[ Pobierz całość w formacie PDF ]
większego znaczenia, była przecież dzieckiem. Z tego okresu nie można jedynie zapomnieć
o mrożącym krew w żyłach spotkaniu z Tengelem Złym, do którego doprowadził flet od
Tomasa.
Tomas usiłował przekonać ją, że nie była to jej wina, lecz splot nieszczęśliwych okoliczności.
Tula kiwnęła głową, uśmiechając się z niedowierzaniem, ale wdzięczna była za te słowa
pociechy.
Kiedy wreszcie skończyła opowieść o swej podróży, Tomas westchnął:
- Po pierwsze, nie ciebie jedną należy obarczać winą za to, co się stało. W równym stopniu
winien jest twój kuzyn Eskil, bo pozwolił ci jechać tak daleko samotnie. A poza tym jestem
zdania, że twoje dobre i te nie bardzo chwalebne postępki mniej więcej się równoważą.
167
Okazałaś dobroć tym dwojgu dzieciom, no i mężczyznie, który kochał chłopców. Muszę
przyznać, że w tym wypadku postąpiłaś nadzwyczaj delikatnie.
Tula wpatrywała się w niego zdumiona.
- Naprawdę nie jesteś wstrząśnięty?
- Wiem co nieco o tym, co znaczy stać poza nawiasem społeczeństwa, Tulo, nie zapominaj
o tym! Przyznam, że trudno mi się pogodzić z wieloma punktami twej opowieści. Twoje
nadprzyrodzone zdolności i ta lodowata nienawiść... Ale rozumiem, że wszystko łączy się z
tym, co nazywasz przekleństwem Ludzi Lodu. Twierdzisz, że jesteś rozdarta, i nie mam ani
cienia wątpliwości, że to prawda! Bo jesteś dobrą dziewczyną, Tulo, która nie ma kontroli
nad swoim drugim ja, czyż nie tak?
- O, ale jest jeszcze o wiele więcej - załkała, kryjąc głowę na jego kolanach. - Nie doszłam
jeszcze do najgorszego.
Tomas w milczeniu gładził ją po włosach. Rozglądał się po swym pokoju, w którym robiło się
coraz ciemniej. Zapadał zmrok. Uświadomił sobie swą niepojętą samotność. Nie chciał do
niej wracać, za nic na świecie!
- Cóż może być gorszego niż odebranie życia drugiemu człowiekowi? - zapytał cicho.
- Tomasie... ja... jestem straszna także, jeśli chodzi o intymną sferę życia człowieka.
- Wydawało mi się, że masz tylko jedno doświadczenie. Z mordercą dzieci, który cię
zgwałcił,
- To prawda. Ale noszę w sobie ogień, którego nie da się ugasić. Dotknięte kobiety z Ludzi
Lodu często bywają właśnie takie. A ja należę do najgorszych pod tym względem.
- Uważam, że nie możesz tak mówić. Nigdy przecież...
- Tak, ale pragnęłam tego, bardzo. Moje potrzeby były takie silne, takie gwałtowne, że... Nie,
nie mogę ci o tym powiedzieć!
- Myślisz, że ja za tym nie tęskniłem? %7łe nie załamywałem się i nie płakałem gorzko nad
moimi żądzami?
Tula na chwilę zapomniała o sobie i usiadła wyprostowana.
- A więc ty możesz...? Ta znaczy, że nie jesteś... całkiem sparaliżowany?
- Nie - odparł, czując, że rumieniec oblewa mu twarz. - Choć przez wiele lat tego pragnąłem.
Aż do...
168
Rozpromieniła się.
- Aż do chwili, kiedy mnie spotkałeś?
Pokiwał głową, uśmiechając się z zawstydzeniem.
- Och, Tomasie! - westchnęła z głębi serca. - A więc mogę opowiedzieć ci o demonach!
Usłyszał więc całą tę zadziwiającą historię. Raz wtrącił, że były to na pewno postacie z jak
najbardziej naturalnych erotycznych snów, ale Tula szybko wyprowadziła go z błędu,
opowiadając o ostatnich dramatycznych zajściach na strychu Grastensholm. Nadal jeszcze
mogła zademonstrować szramy, ślad ataku szarego ludku. Z jego szponów uratowały ją
właśnie cztery demony i od tej prawdy nie dało się uciec.
Była to ostatnia rzecz, jaką Tula miała do powiedzenia. Uznała, ze zbędne będzie dręczenie
Tomasa opowieścią o pożądaniu, jakie wzbudził w niej Micke, a potem podoficer. Ponieważ
pożądanie miało tak niewiele wspólnego z miłością czy z głębszymi uczuciami w ogóle, nie
chciała sprawiać Tomasowi jeszcze większej przykrości. Raz już zresztą mu o nich
wspomniała - powiedziała, że chcieli się z nią kochać, a ona odpowiedziała im na to zbyt
brutalnie.
Teraz znów przylgnęła mocno do jego ramienia.
- Tomasie, to takie niezwykłe! Muszę wyznać, że bardzo często w mężczyznach, których
spotykałam, upatrywałam partnerów do nocnych igraszek. Zawsze jednak odwracałam się
od nich. Ale teraz... Teraz erotyka znaczy dla mnie tak mało. Bo miłość to przecież o wiele,
wiele więcej! Tak, chyba ty mi to mówiłeś kiedyś, już dawno temu - powiedziała ze
śmiechem. - Dawno? Upłynął przecież tylko rok, a mnie wydaje się, jakby całe życie!
Tomas nic nie powiedział. Nie wiedział, jak powinien zareagować na jej zwierzenia. Ale
drgnął, słysząc jej następne słowa:
- Wiesz - Tula nie przestawała się uśmiechać. - W tej godzinie szczerości najlepiej będzie,
jak wyznam ci jeszcze coś. Czy uwierzysz, że kiedy odwiedziłam cię po raz drugi, miałam
wobec ciebie bardzo niecne zamiary?
- Jakież to?
- Zamierzałam cię uwieść! Chciałam sprawdzić, czy jesteś w stanie się kochać. Pragnęłam
zrobić coś dla ciebie, pomóc ci w twej erotycznej samotności. Poczuć się szlachetnie.
Oczywiście oszukiwałam samą siebie, prawda była inna, zwyczajnie miałam na ciebie
ochotę, ale nie chciałam się do tego przyznać. I stało się zupełnie odwrotnie, to ty byłeś
miłosierny, a ja nieszczęśliwa. Całkiem zapomniałam o swoich zamysłach. Na szczęście! Co
byś sobie o mnie pomyślał?
Tomas śmiał się szczerze i radośnie.
169
- Tak wiele bym pewnie nie myślał, raczej bym działał.
I Tula wybuchnęła śmiechem.
- Mimo wszystko cieszę się, że nic się wtedy nie wydarzyło. Nie miałabym na co się cieszyć.
- Niech mnie Bóg strzeże. Tak szybko kończysz swoje romanse?
- Dobrze wiesz, że wcale nie o to mi chodziło - powiedziała, tuląc się do niego. -
Powodowała mną ciekawość, by dowiedzieć się, jak to jest. Bo tamto było po prostu
wstrętne, odrażające.
Zadrżała na samo wspomnienie.
- Myślę, że to może być piękne - rzekł Tomas.
- Ja też, jeśli ludzie naprawdę się kochają.
Tula jednak nie była wcale taka pewna, jak by się mogło wydawać. Nagle użaliła się
drżącym głosem:
- Nie, Tomasie, to nieprawda. Podejrzewam, że ja nie jestem zdolna do głębszych uczuć.
Boję się, że jestem jak Sol, ona nie mogła pokochać żadnego ziemskiego mężczyzny, tylko
Szatana.
- Ale ty nie masz chyba nic wspólnego z Szatanem?
- Nie.
Ale za to z demonami, dodała w myśli Tula. Czy tylko one mogą mnie zaspokoić? I jak
naprawdę będzie z miłością? Czy umiem kochać?
Ach, tak bardzo lubię Tomasa! Jego życzliwość, jego sympatyczna twarz z niebieskimi
oczami o ciemnych rzęsach, wyraziste usta, otoczone zmarszczkami goryczy... Smutek, ból,
bijący z każdej linii twarzy... Włosy, układające się w loki, które okalają twarz... A dłonie? To
chyba to, co ma najładniejszego... Silne, z mocnym rysunkiem mięśni i ścięgien, a zarazem
takie delikatne... Szerokie barki, duże, twarde mięśnie ramion, którymi mnie obejmuje...
Poczucie bezpieczeństwa, jakie mi daje...
Ale jak jest z jego nogami?
Nogi!
- Ach, Tomasie, zapomniałam o najważniejszym!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Jennifer Murgia Gwiazda anioĹa
- JERZY PILCH Pod Mocnym AnioĹem
- Anderson Poul Wojna Skrzydlatych
- Ballard, J. G Mitos del Futuro Proximo
- Jerome_Jerome_ _Trzech_panow_w_lodce
- Life in the Woods
- Heinrich BÄśll Racconti umoristici
- Dean Ing Flying To Pieces
- Sword of the Guardian Merry Shannon
- Dickson Gordon R. Smok i Jerzy 1 Smok i Jerzy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- trzonowiec.htw.pl