[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zdaje się, że słyszałem, jak mówiłaś o bezstronnej
ocenie.
- Może po prostu nie wierzę w twoje pomysły
wystarczająco, żeby na nie głosować.
- I coś takiego słyszę od kobiety, która przyznaje,
że o inwestowaniu wie nader mało - mruknął.
- Nie rozumiem, dlaczego mój głos jest dla ciebie taki
ważny? Nawet gdybym głosowała  za", nie zmieniłoby
to niczyich poglądów. Do przeforsowania decyzji
potrzebujesz trzech głosów w zarządzie, a niejednego.
- Czy brałaś pod uwagę, że twój głos jest dla mnie
ważny z powodów, które nie mają nic wspólnego
z Triple I? - zapytał cicho.
- Czyli chciałeś, żebym głosowała za tobą ze
względu... ze względu na nas?
138 KLUCZ DO MIAOZCI
Przechylił się i wziął ją za rękę. Miała zmarznięte
palce.
- Tak, ze względu na nas - powtórzył. - I dlatego
przyczyna twojego ostrego sprzeciwu wobec tego, co
mówiłem wieczorem, ma duże znaczenie.
Nie naciskał, dał jej czas na przemyślenie. Maggie
głęboko wciągnęła powietrze, próbując opanować nerwy.
- Myślę, że masz rację - przyznała. - Ale nadal nie
jestem pewna, czy to cokolwiek załatwi. Już ci mówiłam,
że mój ojciec należał do ludzi, którzy nigdy nie
potrafią się oprzeć dobremu projektowi zrobienia
pieniędzy. I zawsze tracił na tym więcej, niż zarabiał.
- Czyżbyś sugerowała mi, że skoro twój ojciec...
Przerwała mu podniesieniem ręki.
- Posłuchaj mnie. To nie są jakieś akademickie
rozważania. Przez obłąkane plany ojca moja matka
i ja przeszłyśmy bardzo trudno okres. Byłam wtedy
bardzo młoda. - Głos jej drżał, ale zmusiła się, by
mówić dalej: - Stanowczo nie chcę podejmować tego
samego ryzyka, kładąc na szalę życie moje i Jordana.
- Moim zdaniem poddajesz siÄ™ dyktatowi nieszczęś­
liwych wspomnień.
- Przemawia przeze mnie zdrowy rozsÄ…dek - skon­
trowała.
- Innymi słowy, nie chcesz słyszeć o niczym, co
zagraża - lekceważąco machnął ręką w stronę kamienicy
- twojemu milutkiemu i bezpiecznemu stylowi życia.
- Jeśli uważam, że wiąże się z tym za duże ryzyko,
to nie chcÄ™.
- Czy naprawdę sądzisz, że zacznę trwonić na
prawo i lewo cudze pieniÄ…dze dla samego trwonienia?
- Sądzę, że wkraczasz na pole, którego dobrze nie
znasz. Sam to przyznałeś - przypomniała.
- Ostatnio wiele nad tym pracowałem - podkreślił.
- A poza tym lubię być człowiekiem sukcesu.
Próbował skłonić ją do zmiany zdania. Maggie
KLUCZ DO MIAOZCI 139
pomyślała o jego sile charakteru. W tym miał rację:
kiedy już coś postanowił, był zdolny poruszyć niebo
i ziemię, by to osiągnąć. Czy jednak ta determinacja
wystarczy do stworzenia nowego oblicza Triple I?
Przez chwilę kusiło ją, by poddać się pragnieniu
w jego oczach, powiedzieć mu, że ją przekonał i może
liczyć na jej głos.
Potem znowu wzięły górę wspomnienia rozpaczliwego
dzieciństwa bez pieniędzy i nadziei.
- Przykro mi, Connor - szepnęła. - Po prostu nie
mogę spojrzeć na te sprawy tak jak ty. Kocham cię
i kocham twój sposób, postępowania - powiedziała
- ale wydaje mi się po prostu, że próbujesz go teraz
zastosować w niewłaściwym miejscu.
- NaprawdÄ™ tak sÄ…dzisz? - Oczy jeszcze mu
pociemniały. Zrozumiała, że niechcący bardzo go
zraniła. - W takim razie nie mamy tematu do negocjacji.
Nie pozostało chyba nic więcej do powiedzenia.
Maggie wysiadła z samochodu, cały czas intensywnie
myśląc nad kompromisem, który umożliwiłby podjęcie
przerwanej rozmowy, ale ciężar doświadczeń przeważał.
%7ładne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy.
- Do widzenia, Connor - powiedziała niepewnie.
- Do widzenia. - Zabrzmiało to jak ostateczne
pożegnanie. Maggie przeszył dreszcz. Connor nie
mógł przecież mieć tego na myśli. Za wiele dla siebie
znaczą, żeby rzucać wszystko, ot tak.
- Miałaś ostatnio wiadomości od K.C., Maggie?
Bobbie Lewis nałożyła sobie jeszcze jeden befsztyk
i spojrzała badawczo na szwagierkę.
- On ma teraz na imię Connor - wtrącił się Jordan.
- Masz racjÄ™. Ale kiedy zestarzejesz siÄ™ tak,
jak ja, to też nie będziesz pamiętał o wszystkich
drobiazgach - Bobbie mrugnęła porozumiewawczo
do chłopca, dzieląc się z nim doświadczeniem
140 KLUCZ DO MIAOZCI
niemal trzydziestosiedmioletniej kobiety. - Tak
czy owak, ciekawi mnie, czy go ostatnio widziałaś.
- W poniedziałek na zebraniu, potem już nie
- powiedziała Maggie, starając się, by wypadło to
beztrosko.
- Widziałam go któregoś dnia - włączyła się
nieoczekiwanie Caroline Lewis. - Wpadł po południu
na herbatę. Chciał porozmawiać o Triple I.
- Wolałbym, żeby wpadł do nas - stwierdził
Jordan. - Ale musiaÅ‚by rozmawiać o czymÅ› cie­
kawszym.
- No nie, to było całkiem ciekawe - pogodnie
zauważyÅ‚a Caroline. - PróbowaÅ‚ zdobyć mojÄ… przy­
chylność dla zmian, które chce wprowadzić w Triple
I. Muszę przyznać, że ma dużą siłę przekonywania.
- Co mu powiedziałaś? - Maggie nie mogła
powstrzymać się od pytania.
- Hm, oczywiście nie mogłam go poprzeć, tym
bardziej, że chce postawić całą firmę na głowie. Ale
przedstawiał wszystko bardzo uprzejmie.
- Wspomniałam o nim, bo mnie też odwiedził,
w sklepie - powiedziała Bobbie, wycierając usta lnianą
serwetką. - Nigdy nie zgadniecie, czego chciał.
- Kupić ubranie - powiedział Jordan, traktując
wypowiedz ciotki dosłownie.
Bobbie uśmiechnęła się do niego:
- Ciepło, mały przyjacielu. Chciał porozmawiać
o strojach. Szczególnie o inwestowaniu w modę. Był
z nim facet, który wyglądał na eksperta z branży.
- Czy sprawiał wrażenie, że wie, o czym mówi?
- spytała Maggie. - Ekspert, ma się rozumieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl