[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ten mi się podoba - oznajmił Tremearne. -Wysadzę was na tym skrawku płaskowyżu, za tą krawędzią, skąd
nas nie zobaczą. Potem zabiorę stamtąd kapsułę i zostanę z wami w kontakcie radiowym.
Wysiedliśmy.
- Najpierw spać - ziewnął Floyd. - To była długa noc.
Była jeszcze dłuższa, niż mu się zdawało, przy dłuższych dobach na planecie. Tremearne odleciał i ułożyliśmy
się do snu. Spaliśmy, budziliśmy się, wciąż panowała ciemność i zasypialiśmy na nowo. Przynajmniej oni
chrapali w najlepsze; mnie zbyt dużo myśli plątało się po głowie. Mieliśmy już trop prowadzący do artefaktu.
Trop, który był bezużyteczny, póki nie zaczniemy szukać. A nie mogliśmy szukać w mroku. Ja zaś miałem - ile
dni do chwili, gdy załatwi mnie trzydziestodniowa trucizna? Policzyłem na palcach. Minęło osiemnaście, a więc
pozostało dwanaście. Cudownie. A może zle policzyłem? Zacząłem od nowa przebierać palcami, po czym
wpadłem w złość na siebie. Wystarczy już tych palców. Pstryknąłem w komputer i napisałem szybki program.
Następnie dotknąłem T,  termin ostateczny" -bądz  trup", wszystko jedno - i pojawiło się jaskrawe osiemnaście
w towarzystwie migotliwych dwunastu. Nie powiem, by mi się podobał widok cyferek, ale mogłem chociaż
przestać się martwić zmiennym rezultatem odejmowania. Jakaś część mojej osobowości musiała poczuć ulgę,
ponieważ zasnąłem głęboko.
Wreszcie, z wielkimi oporami i lenistwem, niebo zajaśniało i nastał nowy dzień. Nim zrobiło się zupełnie widno,
kapitan nisko i powoli ustawił kapsułę za wzgórzami, wziął nas na pokład, a potem wypuścił po drugiej stronie
ostatniego wzniesienia.
- %7łyczę szczęścia - bąknął cokolwiek markotnie.
Zatrzasnęło się dolne wyjście, kapsuła śmignęła pionowo i rozpłynęła się w jaśniejącym świetle. Nie bardzo
zdając sobie sprawę z tego, co robię, wbiłem T do komputera. Cyferki błysnęły na moment i równie szybko
zniknęły. Ale zapadły w pamięć.
Dzień dziewiętnasty.
ROZDZIAA 12
Szliśmy przed siebie, brzask wlókł się bez końca, słońce z wielką niechęcią wciągało się nad horyzont. Dzień na
dobre jeszcze się nie zaczął, gdy stanęliśmy przed konstrukcją stanowiącą najwyrazniej początek muru.
Zaledwie pojedynczy rząd cegieł przykrytych niemal całkowicie trawą.
- Jak myślisz? - zagadnąłem, nie kierując pytania do nikogo konkretnego.
Stingo pochylił się i opukał kamień kostkami palców.
- Cegła - stwierdził.
- Czerwona - dodała rezolutnie Madonetka.
- Dziękuję, dziękuję - mruknąłem z kompletnym brakiem uznania.
Po prawej stronie cegieł ciągnęła się ledwo widoczna ścieżka; z braku lepszych pomysłów weszliśmy na nią.
- Tu jest wyżej, spójrzcie - powiedział Floyd. - Dołożono drugą warstwę.
- A tam dalej jeszcze jedną - dodała Madonetka. - Ma już trzy cegły wysokości.
- Co to jest? - zdziwił się Stingo. Pochylił się rozsuwając trawę, aby lepiej widzieć, i przesuwał po cegle l
opuszkami palców. - Na każdej cegle jest odciśnięty jakiś symbol. - Teraz patrzyliśmy wszyscy.
- Rodzaj kółka i sterczącej z niego strzały.
- Strzała... kółko - mruknąłem. Nagle błysk intuicji przeszył mi czaszkę. - Widziałem gdzieś ten symbol - tak,
oczywiście! Niech ktoś łaskawie przejdzie nad ścianą i sprawdzi, czy po drugiej stronie jest kółko z krzyżykiem.
Madonetka ze zdziwieniem uniosła śliczne brwi, pokonała zgrabnie murek, pochyliła się i spojrzała. Brwi
uniosły się jeszcze wyżej.
- Skąd wiedziałeś? Po tej stronie na wszystkich cegłach odciśnięte jest kółko z krzyżykiem.
- Biologia - powiedziałem. - Pamiętam ze szkoły.
- Tak, oczywiście - stwierdziła wracając do nas. - Symbole mężczyzny i kobiety.
Floyd szedł dalej obok ściany, raptem stanął i zawołał:
- Zwięte słowa. Tutaj na cegle widać odciśnięty napis VIROJ. Przechylił się na drugą stronę muru. - A tam...
VIRINOJ.
W miarę naszego marszu mur stopniowo sięgał coraz wyżej. Pojawiły się nowe napisy - najpierw MEN, a potem
MTUWA, HERREN, SIGNORI.
- Wystarczy - powiedziałem i zatrzymałem się. - Torby zrzuć. Teraz zrobimy sobie przerwę i przyjrzymy się
temu, co tu mamy. Komunikat wydaje się bezsporny. Spójrzcie na ścieżkę, którą idziemy. Czy po drugiej stronie
ciągnie się podobna ścieżka?
Ceglany mur sięgał nam teraz do pasa. Floyd oparł się o niego ręką, przeskoczył na drugą stronę, schylił się i
popatrzył.
- Możliwe, ale nie widać zbyt wyraznie. Kto wie, czy nie było jej tu kiedyś, ale tak bardzo zarosła trawą, że
trudno cokolwiek stwierdzić. Mogę już wrócić?
- Tak, bo najwyższy czas na decyzję. - Wskazałem na rosnący stopniowo mur. - Fundamentaloidzi mówili, że
poszli do miasta w celach handlowych. W takim razie musieli iść tędy, pewnie tą samą drogą, którą teraz
idziemy.
Madonetka skinęła głową na znak potwierdzenia -
i braku aprobaty.
- To byli sami mężczyzni, pamiętam bardzo wyraznie. Zaiste, nieczyści! Kobietom wstęp wzbroniony. A jeśli
już pokonywały tę trasę, musiały iść po drugiej stronie muru. Czego od nas oczekujesz, Jim?
- Czego oczekujemy od s i e b i e? Jak powiedziałem -najwyższy czas na decyzję. Czy trzymamy się razem, lek-
ceważąc wyrazne instrukcje? To jest pierwsze pytanie, na które musimy odpowiedzieć.
- Możemy napytać sobie biedy - odparła. - Budowa muru kosztowała dużo pracy. Jeśli więc zignorujemy komu-
nikat, na pewno wydarzy się coś nieprzyjemnego. Tak to już jest na tym świecie. Wybór należy do mnie. Przejdę
przez mur i będę szła po tamtej stronie...
- Nie - wtrąciłem. - Mur nieustannie rośnie, pozostaniemy rozłączeni, stracimy kontakt. Nic z tego.
- No trudno, ja tu nie zostanę - ani się nie wycofam. W takim razie musimy mieć kontakt, jak mówisz. Kłapnij
łaskawie radioszczęką i połącz się z kapitanem. Każ mu ściągnąć na dół kilka modułów łączności. Jeśli mamy
wykonać to zadanie prawidłowo, musimy wiedzieć, co się dzieje po obu stronach muru. Tylko ja mogę
stwierdzić, co
się dzieje -po tej.
Chwyciła torbę, wskoczyła tyłeczkiem na mur, przerzuciła nogi i uśmiechnęła się do nas z drugiej strony. Nie
byłem tym zachwycony.
- Nieważne, czy ci się to podoba, czy nie - powiedziała odczytując moje wątpliwości z wyrazu twarzy. - Tylko w
ten sposób możemy wykonać robotę. Załatw radia. Nie zapominaj, że Tremearne będzie trzymał stały nasłuch i
może przysłać komandosów w razie kłopotów kogoś z nas. Wywołaj go.
- Dobrze. Nim jednak złożymy zamówienie, zapewnijmy sobie radia właściwego typu. Mur z cegieł będzie
blokować tor radiowy. A poza tym kto wie, jaką ma dalej grubość? Może pochłaniać całe spektrum
częstotliwości i to będzie koniec. Znacie radio, którego sygnał potrafi sforsować kamień? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl