[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odwróciła się do Adriana.
- Za dużo rzeczy spadło na mnie ostatnio. Dotarło do mnie, że Isabella
dorasta i niedługo zacznie swoje własne życie. Muszę się zmierzyć z
tłumionymi od dawna uczuciami wobec mojej siostry. A najbardziej
przestraszyło mnie, że złamałam swoje postanowienie, żeby nie zbliżyć się do
żadnego mężczyzny. Nie jestem idiotką i nie zaprzeczam tym uczuciom. Prawda
jest taka, że mogłabym pójść z tobą do łóżka natychmiast, ale wiem, że nie
mogę sobie na to pozwolić. I chcę, żebyś mi w tym pomógł.
Czy ona mówi poważnie? Ma jej może teraz wyrazić swoje uznanie dla
umiejętności zrozumienia własnych uczuć? Ma jej pilnować, by już więcej nie
złamała swojego postanowienia? A co z jego uczuciami? Czy ona w ogóle
pomyślała, że utrzymywanie dystansu będzie dla niego tak samo trudne jak dla
niej?
- Nie wiem, czy cię dobrze zrozumiałem. - Starał się mówić spokojnie,
chociaż miał ochotę wybuchnąć. - Mam zadbać o to, żebyś nie poszła ze mną do
łóżka? Będziesz mogła pozwolić sobie na słabość, ale ja muszę być silny, tak?
Tego chcesz? Oczekujesz, że znów ci się oprę, tak jak za pierwszym razem?
Chyba nie masz pojęcia, z jakim trudem mi to przyszło.
Odwrócił się, by umyć ręce przed kolejną operacją. Włożył dłonie pod
strumień ciepłej wody i nacisnął pojemnik z mydłem. Ale był tak poruszony, że
zanim mydło zaczęło spływać, znów odwrócił się do Caprice z rękami
ociekającymi wodą.
- Miałaś rację, unikam kobiet z problemami, bo one zamieniły moje życie
w piekło. Dlatego już dawno obiecałem sobie, że nigdy nie zwiążę się z kobietą
po przejściach. A ty dzwigasz na sobie ogromny bagaż. Podobasz mi się. Jesteś
93
R S
fantastyczną matką. Podziwiam twoje umiejętności zawodowe i zaangażowanie.
To wspaniałe cechy, a na dodatek jesteś piękna. Najchętniej poszedłbym z tobą
do łóżka, i to zaraz, bo pociągasz mnie jak nikt inny, a ja nie jestem święty. Ale
nie zrobię tego, bo masz za dużo problemów ze sobą. Nie mówię tego po to,
żeby cię zranić. Po prostu chcę być z tobą szczery. Dlatego najlepiej będzie,
jeżeli ograniczymy się do kontaktów zawodowych. %7ładnych tematów
osobistych, żadnych żartów, bo ja ci jestem potrzebny jedynie jako anestezjolog,
a ty mnie jako chirurg. Chyba dobrze to ująłem?
Caprice zrobiła krok do tyłu. Była wstrząśnięta.
Najpierw Josefina bez ogródek mówi, co myśli o jej relacji z Isabellą, a
teraz Adrian. Zasłużyła na te słowa. Ale niełatwo jest ich słuchać, nawet jeżeli
trafiają w sedno.
- Dobrze to ująłeś - odpowiedziała. - Od dzisiaj przeniosę cię do zespołu
doktora Snowdena. Jest bardzo dobrym chirurgiem i nie ma żadnych proble-
mów, które by wam utrudniały pracę. Powiadomię go o zmianie, a ty zapoznaj
się z kartami jego pacjentów.
- Nie chciałem nic zmieniać w kwestiach zawodowych - zauważył
spokojnie. - Chodziło mi o relacje osobiste.
- Mimo wszystko uważam, że po tej szczerej rozmowie trudno byłoby
nam funkcjonować w jednej sali operacyjnej. - Jej w każdym razie byłoby
trudno. W końcu to ona przekroczyła granicę, którą sama wyznaczyła. - Pewnie
udałoby się nam zachować poprawne stosunki zawodowe, ale oprócz moich kło-
potów mamy teraz problem wspólny, prawda? A dla niego nie ma miejsca przy
stole operacyjnym. Będziemy pracować oddzielnie, a pacjenci tylko na tym
zyskają.
