[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kosztownych taksówek. Wsiedli do trzysta dwunastki i w milczeniu zajęli miejsca z samego
tyłu. Janusz nie patrzył nawet na córkę, która zapłakana gapiła się w okno.
Ale przywiązanie do kuzynki to jedno, a wyjazd za granicę to drugie. Janusz obawiał
się, jak Hanka zareaguje na tę propozycję. Milczał i zastanawiał się, jak zacząć rozmowę. Na
szczęście córka przyszła mu z pomocą.
- Gadałam z Adą o wyjezdzie do Kanady - powiedziała przez zatkany nos.
- Tak?
- Chciałabym wyjechać, jeżeli ty pojedziesz ze mną.
- Serio?
- Tak. Powiedz tylko słowo. Sprawdzę, co musimy pozałatwiać, wiesz, zaproszenia,
wizy, zezwolenia na pracę, wszystko zorganizuję. Jedzmy!
- Mówisz?
- Tak, tato. Jedzmy. Zacznijmy od nowa!
HANKA. Cyrk
Hanka wyszperała wszystko w internecie. Spisała ojcu, co trzeba załatwić. Zamierzali
starać się od razu o zezwolenie na stały pobyt i pracę. Czy to będzie trudne? Mietek napisał,
że nie. Zorganizuje im poświadczenie o zamiarze zatrudnienia czy co tam trzeba. W
przypadkach łączenia rodzin wizy na pobyt stały wydawano chętnie. Zero problemów. Poza
jednym.
- Trzeba będzie pojechać do Warszawy - martwiła się Hanka.
Ale Janusz postanowił wziąć wycieczkę do stolicy na siebie.
- Wypiszesz mi upoważnienie, pojadę, posłucham, co mają do powiedzenia, złożę
wnioski. Nie martw się, dam sobie radę. Szkoda, żebyśmy obydwoje brali wolne i jezdzili.
Super! Hanka zaraz następnego dnia napisała do Ady, że składają papiery. Co ma
wpisać w ostatniej sekcji jednego z wniosków? Nie rozumiała zawiłej angielskojęzycznej
instrukcji, więc Ada szybko jej ją przetłumaczyła. Poza tym wszystko szło jak z płatka.
Kanada to przyjazny ludziom kraj! Hanka kupiła sukienkę, w której zamierzała lecieć, i
rozglądała się za walizkami. Jak tylko zakończą się formalności, zamierzała spakować
najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechać. Bez mebli, bez garnków, bez żadnych innych ciężkich
rupieci.
- Wszystko wam damy na start, a potem się urządzicie - zapewniała Ada w mailach.
- Nie mogę się doczekać! - piszczała Hanka przez Skype a, dzwoniąc do Ady
ukradkiem z pracy.
I wtedy, nagle, nie wiadomo skąd, przyszedł sen. Cholerny sen. Hanka siedziała
wygodnie w przestronnej cyrkowej loży, zaraz w pierwszym rzędzie. Na krześle obok
przycupnął kruk. Jadł popcorn i nie odzywał się.
Cyrk był ogromny. Kopuła granatowego namiotu znajdowała się tak wysoko, że
znikała w mroku. Arena natomiast była rzęsiście oświetlona. Na samym jej środku stał klaun.
Miał tradycyjny makijaż. Duże, czerwono-białe usta. Błękitne powieki, pokryte farbą aż po
łuki brwiowe. Zielony nos. Pasiasta marynarka z pokaznym słonecznikiem w butonierce.
Kapelusz z gumką. Klaun jak klaun.
Huknęła skoczna muzyka. Trąbki, puzony. Ale klaun, zamiast sadzić susami wokół
areny, klaszcząc nad głową w dłonie, stał. Ręce zwisały zrezygnowane wzdłuż tułowia.
Hanka była zdegustowana. Takie przedstawienie to nie przedstawienie!
Muzyka ucichła nagle, zakończona efektownym werblem. Wyszyta cekinami kotara w
głębi odsunęła się z szelestem i na scenę wkroczył mężczyzna we fraku. Na głowie miał
wysoki i lśniący cylinder. W dłoni trzymał bat. Szedł tanecznym krokiem, a bicz wlókł się po
wysypanej piachem arenie i wił, jakby był żywy. Dyrektor! Teraz dopiero się zacznie! Hanka
poprawiła się na siedzeniu.
- Panie i panowie! - zaczął dyrektor tubalnym głosem i trzasnął batem. - Czas na nasz
popisowy numer!
Orkiestra zagrała tusz. Na arenę wbiegł czarny koń. Zadudnił kopytami. Zatrzymał się,
parskając, i stanął dęba. Tylne kopyta niemal po pęciny zapadły się w piach. Wielki ogier!
Rozwiana grzywa przypominała popołudniowy smog. Klaun zaczął szlochać. Hanka przestała
bić brawo. Co się dzieje? Na co się zanosi?
- Wsiadaj na konia! - rozkazał klaunowi dyrektor i strzelił z bicza.
Klaun posłusznie spełnił polecenie. Dyrektor zdjął cylinder i ze środka wyjął sznur.
Opasał nim klauna i porządnie przywiązał do siodła. Skończywszy, klepnął konia w zad.
Ogier ruszył wokół areny, zagrała muzyka.
- Pierwszy numer! - zawołał dyrektor i strzelił z bata.
Szuru buru, ence pence
Odpadają stare ręce!
Klaunowi odpadły ręce. Nie leciała krew. Po prostu zostały czarne dziury. Publiczność
klaskała jak opętana.
- Drugi! - strzelił bat.
Hokus pokus ogi mogi
Odpadają krzywe nogi!
Jezdzcowi odpadły nogi. Widzowie wstali z miejsc i gwizdali z zachwytu. Hanka
skuliła się na krześle.
- A na koniec najlepsze! - Dyrektor wspiął się na palce. Zmignął bicz.
Czary mary owa bowa
Odlatuje głupia głowa
Trzask i prask i ryms i łup
I zostaje zimny trup
Klaunowi odpadła głowa. Oglądający przedstawienie zwariowali. Tupali, klaskali,
wyli jak opętani. Jeszcze raz, jeszcze raz - skandowali, żądni wrażeń. Hanka zasłoniła uszy
dłońmi.
Nikt nie zwracał uwagi na głowę, która potoczyła się kawałek i zatrzymała oparta na
kikucie szyi. Cały czas płakała. Makijaż spływał. Wsiąkał w pył areny. Spod niego wyłoniła
się znana Hance twarz. Tata!
- Muszę się obudzić! - wrzasnęła Hanka. - Muszę się obudzić!
Sen trwał uparcie. Publiczność przeskoczyła przez bandę, wdarła się na arenę. Ludzie
rzucili się na resztki klauna. Wydzierali sobie części ciała, walczyli o strzępy ubrania.
- Nie, nie! - zawołała Hanka, a potem zemdlała.
JANUSZ. Podróż życia
Janusz planował jechać do Warszawy pociągiem. Ruszyłby we wtorek, tym szósta
dwanaście. Dojechałby akurat na otwarcie wydziału wizowego, złożył wnioski, a o dwunastej
wysłuchał wykładu urzędnika imigracyjnego. Potem miałby jeszcze chwilę na spacer po
stolicy, którą dosyć lubił. Po południu ruszyłby do domu.
- Brzmi dobrze! - ucieszyła się Hanka i posłała mu całusa znad obieranych
ziemniaków. Janusz uśmiechnął się. Odkąd podjęli decyzję o wyjezdzie, Hanka była radosna
jak skowronek. On zresztą też miał dobry nastrój.
W sobotę przed wyjazdem do Janusza wpadli goście. Stach i Anka, małżeństwo, które
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- CiÄ Ĺźa i namiÄtnoĹÄ 02 Banks Maya Wyspa zapomnienia
- Lien Mereta Zapomniany ogrĂłd 14 Niebezpieczna umowa
- Krenz Katarzyna KrĂłlowa pszczĂłĹ
- Buseness_Intelligence
- Bailey A. Alice Leczenie ezoteryczne
- Carol Lynne [Neo's Realm 03] Crimson Moon [TEB MM] (pdf)
- Eileen Wilks MćÂśźatka na niby
- Macomber Debbie Dobrana para
- ct500592m
- A titokzatos
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aceton.keep.pl