[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łóżek pościel i t. p. Gdziekolwiek chcesz pojechać, musisz mieć jakieś świadectwo od wójta,
a zaledwo przyjedziesz do sąsiedniej wioski, już jesteś jakoby obcy wśród swoich, każdy na
cię z ukosa patrzy. Oto wasza pruska swoboda! I jestże czego żałować? Wolę ja tutaj, choć
niewygodnie, ale swobodnie .
Ta! Ono to tak! Ale zawsze u nas było lepiej, niż pod Moskalem .
- Powiem wam, że to jednaki tyran, tylko tu przebiera się w niedzwiedzia, a u was w
lisa. Ależ, co tam rozprawiać będziemy o starym kraju, jesteśmy w Ameryce, a w tej chwili w
lesie i czyż nam zle? Zresztą musimy tutaj uczyć się ufności w Opatrzność Bożą. Słyszeliście,
a może widzieliście i sami rozmaite klęski, jakie się zdarzały między Polakami. Ileż to razy
bliscy byli śmierci, a jednak P. Bóg ochronił. Nieraz matka zostawiała swoje niemowlę, ba-
wiące się na trawie, a sama odeszła na chwilę do jakiejś roboty, potem, gdy powróciła, z
przerażeniem spostrzegła koło dziecka jadowite pająki, a czasem i węża. Raz pewna Polka,
przychodząc w nocy do domu swojego, nastąpiła bosą nogą na węża, po ciemku czuła tylko
pod stopą coś zimnego, miękkiego a niezwykłego, dopiero przy świetle przekonała się, że to
był grzechotnik .
Księżoszku! przerywa mi jeden ze słuchaczy, tu są takie straszne węże, iż pewno
nigdy jeszcze Oni nie widzieli. Raz mi opowiadał jeden Amerykanin, że kiedy jechał konno
przez las, nagle stanął mu koń na drodze, i nie chciał iść dalej, potem począł drgać i tak trząsł
się, iż ledwo mógł ustać na nogach; oglądnął się ów Amerykanin w jedną i drugą stronę, aż tu
spostrzegł ogromnego węża, obwinionego wokoło drzewa, z otwartą paszczęką, jakoby
magnetycznie przyciągającego konia do siebie. Na próżno zmuszał konia do ucieczki, nie
ruszał się z miejsca, wtedy z konia zeskoczył i ledwo siłą z miejsca go odciągnął. Nie miał
przy sobie żadnej broni, pojechał czym prędzej do najbliższego domu, ale z powrotem już
węża nie znalazł .
Wtem dają się słyszeć stada wyjących szakali. Słyszycie, co za muzyka!
zapytałem.
Fararzu, jak my pozasypiamy, to one przyjdą tu do naszych kępów (miejsce popasu) i
będą kradły chleb, mięso, co dopadną, ognia wcale się nie boją; na polach ciągle się pali, one
już z tern się oswoiły; czują, że, gdzie ogień, tam jest coś do zjedzenia, i byle tylko koło ognia
ucichło, wnet przychodzą do obozu. Raz mi w nocy z pod głowy wyciągnęły słoninę .
- Ha! ha! to śmieszne .
Tak, śmieszne, ale prawdziwe .
- I czyż Wam głowy nie nadgryzły!
O , powtórzyli wszyscy, one człowiekowi nigdy nic nie robią, jeszcze podobnego tu
przypadku nie było, jak to się zdarza w starym kraju . .
Gwarząc tak o tym i owym, w końcu usnęliśmy wszyscy. Na drugi dzień, raniutko,
śniadanie już było przygotowane, konie dojadały obroku, i my po śniadaniu ruszyliśmy w
dalszą drogę. Już na kilka mil angielskich widzimy z dala San Antonio. Oto z tej strony
miasta polski kościół, a na probostwie drzwi otwarte; zapewne nas oczekują. 'Wreszcie
stajemy przed domem.
Po przywitaniu się, rozmowie i chwili wypoczynku, poszedłem do miasta dla
załatwienia sprawunków, jak to zwykle bywa przyjeżdżającemu ze wsi. I tak dzień zeszedł, iż
ledwo wieczorem mogłem pomówić z braćmi moimi. Po odmówieniu brewiarza i po spożyciu
wieczerzy odwiedzają nas Polacy; w końcu po krótkiej rozmowie rozchodzą się do swoich
domów; my zaś jeszcze rozmawiamy o naszych misjach, jak to zwykle w podobnych
odwiedzinach. Wreszcie zabieramy się do spoczynku. - Około północy przebudza nas jakieś
gwałtowne stukanie do drzwi.
- Kto tam? pytamy, i usłyszeliśmy głos jakiejś przerażonej kobiety: Dla Boga,
księżoszku , proszę otwierać! to ja (wymienia nazwisko).
- Czego chcecie?
,,Na rany Panienki Przeczystej (sic!) proszę otwierać! Zbliżamy się wszyscy do
drzwi, i otwieramy... a ta przestraszona kobieta prosi o spowiedz.
- Jak to, teraz, o tej porze? Idzcie do domu, a jutro rano przyjdzcie do kościoła!
Nie mogę, na rany, nie mogę, bo... bo... tam na kominku u sąsiadki siedzi diabeł,
właśnie wprost stamtąd idę i tu przybiegłam .
- A co tam bać się diabła, tym bardziej, żeście go nie widzieli w swoim domu, zresztą
nie jest on taki straszny, kiedy was zapędził do spowiedzi. Czyście go widzieli dobrze, jak
wygląda?
A jakże, widziałam, cały czarny z rożkami, i przedrzezniał się ze mnie .
- Ej, kobieto, wez święconą wodę, i idz spokojnie do domu; to jakiś błazen, nie
diabeł, pewno teraz śmieje się z was!
Nie pójdę, księżoszku , choćbym miała stać całą noc tu za drzwiami, to wolę pod
progiem waszym zginąć, niż w moim domu lub na ulicy .
Próżne było wszelkie tłumaczenie dla biednej, niespokojnej wyobrazni; musieliśmy w
końcu zadość uczynić jej prośbom, po czym spokojnie odeszła do domu.
Po odprawieniu trzydniowej misji, na czwarty dzień z rana, po nabożeństwie,
wybraliśmy się z ks. Wincentym Barzyńskim na misje do Bandery, 50 mil angielskich na
północ od S. Antonio.
Dodam tu jeszcze jeden budujący czyn ks. Barzyńskiego. %7łalił się on wtedy przede
mną na kilku swoich parafian, mówiąc, że są niespokojni, i że swoim złym wpływem bardzo
mu przeszkadzają w zaprowadzeniu porządku w parafii. Zgromiłem ich z ambony i
zagroziłem, że zabiorę im księdza. - Tego się ks. Barzyński nie spodziewał i było mu to
przykro. Wieczorem, w sekrecie przed nami, w czasie nieszporów, wstępuje na ambonę, i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Wiktor Willmann Ze wspomnien wojennych lotnika
- Holoubek Gustaw Wspomnienia z niepamiÄci
- Hannay_Barbara_ _Krzyz_poludnia_03_ _Dwa_wesela
- DeMello Anthony Modlitwa śźaby
- Axel.Petermann. .Na.tropie.zla.Raporty.profilera.(P2PNet.pl)
- Dmowski_Dzieje Rosji
- 05.WoW War Of The Ancients Trilogy 01 The Well of Eternity (2004 03)
- Amanda Quick PśÂonć ca lampa
- Megan Derr Behind The Mask
- śąukowski LesśÂaw Najwieksze klamstwa i mistyfikacje w dziejach KosciośÂa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- trzonowiec.htw.pl