Starała się mówić z uprzejmym uśmiechem, ale nie była pewna, czy na jej
twarzy maluje się uprzejmość, czy grymas rozpaczy. Bo naprawdę czuła
rozpacz.
- Bardzo mi przykro, Adrian - szepnęła.
94
R S
- Mnie też jest przykro. - Odwrócił się do zlewu i zaczął myć ręce. -
Chciałbym z tobą pracować, chciałbym pójść potem z tobą do łóżka. Byłoby
nam ze sobą dobrze.
Spojrzała na niego ze smutnym uśmiechem.
- Musi pan uważać, doktorze. Czasami człowiek dostaje to, o co prosi. - A
potem, gdy już to ma, to wcale tego nie chce. Tak jak ona nie chciała ograniczać
swych kontaktów z Adrianem do pracy. Ale wypowiedziała swoje życzenie i
będzie musiała jakoś z tym żyć. Tak, trzeba bardzo uważać, kiedy się wy-
powiada swoje życzenia.
Isabella zaprowadziła mamę w miejsce, gdzie wcześniej widziała
czepiała.
- Siedziały tam, na drzewie. - Wskazała palcem. - Adrian nic nie wiedział
o czepiakach, więc musiałam mu wszystko powiedzieć.
- Naprawdę? - Caprice roześmiała się. - To bardzo miłe z twojej strony. -
Za takie chwile z córką oddałaby wszystko. Po krótkim spacerze po lunchu
poczuła się świeża i wypoczęta, jakby wszystkie problemy z Adrianem zniknęły.
- O czym jeszcze rozmawialiście? - Nie zamierzała być wścibska, po prostu
chciała odwrócić uwagę Isabelli od małp.
- O jego rozwodzie - odrzekła beztrosko.
- Rozmawiał z tobą o swoim rozwodzie? - spytała zaskoczona. Dziwny
temat na rozmowę z dzieckiem.
- Nie, to ja z nim o tym rozmawiałam. I o twoim rozwodzie też.
Jej córka rozmawia o rozwodzie? I to o jej rozwodzie z Tonym! Nic
dziwnego, że poruszyła ten temat, w końcu jest częścią jej życia. Ale Caprice
była zaniepokojona, że Isabella rozmawiała o tym z Adrianem, a nigdy z nią.
Zabolało ją to, ale starała się to przed córką ukryć.
- I co ci Adrian powiedział? - Pilnowała się, by mówić normalnym tonem.
- %7łe bardzo tęskni za Seanem.
- Za Seanem? - spytała Caprice.
95
R S
- To jego syn. Trochę młodszy ode mnie.
- Adrian ma syna? - Rozmawiali o tylu rzeczach, a nigdy o tym nie
wspomniał. To też ją zabolało, chociaż właściwie nie powinno.
- Sean jest teraz ze swoją mamą. - Isabella straciła zainteresowanie
rozmową, ukucnęła i zaczęła przyglądać się owadom. Ale one też nie na długo
przyciągnęły jej uwagę, bo wróciła do wypatrywania małp na drzewach.
- Czy Adrian mówił coś jeszcze o Seanie? - Caprice zauważyła w nim
ojcowski instynkt, widziała, jak umie dogadywać się z dziećmi, ale to... I jeszcze
na dodatek łatwiej mu było powiedzieć o tym Izabelli, a nie jej.
- Nie, nic więcej nie mówił. Oprócz tego, że jestem podobna do ciebie. To
dobrze, prawda?
- Dobrze, jeżeli chcesz być taka jak ja. - Ale sama nie była tego taka
pewna. Jej córka zasługiwała na więcej. A już na pewno na szczerość. Będzie jej
musiała powiedzieć o tylu rzeczach. Może nie tak od razu, ale w niedalekiej
przyszłości.
- Jestem zupełnie pse-przekonana, że chcę być taka jak pani doktor
Bonaventura.
Caprice roześmiała się.
- Jestem zupełnie przekonana, że sama nie umiałabym tego lepiej
powiedzieć, panno Isabello.
Z przyjemnością patrzyła na córkę, która wkładała wiele wysiłku, by
poprawnie wymawiać trudne słowa. Chciała się wyrażać jak osoba dorosła.
Isabella jest dla niej zródłem nieustającego szczęścia.
Pomyślała o Adrianie. Jak układają się jego stosunki z synem? Ma nad
nim opiekę, czy utracił ją podczas rozwodu? To dlatego nienawidzi kobiet z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl