[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chcecie?
- Ona mówi, że ma wiadomość od Sanforda. Lisie przebiegł przez plecy chłodny dreszcz. Nie
mogła dłużej zaprzeczać, że ci faceci znają Chucka. Jeżeli to oznacza potwierdzenie jej podejrzeń, wy-
szła na kompletną idiotkę. Wezbrały w niej gniew i frustracja. Jak mogła być aż tak naiwna?
Mężczyzna na progu kiwnął szorstko głową, żeby weszła. Po chwili drzwi zatrzasnęły się za nią.
WYZCIG Z CZASEM 175
Uświadomiła sobie ze strachem, że Sam już nie może jej widzieć. Była zdana wyłącznie na siebie.
- Siadaj.
Opadła na krzesło. Na sofie siedziało trzech ludzi. Jeden czyścił broń, dwaj grali w karty.
Facet, który ją wpuścił, wyszedł z pokoju. Przyglądała się, jak ścienny zegar odmierza sekundy. Po
minucie i dwustu uderzeniach jej serca mężczyzna wrócił.
- Tędy - mruknął.
Podążyła za nim wąskim korytarzem do przestronnego pomieszczenia, które powstało po wyburzeniu
ściany dzielącej dwie sypialnie. Na rozkładanej kanapie zasiadał Lii Watts, mając po obu bokach
półnagie kobiety. Zmierzył Lisę wzrokiem od stóp do głów, po czym szturchnięciami przynaglił dziw-
ki, by opuściły pokój. Mijając Lisę, obrzuciły ją kosymi spojrzeniami.
- Masz niezły tupet, skoro ośmieliłaś się tu przyjść. - Poprawił lśniące łańcuchy na szyi. - Czego
znowu chce Sanford? Powiedziałem mu, żeby więcej nie zawracał mi głowy. Nie będę już przy-
jmował od niego poleceń, skoro zostałem następcą Starego.
Znów przeniknął ją lodowaty dreszcz.
- W takim razie pewnie nie spodoba ci się wiadomość od niego.
Watts wyciągnął spod poduszki czterdziestkę z kolbą z masy perłowej i wycelował w Lisę.
- Jesteś pewna, że chcesz mi ją przekazać?
- Chwileczkę! - zawołała, rzucając mu spojrzenie
176
DEBRA WEBB
pod tytułem: Facet, opamiętaj się!". - Jestem tylko posłańcem. Jeśli ta wiadomość cię zirytuje,
powiedz o tym Sanfordowi.
Długą chwilę przyglądał się jej uważnie.
- Może tak zrobię. Nie wspominał, że cię zwerbował. Kiedy to się stało? Sądziłem, że należysz do tych
nieprzekupnych frajerów, którzy wciąż wierzą, że warto poprawiać świat.
- Już zmądrzałam. Roześmiał się.
- Potrzebujesz forsy, co? Wy, gliniarze, nie zarabiacie kokosów.
Przywołała na twarz uśmiech.
- Właśnie.
- Więc czego, u diabła, chce Sanford?
- Chce się z tobą spotkać jutro w południe w nieczynnej jadłodajni Soupy's na rogu South Western
i Vernon.
Watts ze zdziwienia uniósł brew.
- Czy nie jest tam zbyt tłoczno? Zazwyczaj załatwiamy interesy w bardziej ustronnych miejscach.
- Chcesz do niego zadzwonić i potwierdzić czas i miejsce? - rzuciła zniecierpliwionym tonem. Na-
prawdę świetnie wczuła się w rolę.
Przymknął oczy, dumał przez chwilę, w końcu wzruszył ramionami.
- Nie. Jeżeli ten dureń pragnie się ze mną spotkać publicznie, niech mu będzie. Ja nie muszę się
niczego obawiać. - Przyjrzał się bacznie Lisie. - Czy chodzi o tego idiotę Johnsona? Sanford nie musi
się nim martwić. On praktycznie jest już tru-
WYZCIG Z CZASEM
177
pem. Rozkazałem, żeby go zastrzelono. Do jutra ma zginąć.
- Nie sądzę, żeby chodziło o niego. - Otworzyła usta, jakby zamierzała powiedzieć coś jeszcze, lecz
tylko zamrugała niepewnie. - Ale nic więcej nie wiem. - Odwróciła się do drzwi.
- Chciałaś coś dodać?
- Nie. - Pokręciła głową. Watts zmarszczył czoło.
- A ja myślę, że tak.
Gangster, który przyprowadził Lisę, podszedł bliżej, wyraznie zamierzając ją zastraszyć.
- Gdybym powiedziała więcej, miałabym poważne kłopoty... Chodzi o to, że Sanford coś na ciebie
szykuje.
Lii Watts zerwał się na nogi z twarzą wykrzywioną wściekłością.
- Wyjaśnij natychmiast, co masz na myśli, albo za chwilę jeden z moich chłopców będzie
zeskroby-wał twój mózg ze ściany. Co on szykuje?
- Sanford i jego ludzie nie chcą już robić z tobą interesów. Zamierza zawrzeć sojusz z Houstonem.
Wybuchnie wojna z policją i ty padniesz jej ofiarą.
W oczach Wattsa zapłonęła furia.
- Dlaczego miałbym uwierzyć w te bzdury? Sanford ma dość oleju w głowie, by nie knuć przeciwko
mnie. Zbyt dużo wiem o tym sukinsynu.
- Może właśnie na tym polega problem. - Cofnęła się o krok, wpadła na drugiego faceta i drgnęła
gwałtownie. Pragnęła, aby pomyśleli, że się boi, co zresztą nie było dalekie od prawdy. - Posłuchaj,
178
DEBRA WEBB
miałabym to w nosie, ale przed laty jeden z ludzi Houstona zastrzelił mojego brata. Więc rozumiesz,
że nie mam ochoty robić z nim interesów.
Przez kilka wlokących się nieznośnie chwil nie była pewna, czy Watts to kupi. Wreszcie rzekł:
- Powiedz Sanfordowi, że przyjdę. I trzymaj ze mną, a będziesz mogła zapomnieć o Busterze
Houstonie.
Tym razem Lisa uśmiechnęła się szczerze.
- To mi pasuje - oświadczyła.
- Więc opowiedz mi szczegółowo, co planuje Sanford.
Ogarnął ją lęk. Na to nie była przygotowana. Musiała coś naprędce zaimprowizować.
- No, dalej, wychodz - mamrotał Sam.
Lisa powinna była już dawno opuścić kwaterę Wattsa. Postanowił, że zaczeka jeszcze dwie minuty, a
potem tam pójdzie, nawet jeśli to miałoby udaremnić jego zamysły.
Nagle usłyszał za sobą skrzypnięcie i odwrócił się gwałtownie.
- Odłóż karabin.
Ujrzał czterech mężczyzn z wycelowanymi w niego rewolwerami. A więc cały plan legł w gruzach.
Lisa wciąż jest na łasce gangsterów, a on nie będzie mógł w żaden sposób jej pomóc.
- Odłóż broń - powtórzył jeden z przybyłych. Johnson oparł karabin o ścianę, zastanawiając
się, czy nie sięgnąć po rewolwer leżący na okiennym parapecie.
WYZCIG Z CZASEM
179
- Nie ruszaj się albo zginiesz - powiedział ten sam mężczyzna, najwyrazniej dowódca. - Wezcie
karabin i rewolwer - polecił swoim ludziom.
Jeden z nich w rękawiczkach ujął ostrożnie karabin. Drugi pchnął Sama na podłogę i chwycił rewol-
wer. Następnie obydwaj się cofnęli.
- Teraz jest wasz - rzekł prowodyr. Johnson był przekonany, że go zastrzelą, jednak
zamiast tego trzech opryszków rzuciło się na niego.
Zdołał uniknąć pierwszego uderzenia, lecz drugie już go dosięgło. Zanim zdążył sam zadać cios, jeden
z mężczyzn wykręcił mu ręce do tyłu.
Kilka kolejnych ciosów trafiło go w brzuch. A potem posypały się następne...
ROZDZIAA TRZYNASTY
Lisa wsiadła do samochodu i trzęsącymi się rękami ujęła kierownicę. Jednak udało się jej przetrwać
spotkanie z Wattsem. Nie zastrzelono jej ani nie ucierpiała w żaden inny sposób.
Dopiero teraz odetchnęła pełną piersią. Uruchomiła silnik i odjechała. Droga do budynku przy
sąsiedniej przecznicy, w którym zostawiła Sama, trwała niespełna minutę, lecz Lisie dłużyła się w
nieskończoność.
Spostrzegła, że boczne drzwi są otwarte, a przecież wychodząc, zamknęła je starannie. Natychmiast
zdwoiła czujność. Czyżby Sam postanowił pójść za nią?
Cholera, to byłoby fatalne!
Zahamowała i wyskoczyła z samochodu. Zawróciła jeszcze po latarkę, a potem wbiegła pędem do
budynku.
Zaniepokoiła ją martwa cisza. Chciała zawołać Sama, ale to zaalarmowałoby przeciwników, którzy
mogli czaić się w pobliżu. Szybko, lecz bezszelestnie weszła po schodach. Kiedy dotarła na podest
drugiego piętra, utwierdziła się w przekonaniu, że coś się stało. Do tego czasu Johnson powinien się
już do niej odezwać.
WYZCIG Z CZASEM
181
- Sam. - Odpowiedziała jej cisza. Ostrożnie weszła do pokoju i oświetliła latarką
okno. Nie było Sama ani broni. Powoli omiotła promieniem światła podłogę i zobaczyła najpierw
podeszwy tenisówek. Przeszył ją dreszcz lęku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Start
- Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 08 MiĹoĹÄ ci wszystko wypaczy
- Cecily von Ziegesar Plotkara 08 Nie zatrzymasz mnie przy sobie
- Hitchcock_Alfred_ _PTD_08_ _Tajemnica_kurczÄ cego_siÄ_domu
- (08)_Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_..._Zagadki_Fromborka
- Jack McKinney RoboTech 08 Metal Fire
- 08. Jordan Penny Juz nigdy sie nie zakocham
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 5 Wielki WyĹcig
- Reymont WśÂadysśÂaw Z ziemi cheśÂmskiej
- 094. Roberts Nora Skazani na siebie
- Charles DeGuise Helika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lurixomt2.keep.pl