[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jednak najśmieszniejsze jest to, że przez cały czas nauki w szkole średniej nigdy nie
musiałem się bić, bo miałem opinię wyjątkowego twardziela. Ten zabawny stan rzeczy
zaistniał w dość dziwny sposób, i im więcej o tym myślałem, tym wyrazniejsze miałem
przeświadczenie, że ma to istotne znaczenie dla sytuacji, w jakiej znalazłem się teraz.
Był w mojej szkole chłopak o imieniu Chuck, który znęcał się nad słabszymi. To o nim
powiedziano mi najpierw jak tylko przyjechałem do Pittsburgha. Jeszcze nie zdążyliśmy się
dobrze rozpakować, a już zdążyłem się dowiedzieć, że Chuck spuszcza lanie wszystkim
 nowym , i że powinienem być szczególnie ostrożny, bo Chuck nie przepuszcza zwłaszcza
dzieciom kaznodziejów.
Jeszcze go nie spotkałem, a już się trząsłem ze strachu przed Chuckiem. Cóż zrobię, kiedy się
wreszcie spotkamy? Zadałem to pytanie Bogu, a On odpowiedział mi jasno i bezzwłocznie:
 Nie dzięki mocy ani dzięki sile, ale dzięki mojemu Duchowi się to stanie . Wiedziałem, że
to cytat z Biblii i sprawdziłem tylko, czy dobrze pamiętam ten fragment. To była księga
Zachariasza 4,6  wtedy też przyjąłem ten tekst za swoje motto. Postanowiłem, że kiedy
nadejdzie czas, aby stanąć oko w oko z Chuckiem, po prostu uchwycę się tej obietnicy, a Bóg
da mi świętą odwagę, która pozwoli mi zmierzyć się z każdym łobuzem.
Okazja przetestowania tej mojej teorii nadarzyła się aż nazbyt szybko. Pewnego wiosennego
popołudnia wracałem ze szkoły do domu samotnie. Pamiętam, że miałem na sobie nowe
ubranie i zwłaszcza z tego względu nie powinienem był wdawać się w bójki: nowe ubranie
37
było dla naszej rodziny zbyt dużym wydatkiem, żeby można je było zniszczyć w ulicznej
bijatyce.
Nagle dostrzegłem idącego z naprzeciwka jakiegoś chłopaka. Od razu wiedziałem, że to
Chuck. Maszerował dumnie drugą stroną ulicy. Kiedy mnie tylko zauważył, przeszedł na
moją stronę i szedł teraz prosto na mnie, jak wielki, sapiący, rozwścieczony byk. Chuck był
ogromny. Musiał ważyć chyba z pięćdziesiąt funtów więcej ode mnie i kiedy znalazł się tuż
przede mną, musiałem zadrzeć głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
Stanąwszy w rozkroku i wziąwszy się pod boki Chuck zatarasował mi drogę.
 To ty jesteś ten pastorski syn.
Nie było to pytanie, ale wyzwanie, i przyznam że w tym momencie rozpłynęły się gdzieś
wszystkie moje nadzieje na świętą odwagę. Byłem absolutnie przerażony.
 Nie dzięki mocy ani dzięki sile, ale dzięki mojemu Duchowi się to stanie. Nie dzięki mocy
ani dzięki sile, ale dzięki mojemu Duchowi się to stanie, mówi Pan Zastępów . W kółko
powtarzałem sobie w myślach to zdanie, gdy tymczasem Chuck zaczął wyrażać swoją opinię
na mój temat. Najpierw przyczepił się do tego, że głupio wyglądam w moim nowym ubraniu.
Nie omieszkał też wypomnieć mi tego oczywistego faktu, że jestem słabeuszem. A na koniec
miał co nieco do powiedzenia na temat dzieci pastorów w ogóle.
 & ale dzięki mojemu Duchowi, mówi Pan . Nadal się nie odzywałem, ale wiedziałem, że
zaczęła się we mnie jakaś wspaniała przemiana. Poczułem jak topnieje strach, a jego miejsce
zajmuje ufność i radość. Spojrzałem na Chucka i uśmiechnąłem się.
Ten był coraz bardziej wściekły. Poczerwieniał na twarzy i zaczął wyzywać mnie do walki.
Nadal się uśmiechałem.
Przyjąwszy bokserską postawę zaczął krążyć wokół mnie co jakiś czas wymierzając pozorne
ciosy przeszywające powietrze. Jednakże w jego twarzy zauważyłem oznaki pewnego
niepokoju. Widział, że z jakiejś niepojętej przyczyny ten chuderlak rzeczywiście się go nie
boi.
Ja także krążyłem nie zdejmując jednocześnie z niego wzroku i wciąż się uśmiechając.
W końcu Chuck mnie uderzył. Było to niepewne, słabe i całkiem niebolesne uderzenie, a że
akurat stałem pewnie na nogach, nie straciłem równowagi i nie przewróciłem się. Zaśmiałem
się tylko cicho i tajemniczo.
Chuck stanął jak wryty. Opuścił pięści, zaczął się cofać, a potem odwrócił się i uciekł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl