[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jeszcze raz dziękuję. Teraz już sobie poradzę.
 Zaprowadzę cię do tego krzesła.
 Nie ma potrzeby.  Uprzejmość zaczęła ustępo-
wać irytacji. Chciała, żeby wreszcie sobie poszedł.
Mimo jej cichych protestów zaprowadził ją do
jedynego wolnego miejsca, po czym opierając się
o metalowe poręcze, nachylił się nad nią.
 Nawet nie próbuj protestować. Za chwilę będę
z powrotem.
92 CATHY WILLIAMS
 To niedorzeczność. Znalazłam się tu z własnej
winy i wcale mi się nie podoba, że...
Stłumił jej dalsze protesty, szybko i stanowczo
całując ją w usta, co odebrało jej mowę.
 Cóż, to miło, że coś potrafi zamknąć ci usta
 mruknął.  Idziemy.
 Dokąd?
 Zabieram cię do lekarza. To parę minut, chyba
że będzie potrzebne prześwietlenie.
 Ale jest kolejka!
Pisnęła, kiedy wziął ją na ręce i ruszył korytarzem,
otwierając sobie nogą drzwi.
 Bardzo angielska odpowiedz. Nie martw się,
ten lekarz to mój znajomy i nie pracuje na ostrym
dyżurze. Właśnie ma przerwę.
Parę minut pózniej siedziała w gabinecie, przy-
słuchując się, jak Curtis i młody lekarz w okularach
dyskutują na temat jej nogi, jak gdyby sama Tessa
została do niej doczepiona tylko przypadkiem.
Diagnoza brzmiała tak, jak się spodziewał Curtis:
skręcona, ale nie złamana. Nogę zabandażowano,
Tessie przepisano leki przeciwbólowe i dwaj męż-
czyzni zagłębili się w towarzyskiej pogawędce.
 Mam nadzieję, że w końcu będę mogła przestać
ci dziękować  powiedziała Tessa po wizycie.
Starała się, by w jej głosie słychać było wdzięcz-
ność. Curtis oczywiście nie zgodził się, by wracała
sama do domu. Chociaż z pewnością już do niego
dotarło, że Tessa nie chce go koło siebie, nadal
odgrywał rolę rycerza w lśniącej zbroi.
KAPRYSY MILIONERA 93
 Czemu mam wrażenie, że mówisz to bez prze-
konania?
%7ładnych słodkich uśmiechów. Skoro tak się dla
mnie męczy, pomyślała ze złością, to miał niejedną
okazję zrezygnować.
 Nikt nie lubi być ciężarem dla innych.
 I nikt nie lubi, kiedy jego uczynność spotyka się
z niechęcią.
 Nikt cię nie prosił o uczynność!
 Miałem cię zostawić na ulicy?  warknął.
W milczeniu odwróciła głowę. Spodziewała się
dalszych wymówek, lecz kiedy cisza się przedłużała,
ukradkiem spojrzała w jego stronę. Wyglądał przez
okno i choć nie widziała jego twarzy, bez trudu mogła
się domyślić jej wyrazu. Zacięty gniew. Okazał jej
życzliwość, starał się przełamać nudne obyczaje,
zapraszając ją na drinka, był dość uczynny, by jej
pomóc, a nawet wykorzystał swoje wpływy, chcąc jej
oszczędzić pięciogodzinnego wysiadywania w kolejce
 i co dostał w zamian? Z pewnością nie kwieciste,
płynące z serca podziękowania, jakich się spodziewał.
Tessie niemal zrobiło się go żal. Jedyne, co jej
przeszkadzało, to świadomość, jak bardzo on żałuje
jej. Musiała pohamować chęć, by walnąć go prosto
w tę egoistyczną, męską głowę. Swoją całkowicie
zdrową prawą ręką.
Dotarli do jej domu; wspaniałomyślnie pozwoliła
się odprowadzić do drzwi, a nawet wnieść do środka.
Jednak zaparzenie jej kubka kawy i przyniesienie
czegoś do jedzenia wykraczało poza dżentelmeńskie
94 CATHY WILLIAMS
przysługi. Nie chciała, żeby się kręcił po jej domu,
zostawiając swój ślad na kolejnych miejscach.
 To bardzo miłe  odezwała się z sofy, gdzie ją
położył  ale zupełnie niepotrzebne. Poza tym trudno
ci będzie w taki dzień jak dziś złapać innego taksów-
karza.
Skinął jej krótko głową i wyszedł, pozostawiając
ją z uczuciem lekkiego rozczarowania. No cóż, z pe-
wnością miał ciekawsze rzeczy do zrobienia, niż
niańczyć własną sekretarkę. Tajemniczej następczy-
ni Susie z pewnością nie podobałoby się, że została
odsunięta na dalszy plan przez asystentkę.
 Wróci za parę godzin  oznajmił Curtis, stając
z powrotem w drzwiach.  I możesz sobie darować
wymówki, że nie powinienem był tego robić.
 Jak ci się udało go namówić?  spytała cicho.
 Pieniądze. A teraz zrobię ci jajko na toście
i herbatę.  Wręczył jej pilot od telewizora.  Obe-
jrzyj coś, to oderwie twoje myśli od chorej nogi.
Ale nie od niego. Nadal była boleśnie świadoma
jego obecności. Pewnie zostawił płaszcz w holu
i podwinął rękawy spłowiałej denimowej koszuli,
odsłaniając muskularne przedramiona. Zawsze mu-
siał poluzować ubranie, kiedy zabierał się do pracy
 odpiąć parę guzików, podwinąć rękawy  jakby
pozwalało to wyzwolić jego twórczy geniusz.
Chwilę pózniej zjawił się z obiecanym jajkiem,
tostami i herbatą. Upewnił się, że Tessa siedzi wygod-
nie podparta poduszkami, po czym postawił jej tacę
na kolanach.
KAPRYSY MILIONERA 95
Podziękowała i zjadła, udając, że bez reszty po-
chłania ją świąteczny program, on zaś nie protes-
tował, pozwalając jej się łudzić przez następne pół-
torej godziny, że zdoła ignorować jego obecność.
Uświadomiła sobie, jak bardzo błędnie zinterpre-
towała jego przedłużające się milczenie, gdy zabiera-
jąc tacę, spytał, kiedy oczekuje powrotu Lucy.
 Jutro rano  odparła oschle.  Poszła się spotkać
ze znajomymi z college u i będzie nocować u jednej
z przyjaciółek.
 W takim razie...  wyciągnął rękę. Tessa spo-
jrzała podejrzliwie.  ...potrzebujesz kąpieli i ja ci
w tym pomogę.
 Chyba oszalałeś!
 Chyba tak...  mruknął cicho.
Nachylił się i zanim zdążyła go odepchnąć, pod-
niósł ją, nie zwracając uwagi na jej krzyki i wymachi-
wanie rękami.
Bez trudu znalazł łazienkę, wciśniętą między sy-
pialnię i pokój gościnny, zajmowany przez Lucy.
 A teraz  odezwał się  czy będziesz dalej
wrzeszczeć i wierzgać, aż się zmęczysz, czy będziesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl