[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żebyś po raz pierwszy w życiu spojrzał na mnie jak
na kobietÄ™.
Starałam się być beztroska, pamiętasz?  Cześć,
Nora Roberts
83
Lance. Co robisz? Też nie możesz spać?" Miałeś
na sobie czarny sweter; do twarzy ci było w czerni.
Od kilku tygodni trzymałeś mnie na dystans, byłeś
taki chłodny i nieprzystępny, co w moich oczach
czyniło cię jeszcze bardziej pociągającym. -
Uśmiechając się czule, pogłaskała go po twarzy.
- Biedny Lance. Musiałeś się czuć niezręcznie,
kiedy się tak za tobą uganiałam.
- NiezrÄ™cznie? To maÅ‚o powiedziane. - Wrzu­
cił żarzącego się papierosa do wody.
- Chciałam być dorosła, światowa - ciągnęła,
nie sÅ‚yszÄ…c irytacji w jego gÅ‚osie. - Ale nie wie­
działam, co zrobić, żebyś się mną zainteresował.
%7Å‚ebyÅ› mnie pocaÅ‚owaÅ‚. UsiÅ‚owaÅ‚am sobie przypo­
mnieć jakieś sztuczki stosowane przez aktorki
w filmach. Podniosłeś pokrywę silnika, zacząłeś
coś sprawdzać. Pewnie modliłeś się, żebym ci dała
święty spokój. Paliło się jedno małe światełko,
w powietrzu unosił się zapach oleju i benzyny.
CaÅ‚a sceneria wydawaÅ‚a mi siÄ™ szalenie roman­
tyczna. - Uśmiechnęła się szeroko. - W każdym
razie stałam za tobą, nerwowo zastanawiając się
nad tym, jak się zachować. Po chwili zaciekawiło
mnie, co przykręcasz. Usiłowałam zajrzeć ci przez
ramię, ty się wyprostowałeś, no i zderzyliśmy się.
PrzytrzymaÅ‚eÅ› mnie, żebym nie upadÅ‚a. Serce za­
częło mi walić jak oszalałe. Patrzyłeś na mnie
takim dziwnym wzrokiem. PomyÅ›laÅ‚am sobie: za­
raz mnie pocałuje. Chwyci w objęcia i pocałuje.
84 OSTATNI WIRA%7Å‚
Byliśmy jak Clark Gable i Vivien Leigh, a ten
śmierdzący smarami boks był naszą Tarą. Ale nie
pocałowałeś. Zacząłeś się wydzierać, krzyczeć, że
ciągle pętam ci się pod nogami, że jestem głupim,
rozpuszczonym bachorem. To mnie najbardziej
zabolało, ten bachor. Wszystko bym wytrzymała,
ale bachor... Za jednym zamachem zraniłeś moją
dumę, zmiażdżyłeś ego, zburzyłeś fantazje. Nie
myÅ›laÅ‚am o tym, że denerwujesz siÄ™ przed jutrzej­
szym startem. Ani o tym, że faktycznie ci prze­
szkadzam. Myślałam tylko o sobie, o tym, jaka
jestem biedna i nieszczęśliwa. Zawsze kiedy cier­
piÄ™, uruchamia siÄ™ we mnie mechanizm obronny.
Wtedy też tak było. Kiedy wybiegłam z boksu, już
cię nie kochałam. Ziałam do ciebie nienawiścią.
Delikatnie pogłaskał ją po policzku.
- Wybaczyłaś mi?
- Chyba tak. - Błysnęła zębami w uśmiechu.
- W końcu minęło już tyle lat. Właściwie to jestem
ci wdzięczna, bo przestałam karmić się ułudą. -
Ziewając szeroko, oparła głowę na jego ramieniu.
- Chodz - powiedział cicho, przytulając ją do
siebie. - Wracajmy do hotelu, zanim mi tu zaśniesz
na stojÄ…co.
ROZDZIAA PITY
Wyścig o Grand Prix Monako rozgrywa się
w samym sercu miasta. Trasa jest krótka, liczy
niecałe trzy i pół kilometra długości; zawodnicy
muszą ją przejechać sto razy. Podczas jednego
okrążenia czeka ich jedenaście zakrętów, w tym
dwa nawroty. W przeciwieństwie do innych torów,
ten nie biegnie po płaskim terenie - wznosi się
i opada; różnica poziomów dochodzi do pięć­
dziesięciu metrów. Po drodze na zawodników
czyha wiele niebezpieczeństw: krawężniki, na-
brzeżne mury, stumetrowej dÅ‚ugoÅ›ci tunel, latar­
nie, no i oczywiście lśniąca w słońcu tafla wody.
Kierowca musi być cały czas maksymalnie
OSTATNI WIRA%7Å‚
86
skupiony. Jest to wyjątkowy wyścig pod każdym
wzglÄ™dem, krótszy i wolniejszy od innych wy­
ścigów Formuły 1, lecz zdecydowanie trudniejszy
i bardziej męczący. Tu najlepiej sprawdza się
wytrzymaÅ‚ość zawodnika oraz solidność i nieza­
wodność samochodu.
Pam cudem udało się dopaść Kirka i poprosić go
o wywiad. Do startu były jeszcze dwie godziny;
w boksach panował niesamowity tłok i harmider.
W Monte Carlo boksy mieszczÄ… siÄ™ tuż nad malow­
niczą zatoką; za nimi widać łagodnie kołyszące się
na wodzie jachty i żaglówki. Pam rozejrzała się,
szukając wzrokiem Foxy. Czułaby się pewniej,
mając ją u boku. Ale Foxy nigdzie nie było widać;
no trudno.
Popatrzyła w oczy swojego rozmówcy. Zawsze
to robiła, zawsze też ubierała się elegancko. Jej
szczupła, drobna sylwetka oraz delikatne rysy
sprawiały, że ludzie tracili czujność; nie domyślali
się, że ta krucha kobieta ma przenikliwy umysł.
- Słyszałam wiele sprzecznych opinii na temat
tego toru - zaczęła, przywoÅ‚ujÄ…c na usta profesjo­
nalny uÅ›miech. -Niektórzy, zwÅ‚aszcza konstrukto­
rzy samochodów, uważają, że to, co się tu odbywa,
to spacerek, a nie wyścig. A ty jak uważasz?
- Ja to traktuję jak wyścig - odparł, popijając
kawę. - Kierowcy nie rozwijają oszałamiających
prÄ™dkoÅ›ci, rzadko przekraczajÄ… dwieÅ›cie na godzi­
nę, a na ostrych zakrętach zwalniają do czterdzies-
Nora Roberts
87
tu. Ale tu bardziej niż szybkość liczÄ… siÄ™ umiejÄ™t­
ności i wytrzymałość.
- Zawodnika czy auta?
Roześmiał się. Ku zaskoczeniu Pam oczy Kirka
przybrały jeszcze bardziej zielony kolor.
- Jednego i drugiego. W ciągu dwóch i pół
godziny zmienia siÄ™ biegi co najmniej dwa tysiÄ…ce
razy. To męczące, i dla człowieka, i dla samochodu.
Potem kwestia tunelu. Ze światła wpada się w mrok,
potem znów w jasność. ZdarzyÅ‚o siÄ™, aby wyczerpa­
ły ci się baterie? - spytał znienacka, wskazując na
magnetofon, który nosiła na ramieniu.
- Nie - odparła, nie dając się zbić z tropu.
Chrząknęła, po czym kontynuowała: - Dwa lata
temu miałeś na tym torze wypadek. Zakończyło się
złamaną ręką i skasowanym samochodem. Czy to
doświadczenie wpłynie na twoją dzisiejszą jazdę?
- Nie. A dlaczego miałoby? - Dopił do końca
kawę. Wpatrywał się w Pam w skupieniu, jakby
zupeÅ‚nie nieÅ›wiadom krążących wokół zaaferowa­
nych ludzi.
- Nie boisz się, że znów może ci się przydarzyć
kolizja? - Niecierpliwym gestem wsunęła za ucho
kilka niesfornych kosmyków, odsłaniając mały
turkusowy kolczyk. - %7łe następnym razem może
się nie skończyć na złamaniu? %7łe możesz zginąć?
Nie myślisz o tym, kiedy zbliżasz się do odcinka,
na którym się poprzednio rozbiłeś?
- Nie. - Zgniótł w ręku tekturowy kubek
OSTATNI WIRA%7Å‚
88
i rzuciÅ‚ go niedbale na bok. - Nie myÅ›lÄ™ o wypad­
ku. Myślę wyłącznie o wyścigu.
- Wykazujesz zdumiewajÄ…cÄ… beztroskÄ™. - Nie
wiedziaÅ‚a dlaczego, ale jego odpowiedz jÄ… ziryto­
waÅ‚a. Zawsze podczas wywiadu potrafiÅ‚a zacho­
wać spokój, teraz jednak czuła, że wypuściła z ręki
wodze, w dodatku wcale nie miała ochoty się po
nie schylać. - Albo arogancję. Przecież wystarczy
moment dekoncentracji, błędna ocena sytuacji na
torze, drobna usterka w bolidzie i nieszczęście
gotowe. Nieraz wyciągano cię z wraku, miałeś
połamane kości, leżałeś w szpitalu... Powiedz: co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl