[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pasiastą markizę!  zawtórował mu Hal.
 Płócienną markizę!  zreflektował się Bob.
 Z łatami!  zakończył Jupiter.  A jedna z łat ma pasy idące w złą stronę! .
 Pasy, które powinny być pionowe  powiedział Bob oszołomiony  a są poziome.
 Biegiem! Do małego domu!  zawołał Jupiter.
Wybiegli, przepychając się, jeden przez drugiego, i pędem przemierzyli trawnik dzielący
mały dom od głównego budynku. Hrabina podążała tuż za nimi. Jupiter zatrzymał się przed
gankiem, zadarł głowę i patrzył na dużą, wielkości obrazów Jonasza, łatę, której pasy biegły w
przeciwnym do pasów markizy kierunku.
Pete i Hal przytaszczyli z garażu drabinę. Pete wszedł na nią, wyjął z kieszeni scyzoryk i
zaczął ostrożnie przecinać grubą nić, którą przyszyta była łata. Gdy skończył, łata zsunęła się
Pete rzucił ją do stojącego pad drabiną Jupitera. Nie odrywając wzroku od Pete a, Jupe
machinalnie zwinął kawał pasiastego płótna w rulon.
Pod łatą nie było oczekiwanej dziury czy przetarcia w markizie. Kawał gładkiego płótna był
przymocowany do markizy czterema ściegami. Pete przeciął je ostrożnie. Płótno odeszło z
łatwością ukazując nienaruszony materiał markizy.
 Wcale nie była potrzebna łata w tym miejscu!  zawołał Pete.
 Przynieś to tu  powiedział Jupiter.
Pete zszedł z drabiny i odwrócił płótno. Patrzącym zaparła dech w piersiach. Wspaniałe
kolory zdawały się płonąć w słonecznym blasku. Nie mogli oderwać oczu od purpurowych gór,
niebieskich koni, żółtych palm i czerwonych ludzi. Zaginione dzieło Francois Fortunarda!
 Wezmy to do środka  powiedział Jupiter.
Pete wniósł płótno do małego domu i położył na stole. Hrabina dotknęła malowidła prawie z
nabożeństwem.
 To musi być warte bajońskie sumy  powiedziała.  Jak, na boga, mój biedny brat to
zdobył?
Jupiter właśnie zamierzał coś powiedzieć gdy wszedł profesor Carswell z Chudym.
 Policja zaraz tu będzie. Rozmawiałem z komendantem Reynoldsem i... Znalezliście obraz!
Gdzie był?!
Chłopcy opowiedzieli mu o pomyśle Jupitera.
 Brawo, Jupe!  wykrzyknął profesor.  Komu jeszcze by to przyszło do głowy! Co za
pomysłowe miejsce ukrycia, wodoszczelne, bezpieczne i tuż pod ręką. Radziłbym to zwinąć i
obchodzić się z tym delikatnie. Wyniesione na powietrze może łatwo ulec uszkodzeniu.
Bob i Pete zrolowali ostrożnie płótno i wręczyli Jupiterowi. Chudy obserwował ich z kwaśną
miną.
 A więc, pani hrabino  powiedział profesor z uśmiechem  jeśli nie okaże się, że obraz
był skradziony, należy do pani.
 Skradziony? Pan myśli, że Jonasz go ukradł?
 Ja nie sądzę by był skradziony  odezwał się Jupiter.  Myślę, że...
Urwał na widok postaci, która nagle ukazała się w drzwiach.
 Myślisz, że dopiero zostanie skradziony. Tak, zaraz to zrobię!  Pan Marechal wszedł do
pokoju z pistoletem w ręce. Hrabina spojrzała na niego z pogardą.
 Nikczemny złodzieju! Nie sądz, że ujdzie ci to bezkarnie.
 Czyżby?  odparł Marechal z krzywym uśmiechem.  Proszę nie usiłować mnie
powstrzymać, droga hrabino. Nie zawaham się użyć broni!
Patrzył łakomie na zrolowane płótno w ręce Jupitera.
 Gratuluję, Jupiterze. Prześcignąłeś mnie w rozwiązaniu szarady zgotowanej nam przez
Jonasza. Na szczęście obserwowałem cię bacznie.  Marechal zamilkł, nasłuchując. Wszyscy
uchwycili daleki odgłos syreny policyjnej.
 Dość gadania! Dawaj mi to! Szybko!
Jupiter zawahał się, zaciskając rękę na rulonie.
 Ostrzegam cię!  krzyknął histerycznie Marechal.
 Daj mu to, Jupe  odezwał się profesor Carswell.
Jupiter westchnął i wyciągnął w stronę Marechala rękę ze zwiniętym płótnem. Ten chwycił
rulon, powiódł ostrzegawczo pistoletem po zgromadzonych i wybiegł z pokoju. Wszyscy rzucili
się do okna.
 Zatrzymajcie go!  krzyczała hrabina.
 Nie, to zbyt niebezpieczne  powiedział profesor.
Zgnębieni patrzyli, jak Marechal biegł przez trawnik, po czym znikł za krzakami na obrzeżu
drogi. W chwilę pózniej mignął im pędzący w stronę miasta żółty mercedes. Policyjne syreny
słychać było coraz wyrazniej.
 Policja go zatrzyma  powiedział profesor.
 Nie  potrząsnął głową Jupiter.  Szukają niebieskiego kabrioletu, nie żółtego
mercedesa.
Jak zwykle, Jupiter miał rację. W minutę pózniej na teren posiadłości profesora wjechały
samochody policyjne. Policjantom nawet nie przyszło do głowy, by zatrzymać żółtego
mercedesa który minął ich na drodze.
ROZDZIAA 22
Jupiter odkrywa prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl