymaga - wyjaśniła. Rey spoglądał na nią spod przymru\onych
powiek, z lekkim uśmiechem. Nie cierpiała tego ironicznego uśmiechu! - Przyniosę deser. -
Tak szybko zerwała się z krzesła, \e o mało się nie przewróciła.
- Krzesło wyraznie ci przeszkadza - powiedział \artobliwie Rey.
- To ty mi przeszkadzasz! - rzekła z gniewem.
- Ja? - Uniósł brwi ze zdziwieniem. - A có\ ja ci takiego zrobiłem?
Wyobraziła sobie, \e wali go po głowie największą patelnią w kuchni, i sprawiło jej to
niemałą przyjemność.
Wyjęła z szafy ingrediencje, jakie doda do puddingu. Ubita śmietana stała ju\ w
lodówce. Ozdobi nią ka\dą porcję. Rey skończy w tym czasie jeść owoce w sposób, jaki w
najwy\szym stopniu ją dra\nił.
Pod jej nieobecność obaj bracia rozmawiali o sprawach gospodarczych, co mianowicie
nale\y zrobić w tym miesiącu, przed Zwiętem Dziękczynienia, i w następnym. Przeszli
niebawem do innego tematu - obiadu w Zwięto Dziękczynienia.
- Zostaniesz u nas na święta, prawda? - zapytał Rey Meredith.
- Taki mam zamiar - odrzekła, bo zaplanowała ju\ sobie specjalne świąteczne dania
oraz niskokaloryczny deser. - Chyba \e chcecie wyjechać - dodała szybko.
- Cała nasza rodzina spotyka się na przyjęciu Bo\onarodzeniowym. Zwięto
Dziękczynienia ka\dy spędza ze swoimi \onami i dziećmi. Pani Lewis te\ urządza je dla
swoich dzieci, które przyje\d\ają do niej. My zazwyczaj jemy to, co zostaje z ich stołu.
- W tym roku - oświadczyła Meredith - zrobię wam wyśmienity świąteczny obiad.
- Za pół godziny mam spotkanie ze specami od marketingu - powiedział Rey,
spoglądając na zegarek.
- A ja muszę z naszym mechanikiem przejrzeć spis przedmiotów gospodarczych, jakie
trzeba nabyć - dodał Leo.
- Co sądzicie o sałatce greckiej na kolację? - zapytała Meredith. - Będzie z fetą,
jajkami i czarnymi oliwkami. Jajka, rzecz jasna, zebrałam w kurniku.
- Brzmi zachęcająco - orzekł Leo.
- Uwa\aj na ręce przy zbieraniu jajek - mruknął Rey. - Nie widziałem ostatnio w
stodole mego wę\yka.
Meredith chłodno na niego spojrzała.
- Jak spotkam tam tę bestię, wezmę ją na kij i zaniosę do stodoły - powiedziała z
wyniosłą miną.
- Wiele bym dał, \eby to zobaczyć - rzekł Rey z ironią.
Ja te\ wiele bym dała, pomyślała Meredith, śmiejąc się z siebie w duchu.
Obaj bracia skończyli pić kawę i pogrą\eni w rozmowie wyszli z pokoju.
Niebawem Meredith udała się z koszykiem do kurnika po resztę jaj. Zdenerwowały ją
głupie uwagi Reya na temat wę\a. Na pewno znowu wpełznął do kurnika i teraz tylko czeka,
by kogoś zaatakować.
Zaczerpnęła oddechu i weszła do środka. Zbli\yła się do jednego z gniazd. I
zmartwiała. W gniezdzie był wą\. Owinął się wokół jajek.
Trzęsła się cała ze strachu, ale przecie\ nie zrobi znowu z siebie widowiska. Na
podłodze dostrzegła długi, gruby kij. Nie spuszczając wzroku z wę\a, sięgnęła po kij.
- Nie przejmuj się, stary - rzekła. - Chodzi mi tylko o to, byś opuścił to gniazdo. I nie
wściekaj się. Nie zrobię ci krzywdy. - Co mówiąc, wetknęła kij pod wę\a i delikatnie uniosła
go do góry. Wą\ zachowywał się spokojnie, jeśli nie liczyć syku, jaki wydawał. Na razie więc
wszystko układało się pomyślnie. Trzymała wę\a na kiju. I trzeba przyznać - był cię\ki.
Wyciągając go z gniazda, stwierdziła równie\, \e istotnie był bardzo długi. 1 ró\nił się od
tego, którego Rey zaniósł do stodoły - ten miał brązowy grzbiet, a pod spodem był biały. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf)
- Green, Sharon Diana Santee 3 Tanderon
- Marcin Wolski PiÄ ty odcieĹ zieleni
- Diana Palmer Long tall Texans series 35 Zimowe róşe
- Diana Palmer Long Tall Texans 39 Heart of Stone
- Diana Palmer [Long Tall Texans] The Maverick (pdf)(1)
- Palmer Diana Love and Ecstasy 01 Igraszki
- 34. Palmer Diana CiepĹy wiatr
- Diana Palmer Powrot Do Arizony
- Diana Palmer Gotowa na wszystko
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ekonomia-info.htw.pl