[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nacie  wyznał cicho.  Czy zamierzałeś pozostać jeszcze ja- gi. Wyglądało na to, że żaden nie spieszy się z powrotem do
kiś czas w jaskini? Jeżeli tak, chyba nie będziesz miał nic komnaty transferowej. Zapadł zmierzch, a potem zaczęło się
przeciwko temu, że dotrzymam ci towarzystwa? ściemniać. W pewnej chwili pirat, jakby czymś zaniepokojo-
Vince pokręcił głową. ny, poruszył się nierwowo.
 Chciałbym zaczekać tu, aż zapadnie noc, żeby przeko-  Mam nadzieję, że Geegee nie wplątał się w żadną awan-
nać się, czy nie osłabła moja zdolność widzenia w ciemności turę  odezwał się półgłosem.  Nie tylko nie mogę się teraz
 powiedział.  Nie, żeby to robiło jakąś różnicę, ale& bez niego obejść, ale nawet polubiłem naszego glistouchego
Gondal zwrócił ku niemu obie głowy. towarzysza. Myślę, że jeszcze jakiś czas zaczekam tu na niego.
 Jest mi naprawdę bardzo przykro, Vinsie Kul Lo, że Obaj więc byli w jaskini w momencie, kiedy nagle wyda-
postawiłem cię w tak kłopotliwej sytuacji. Rozumiesz jed- rzyło się coś niepojętego.
nak, że stawka w tej grze, jak to rozumiałem, była niewiary-
godnie wysoka, a ja&
Zniecierpliwiony Vince wzruszył ramionami.
 Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem, czułem się o wiele
gorzej niż teraz  powiedział.  Nie mam więc powodów do
narzekania.
 Sss! To szlachetnie z twojej strony. Nie chciałbym jed-
nak, żebyś tak szybko stracił nadzieję.  Przebierając rękami-
-mackami, Gondal zaczął odpinać przytroczoną do torsu
ogromną manierkę.  Zastanawiam się, czy nie mógłbym cię
prosić o drobną przysługę. Może zechciałbyś polać wodą tyl-
ną część moich pleców? Jest tam pewne miejsce, którego nie
mogę dosięgnąć&
Vince wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
 Jasne  odparł.
Podniósł się i sięgnął po manierkę. Kiedy zmoczył plecy
Gondala, Onsjanin sięgnął ręką-macką po słuchawkę telefo-
nu i gniewnie zasyczał. Odpowiedział mu jeden z ipsisumo-
edańskich wojowników.
 Czy u was wszystko w porządku?  zapytał Gondal.
 Tak, o wielomacki. Akorra pewien czas drzemała, ale
teraz bada jakiś leniański artefakt.
 Dziękuję.  Gondal odłożył słuchawkę i spoglądając na
Cullowa, wykonał gest podobny do wzruszenia ramionami.
246 247
ostrość spojrzenia, zobaczył pustynię oświetloną znajomym,
chociaż słabym srebrzystym blaskiem.
W oddali ujrzał jednak coś, czego przedtem nigdy tam
nie widział.
Zachłysnął się powietrzem i wytężył wzrok. To coś, po-
dobne do kopulasto wypiętrzonego płaskowyżu musiało się
znajdować mniej więcej dziesięć kilometrów od podnóża góry.
Miało średnicę około siedmiuset metrów, Vince widział jed-
nak, że ciągle się powiększało, nie stawało się jednak coraz
wyższe (podobne do kopuły wypiętrzenie miało ciągle tę samą
wysokość i pozostawało mniej więcej w tym samym miej-
scu), ale& rozszerzało się na boki! Zauważył także, że bocz-
22 ne krawędzie kłębią się, jakby się wahając, by w następnej
sekundzie ruszyć jeszcze dalej, zupełnie jakby&
Dopiero wtedy uświadomił sobie, że pełny niedowierza-
nia i trwogi szept, jaki słyszy od pewnego czasu, wydobywa
się spomiędzy jego warg. Poruszając się jak pijany, wyszedł
ztuczne słońce Wolamii zdążyło dawno zniknąć za linią z jaskini i spojrzał w górę, gotów wspiąć się na szczyt góry
Shoryzontu, ale na niebie wciąż jeszcze widać było purpu- niczym przerażony robak.
rowe zorze na tyle jasne, że rzucały sporo blasku na pustynię W końcu jednak opanował się i spojrzał w głąb jaskini.
i pozwalały dostrzec nieliczne gwiazdy na mroczniejącym nie-  Gondalu!  krzyknął.  Telefon! Gdzie jest&
bie. Macając po omacku, potknął się o którąś mackę-nogę prze-
Naraz jednak, tak niespodziewanie, jakby zatrzasnęły się rażonego Onsjanina. Usłyszał pełen trwogi syk, ale w końcu
kosmiczne wrota, zapadła nieprzenikniona ciemność. odnalazł słuchawkę.
Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, Vince zerwał się  Akorro!  zawołał.  Czy ktoś mnie słyszy? Wzywam
na równe nogi i chyba odruchowo namacał ścianę jaskini. wszystkich, którzy są w grocie! Wynoście się stamtąd, i to jak
Usłyszał pełen zdumienia syk Gondala, a kilka sekund póz- najszybciej! Wydarzyło się coś& nieprawdopodobnego. Pu-
niej przerażony pisk zapóznionego ptaka, który zapewne szu- stynię zaczyna zalewać ocean! Wody wracają na swoje miej-
kał gniazda na stromym zboczu góry. W niesamowitej ciszy, sce! Widzę coś, co wygląda jak gigantyczny strumień. Nigdy
jak zapadła potem, rozległy się tysiące ledwo słyszalnych nie uwierzylibyście&
trwożnych pisków drobnych stworzeń. Być może jednak Vin- W następnej sekundzie, równie niespodziewanie jak
ce owi wydawało się tylko, że je słyszy. przedtem zniknęły, wieczorne zorze znów się pojawiły na
Stopniowo jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Do- purpurowym niebie. Vince poczuł, że wokół jego ramienia
piero wtedy Vince spojrzał na gwiazdy. Wydały mu się rozma- owija się macka Gondala.
zane. Wcale się tym nie zdziwił. Zamrugał, żeby pozbyć się  Na wszystkie przestworza, Vinsie Kul Lo!  wykrzyk-
wilgoci z oczu, i w końcu odzyskał przynajmniej częściowo nął Onsjanin.  Czy widzisz& na wszystkie niebiosa!
248 249
Spójrz tylko!  Macka cofnęła się.  Muszę powrócić do Wolamii wyłoniły się wojenne machiny, pojawiły się jednak
komnaty, i& gwiezdne statki& całe flotylle gwiezdnych statków! Wszyst- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl