[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozwoliła sobie odpocząć i trochę się ogarnąć. Nie ma powodu, żeby domownicy dowiedzieli się, co
zrobiła, nakrzyczeliby tylko na nią, zresztą jak najbardziej słusznie, myślała ze wstydem. A srebrny
guzik przy najbliższej okazji pokaże Bergette.
151
Ostatni raz spojrzała za siebie. Las trwał w ciszy i mroku.
Rozdział 13
- Muszę na chwilę wyjść - powiedziała Elizabeth, wstając pośpiesznie ze stołka do dojenia. - Maria,
zajmij się mlekiem.
Siostra usiadła na jej miejscu.
- Boli cię brzuch?
- Tak - Elizabeth wybiegła za drzwi.
W wygódce usiadła i objęła ramionami brzuch. Zastanawiała się, co czuje. Zwyczajny ból czy
fałszywe skurcze. Ostatnio pojawiały się one dość często. Czasami bywały bolesne, ale nie na tyle, by
nie mogła ich ukryć. Czy teraz to się już zaczyna na serio? Zgodnie z zapiskami w kalendarzu właśnie
w tym czasie może spodziewać się rozwiązania. Posiedziała jeszcze chwilę, potem wstała i
uporządkowała ubranie. Teraz miała pewność: zaczynają się skurcze. Wiedziała, że to musi potrwać,
podobnie było, kiedy rodziła Ane. Chodziła z bólem przez cały dzień, Ane przyszła na świat dopiero w
nocy. Nie ma sensu jeszcze komuś mówić, pomyślała. Natychmiast by ją zapakowali do łóżka, a
wtedy dzień będzie nieznośnie długi. Przypomniała sobie, że tamtego dnia, kiedy oczekiwała Ane,
płukała pranie w rzece. Tak jest, dzisiaj też będzie pracować jak wtedy, przynajmniej dopóki potrafi
ukryć przed domownikami, co się dzieje.
Kiedy wróciła do obory, Maria cedziła mleko.
- Przeszło ci?
Elizabeth skinęła i zabrała się do pracy. Jeśli będę
147
w ruchu, to przyśpieszę skurcze, myślała, a wtedy może dziecko urodzi się przed wieczorem. Robienie
masła przekazała Helenę.
- Zmieniajcie się z Marią - powiedziała i wyszła. Spokojnie poszła na górę. Tam wyjęła dziecięce
ubranka, które przygotowała kilka dni wcześniej: małe koszulki, kaftaniki i miękką kołderkę do
owinięcia maleństwa. Położyła je na swojej skrzyni. Potem z szafy na korytarzu wyjęła świeżą
bieliznę pościelową. Wybrała rzeczy najstarsze, mocno sprane, których nie szkoda będzie poplamić
krwią. Zaniosła to wszystko do sypialni, dołożyła czystą nocną koszulę, kilka szmat na podkłady i
czystą bieliznę. Z szuflady komody wyjęła małe nożyczki i dwie tasiemki do przewiązania pępowiny.
Miednica stała na umywalce. Najważniejsze rzeczy były więc gotowe, teraz trzeba tylko czekać.
Najpierw w szyby uderzyło kilka grubych kropel deszczu. Pierwsza zauważyła je Elizabeth.
- Musimy biec, zebrać pranie - zawołała, wstając. Na schodach jednak musiała się zatrzymać, bo
przeszył ją gwałtowny ból. Myślała, że nikt jej nie widzi, ale podbiegła Helenę.
- Co ci dolega? - spytała, chwytając ją za ramię.
- Nic takiego, brzuch mnie trochę boli. Zajmijmy się lepiej praniem, bo zmoknie - Elizabeth
wyprostowała się i zmusiła do uśmiechu, idąc w stronę sznura z bielizną. Obie miały pełne naręcza
ubrań, biegły do domu, a deszcz zacinał w plecy.
- Boże kochany, co za pogoda - westchnęła Maria, rozkładając powłoki i prześcieradła na stole. -
Zaraz wezmę się do prasowania. Trochę wilgoci nie zaszkodzi, pójdzie mi łatwiej.
Elizabeth skinęła głową i bez słowa wyszła z kuchni. Helenę ruszyła w ślad za nią.
153
- Co ty mi opowiadasz o bólu żołądka? Przecież widzę, że zaczęły się skurcze.
Elizabeth potwierdziła.
- Poprzednio też tak było, ale poród zaczął się dopiero w nocy. Nie chcę się jeszcze kłaść.
- Nie, nie, tylko spokojnie. Przygotowałaś już wszystko, co trzeba?
-Tak.
- Zwietnie. To teraz posiedz sobie w salonie. Poczytaj książkę, albo rób na drutach, zresztą co chcesz,
tylko nie bierz się do ciężkiej pracy. Obiecaj mi to.
- Będziesz przy mnie, jak to się już zacznie?
- Oczywiście, że będę. Będę cię wspierać i pocieszać, jak tylko potrafię.
Elizabeth wzięła książkę i próbowała czytać, ale wpatrywała się w litery, nie rozumiejąc, co czyta.
Wobec tego wyjęła robótkę, ale też nie potrafiła się na niej skoncentrować. Skurcze pojawiały się i
znikały, wciąż były słabe. Wiedziała, że musi zbierać siły na to, co jeszcze przed nią. Z Ane poród był
lekki, ale nie ma pewności, czy tym razem będzie podobnie.
Obserwowała deszcz, patrzyła na strumienie spływające po szybach. Westchnęła i przymknęła oczy.
Jak dobrze siedzieć w przytulnym pokoju w taką pogodę. Nieoczekiwanie uśmiechnęła się szeroko.
Za kilka godzin będzie matką dwojga dzieci. Cudowna myśl. Wkrótce pozbędzie się wielkiego
brzucha, a zamiast tego będzie tulić do piersi nowonarodzone dziecko. Maleńką istotę, wymagającą
jej obecności przez okrągłą dobę, ssącą mleko z jej piersi, rozpoznającą zapach matki. Dziecko, które
potrzebować będzie pociechy i miłości, suchych pieluch wiele razy w ciągu dnia, niewinne i bezradne.
Ale ona będzie się nim opiekować i ochraniać, jak tylko potrafi.
Ciekawe, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka?
149
Położyła rękę na brzuchu i poczuła gniewne kopanie. A jeśli urodzi się dziewczynka podobna do
Kristiana? Mieliby w takim razie jedną jasnowłosą i jedną ciemnowłosą. Albo może będzie to
jasnowłosy chłopczyk? Uśmiechnęła się. Kto się ukrywa w jej wnętrzu? Kristian otworzył drzwi i
stanął na progu.
- Elizabeth, widziałaś... - przerwał w środku zdania i przyglądał się żonie badawczo. - Co się dzieje?
- Zaczęło się - odparła, czując właśnie w tym momencie przeszywający ból.
- To muszę nagrzać wody, wezwać Helenę i doktora. Bardzo cię boli?
- Nie, no coś ty, nic się przecież jeszcze nie dzieje, Helenę o wszystkim wie, będziemy długo czekać.
- A skąd ta pewność? - podszedł do żony.
- Bo czuję. Gdyby porody odbywały się tak szybko, to Biblia mówiłaby nieprawdę.
- Co masz na myśli?
- Przecież w Biblii napisano: W bólach rodzić będziesz dzieci swoje.
Kristian uśmiechnął się.
- A to dopiero! - Ukląkł przed nią i położył ręce na jej podołku. - Czy mogę z tobą zostać? Czy może
wolałabyś położyć się w sypialni?
- Kristian, proszę cię. Możesz powiedzieć wszystkim w domu, co się dzieje, ale nie rób zamieszania.
Ja sobie radzę, czas jeszcze nie nadszedł, a jakby co, to wiem, co robić. To będzie dla mnie długi
dzień, ale pozwól, żebym sama decydowała.
Podniósł się niechętnie.
- Skoro tak uważasz... zawsze byłaś uparta. Poklepała go po dłoni.
- Bądz tak dobry i daj mi papier listowy a także coś do pisania. Zacznę pisać list do Bertine. Oni też
powinni wiedzieć, że nowy obywatel świata jest w drodze.
155
Nie śpieszyła się, pisała list wolno, z przerwami. A to pospacerowała trochę po pokoju, a to porobiła
na drutach, cały czas pogrążona w myślach. Raz po raz ktoś do niej zaglądał, pytali, czy czegoś nie
potrzebuje, czy nie jest głodna albo spragniona. W kuchni szykowano podwieczorek, ale...
Zjadła razem ze wszystkimi. Skurcze były teraz częstsze, a ból coraz większy. Mimo to Elizabeth
wciąż zwlekała. %7łeby tylko wszystko poszło dobrze! Dość się napatrzyła na porody, by sądzić, że to
oczywistość, która dokonuje się bez problemów. Jej wzrok padł na Jen-sa. Widziała w jego oczach
zatroskanie. Czy on też myśli o tamtym dniu, kiedy rodziła się Ane? Wtedy wszystko układało się
jakby samo z siebie. Chociaż Jens, biedak, nie wiedział, co robić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (19) ZÄby smoka
- Ahern Jerry Krucjata 19 Ostatni Deszcz
- Miasto z morza mrocznych wrażeń Grzegorz Lipski
- Barbara Cartland CĂłrka pirata
- Asimov Isaac Fundacja 06 Fundacja
- Zimmer Bradley, Marion Die Farben Des Alls
- Norton Andre Gwiezdni wygnancy
- Dirty Tricks George Alec Effinger
- Macdonald Ross Ruchomy cel
- Efficient Static Analysis of Executables For Detecting Malicious Behaviors
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl