[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szpitalem.
— Wtedy będę pewien, Ŝe śledztwo ruszy z miejsca — ciągnął Tom. — A teraz mi powiedz,
co u licha dzieje się z tobą i tą kobietą, którą masz chronić?
— Wydaje mi się, Ŝe juŜ streściłem, co zaszło nocą, i napomknąłem równieŜ, Ŝe zabieram ją
dzisiaj do domku na plaŜy.
— Nie mam nastroju do Ŝartów. Czy zamierzasz mieć romans z kimś, dla kogo pracujesz?
— Nie jestem w nic zaangaŜowany — odparł Raz, lecz bezwiednie podąŜył wzrokiem za
kobietą, która właśnie zajmowała się kotem.
— Daj spokój. Nie jestem ślepy.
Raz zacisnął pięści. Widać było, Ŝe jest wzburzony.
— Jeśli myślisz, Ŝe Sara jest...
— Nie chcę, by mój świadek był naraŜony na niebezpieczeństwo przez faceta, który przestał
uŜywać mózgu. Wywieziesz ją z miasta, ale potem przyślę jej ochroniarza z Północnej
Agencji.
— Słuchaj, manipulowałeś mną dając tę robotę. UwaŜałeś, Ŝe lepiej się poczuję, jeśli uda mi
się uchronić Sarę od śmierci, prawda? Teraz chcesz wszystko zmienić, choć oficjalnie nie
masz prawa wtrącać się w to, kogo doktor Grace zatrudniła do ochrony. Radzę, nie wtykaj
nosa w nie swoje sprawy.
- Ona jest moim świadkiem.
— O to się nie martw. W jednym miałeś rację. Zrobię wszystko, by była bezpieczna.
Coś zastanowiło Toma w głosie brata.
— Tylko jej nie podrywaj. Nie jest w twoim typie — rzucił.
— Pozwól, Ŝe sam zdecyduję. Sara nie jest tak krucha, jak ci się zdaje.
— Nie pozwolę, byś wykorzystał tę kobietę do rozwiązania własnych problemów —
powiedział Tom, zaciskając rękę na ramieniu brata.
— O czym ty gadasz? — Raz uwolnił się z uchwytu. — Nie mam takich zamiarów wobec
doktor Grace i z pewnością jej nie uwiodę. Czasami tylko z nią flirtuję.
— Nie wiem, co się z tobą dzieje. — Tom potrząsnął głową.
— Naprawdę myślisz, Ŝe moŜna igrać z uczuciami kobiety, nie raniąc jej przy tym?
Wywoływać erotyczną fascynację, a potem się wycofać?
— Tak właśnie myślę. Potrafię nad tym zapanować. A ty nie myśl, Ŝe pozjadałeś wszystkie
rozumy.
— AleŜ jesteś zadufany w sobie.
— Wprost przeciwnie. Dobrze wiesz, Ŝe dwa miesiące temu przekroczyłem pewne granice.
Miało to być zachowane w dyskrecji, lecz wiem, Ŝe gdy tylko zgłosiłem chęć opuszczenia
policji, zbadałeś okoliczności całej sprawy.
Tom nie zaprzeczył.
— A zatem wiesz, co przeŜyłem podczas wykonywania ostatniego zadania. Spałem z moją
informatorką, z dziewczyną łaj daka, którego miałem aresztować. Ale w raporcie nie
uwzględniono, Ŝe oszukiwałem Margueritte, udając prawdziwą miłość.
— Raz — przerwał porucznik — wydarzenia tamtej nocy to nie twoja wina.
— Oczywiście. To był jej błąd, prawda? Dostała za to dwie kulki. Mnie się jakoś upiekło.
Jedno drobne draśnięcie. Tylko tyle i jeszcze jeden mały problem. Impotencja — rzucił
sierŜant Rasmussin na odchodnym.
Raz zajął się pakowaniem rzeczy do samochodu, nie zwracając uwagi na Toma i Sarę. Nie
miał ochoty wdawać się z bratem w Ŝadne rozmowy po tym, jak padły słowa o impotencji.
Trudniej przyszło mu zachować obojętność wobec Sary. Postawił pudła z Ŝywnością i robótką
na drutach na tylnym siedzeniu samochodu, a resztę pakunków przeniósł do bagaŜnika.
Samochód Sary, ciemnoniebieski, czterodrzwiowy sedan był w całkiem niezłym stanie. Raz
rozmieszczał właśnie rzeczy, gdy usłyszał głos Sary:
— Mam go — powiedziała, trzymając w rękach duŜą klatkę z kotem.
Raz podszedł do niej i uwolnił ją od cięŜaru. Zwierzak za miauczał niespokojnie, gdy
policjant wsuwał klatkę do auta.
— Myślałem, Ŝe go uspokoiłaś.
— Zrobiłam to — odparła Sara, zbliŜając się do wozu.
— Jego pomruki brzmią niepokojąco. Pewnie nie wyjaśniłaś, Ŝe to olbrzym, koci mutant, gdy
pytałaś weterynarza o dawkę leku.
Została do załadowania jeszcze torba z rzeczami Raza, lecz w bagaŜniku zrobiło się ciasno.
— Brakuje miejsca, bo wcisnęłaś tam choinkę.
— To bardzo małe drzewko.
Raz pokiwał głową.
— Jedzenie, robótka na drutach, choinka z twojego pokoju. Skarbie, chcesz zabrać do
samochodu dorobek całego Ŝycia.
- Nie mam zamiaru zapominać o świętach. To duŜy samochód i znajdzie się miejsce na
wszystko — upierała się Sara, trzymając w ręku torbę Raza.
Powinien był jej pomóc, ale naprawdę nie miał ochoty wieźć choinki, która przypominała mu
wszystko, co w Ŝyciu utracił.
— Święta są za dwanaście dni. Być moŜe do tego czasu wrócisz juŜ do domu.
— BoŜe Narodzenie nie trwa tylko jeden dzień, a to nie jest właściwie prawdziwy dom —
odparła Sara i wcisnęła jakoś ba gaŜ Raza do auta. — Mam nadzieję, Ŝe wrócimy i
przynajmniej ty spędzisz święta z rodziną — ciągnęła, spoglądając uwaŜnie na swojego
ochroniarza.
Raz poczuł się okropnie. Nie wiedział, gdzie podziać wzrok. Uświadomił sobie, Ŝe Sara nie
ma bliskich, więc było jej wszystko jedno, gdzie spędzi okres świąt. Stąd to drzewko i kot
w samochodzie. Tylko, dlaczego nie znienawidziła świąt równie mocno jak on?
Zajrzał do bagaŜnika, w którym jego torba sąsiadowała z choinką i świątecznymi ozdobami.
— Teraz nie ma miejsca na twoją walizkę — westchnął.
Sięgnął do środka i wyciągnął klatkę z ciągle miauczącym kotem.
— Pojedzie z przodu — powiedział, burcząc coś pod nosem w czasie przekładania pakunków
na tylnym siedzeniu.
Przesunął fotel kierowcy tak bardzo, Ŝe ledwie zostało trochę miejsca na nogi, i jakoś wcisnął
do auta walizkę Sary.
— Na co czekasz? — warknął, widząc, Ŝe Sara jeszcze nie wsiadła do samochodu. — Mamy
przed sobą co najmniej pięć godzin jazdy i chciałbym się juŜ znaleźć na szosie.
— To mój samochód — odparła Sara, nerwowo zaciskając palce.
-Co? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl