[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oraz przypływu uczuć wobec Jacka, którego na szczęście wezwał pacjent spoza Bellbrook.
Dzięki Bogu strażacy mieli już pożar pod kontrolą, więc strumień pacjentów zaczął maleć.
O trzeciej odesłała Mary wraz z mężem do domu, a od szóstej oczekiwała Jacka.
Spieszyła się, ponieważ czekały na nią głodne zwierzaki Dulcie.
Na oddziale oprócz staruszków było troje pacjentów: Dulcie po wylewie, Connie,
dziewczynka z atakiem astmy, której jeszcze nie można było wypisać, oraz Cynthia, młoda
mama z noworodkiem o imieniu Liam.
Liam był jej trzecim dzieckiem. Zamierzała zostać na oddziale tylko przez dobę po
porodzie, lecz Jack, wiedząc, że Cynthia mieszka na oddalonej farmie, przekonał ją, by
zaczekała w szpitalu, aż minie zagrożenie pożarem.
Jack wrócił dziesięć po szóstej, więc wpół do siódmej było już po obchodzie. Wkrótce
potem Rhonda zmieniła Elizę.
Zwierzaki powitały ją entuzjastycznie, więc czym prędzej je nakarmiła. Marzyła o
prysznicu, ponieważ czuła na sobie swąd dymu, którym przesiąkła, kiedy opatrywała
kilkunastu strażaków.
Jednak gdy opuściła łazienkę, nie mogła sobie znalezć miejsca. Uznała, że to z powodu
zmęczenia oraz tego, co wbrew sobie czuje do Jacka.
Jest w Bellbrook od ponad dwóch tygodni, a wydaje się jej, że zna go od lat.
 Pamiętaj, że stąd wyjedziesz  powiedziała do siebie. Więc skąd to przygnębienie?
Pożar buszu obudził w niej przykre wspomnienia, a odkąd przeniosła się do Sydney,
starannie ich unikała. Gdy w telewizji pokazywano pożar lub o nim rozmawiano, zmieniała
kanał. Ale tutaj nie sposób było się od niego odciąć. Może przyszła pora zaakceptować fakt,
że w Australii pożary buszu są zjawiskiem naturalnym?
Usłyszawszy szum silnika auta Jacka, nie wiedziała, czy się cieszy, czy myśli o tym z
niechęcią. Czuła, że byłoby lepiej, gdyby nie przyjechał.
 Cześć, Elizo. Nie ukrywam, że jestem tu, aby cię zobaczyć  oznajmił od progu.
Jak on ją zna! Zaskoczyło ją również to, że jej ciało z takim entuzjazmem zareagowało na
jego przybycie.
 Proszę, wejdz.  Odwróciła się, by już nic więcej nie wyczytał z jej twarzy, zwłaszcza
tego, czego sama jeszcze sobie nie powiedziała.
On nie udaje, więc dlaczego ona to robi? Bo nie jest taka odważna. Woli sobie
wyobrażać, że on nie robi na niej najmniejszego wrażenia.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, ona na kanapie, on w fotelu. W końcu nie
wytrzymała napięcia.
 Dlaczego tu przyjechałeś?  zapytała. Wpatrywał się w nią, w jej piękne zielone oczy
elfa, który zastanawia się, czy nie wyrzucić go za drzwi.
Z tym wyrazem twarzy podobała mu się jeszcze bardziej. Dlaczego do niej przyjechał?
Przecież po drodze tłumaczył sobie, że jadąc do niej, robi wielki błąd.
 Wiem, że nie lubisz pożarów buszu, więc pomyślałem, że wpadnę się upewnić, czy
wszystko jest w porzÄ…dku.
 Wszystko jest w idealnym porządku. Dziękuję, że o mnie pomyślałeś.
 Często o tobie myślę. Westchnęła.
 Zdaje się, że oboje mamy problem.
 Domyślam się, że czujesz to samo  powiedział cicho, a ona opuściła powieki, wzięła
głęboki oddech, po czym spojrzała na niego twardo.
 Jack, to nieistotne, co czuję. Niedługo stąd wyjadę. Miałam do czynienia ze zbyt
wieloma nieodpowiednimi facetami, żeby teraz słuchać o tym, co czujesz.  Odwróciła
wzrok, z czego wywnioskował, że jeszcze nie wszystko jest stracone.
 Przynajmniej przyznajesz, że lubisz mnie tak samo jak ja ciebie.
 Nie powiedziałam tego.
 Chcę tylko dowiedzieć się, co jest między nami. Może nic. Sama stwierdziłaś, że
możemy być przyjaciółmi.
 Myliłam się.  Wzruszyła ramionami.
 Elizo, nie sądziłem, że brak ci odwagi.
 Już drugi raz zarzucasz mi tchórzostwo. Nie jestem tchórzem. I nie jestem naiwna.
Wolałabym, żebyś tu nie przyjeżdżał. Myślę, że będzie lepiej, jak sobie pojedziesz.
 A gdzie tradycyjna farmerska gościnność?
 Nie ma.
 Dobrze, Elizo. Już wychodzę. Zobaczymy się jutro w szpitalu.
W drodze do domu próbował pozbierać myśli. Lubi Elizę. Naprawdę ją lubi. Ceni jej
kwalifikacje oraz dobroć i poniekąd rozumie, co dzieje się w jej duszy. Mimo to czuł, jak
wzbiera w nim instynkt opiekuńczy oraz chęć wzięcia jej w ramiona, by ją chronić. Może
nadeszła pora odrzucić celibat? No tak, biologia się odezwała.
Przerażało go to, że pragnie jej całej. Ostatni raz, gdy tego doświadczył, spotkały go same
nieszczęścia. Uznał wtedy, że lepiej będzie, jeżeli zapomni, że jest mężczyzną, i zajmie się
otaczającą go rzeczywistością.
Dzięki wytężonej pracy nawet mu do głowy nie przyszło zaczynać życie od nowa. Ale
zjawiła się Eliza, burząc mur, którym otoczył swoje serce.
Ta kobieta jest zupełnie inna niż jego ideał: despotyczna, uparta, pracowita i
prawdopodobnie wcale go nie potrzebuje, a on wyobraża sobie Bóg wie co. Jeśli nawet się
uprze, jeśli ona odwzajemni jego uczucia, to być może zawiedzie ją tak samo, jak zawiódł
LydiÄ™.
Powinien wybić ją sobie z głowy. Ale te zielone oczy...
Jak tu spać spokojnie?
ROZDZIAA SZÓSTY
Następny dzień był nieco spokojniejszy, jakby ludzie, walcząc z ogniem, nie mieli czasu
na chorowanie. Pożar zbliżał się do miasteczka.
Eliza po nocy spędzonej na rozmyślaniach nie miała ochoty na poważne dyskusje z
Jackiem. Gdy wieczorem od niej wyjechał, jego obecność była nadal wyczuwalna w pokoju,
więc przeszła do kuchni, ale i tu nie zaznała spokoju. Wyszła na dwór. Na samym progu Roxy
polizała ją po ręce, więc mimo mroku poszła z nią na spacer. Pomyślała, że w ten sposób
wywietrzeją jej z głowy myśli o Jacku. Myśli, którymi nie mogła się podzielić nawet z psem.
Teraz, dobę pózniej, udało jej się przebrnąć przez wspólny obchód pacjentów, w trakcie
którego zgadzała się ze wszystkim, co Jack powiedział. Pod koniec miała wrażenie, że
przeistoczyła się w kiwającego głową pieska, jakiego wozi się na półce pod tylną szybą auta.
Patrzyła przez okno, gdy badał maleńkiego Liama.
 Z tym też się zgadzasz?  zapytał nagle, a ona skinęła głową.
Gdy wykrzywił wargi, rozpaczliwie usiłowała przypomnieć sobie jego słowa, ale nic to
nie dało.
 Z czym się zgodziłam?
 %7łe od pół godziny mnie nie słuchasz. %7łe cię nudzę.
Spiorunowała go wzrokiem.
 Tak, to prawda.
Zbył to uśmiechem, po czym podał jej agrafkę do pieluch.
 Zostawiam ci Liama  powiedział.  A sam pojadę do domu.
Nareszcie ma go z głowy.
 Doskonale. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl