[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ich bogactwa" - dokończyła Sara.
- I dzieci - dodał Gideon.
Sara, poważniejąc, spojrzała na niego.
- Skądś musiałem się tu wziąć, a blizniaki na pewno nie
należą do żadnej rodziny z wyspy - wyjaśnił.
R.J. i Sara popatrzyli na siebie, po czym wstali od stołu.
- JesteÅ› gotowa?
Sara wiedziała bez słów, o czym on mówi, i cieszyła się, że
nie będą się znowu kłócić o to, czy ma wrócić do Ariel.
- Potrzebuję dobrych butów.
- Nie możecie tam iść - zaprotestował Gideon. - Tam jest
naprawdę niebezpiecznie, poza tym każdy mieszkaniec wyspy
przeczesał to miejsce. Nigdy nie znajdziecie złota Fenny'ego
- o ile ono w ogóle istnieje. Fenny nie opuszczał wyspy od
sześciu miesięcy. Może zabrał już wszystko, co tam było.
- Możesz skombinować dla niej jakieś buty? - zapytał R.J.
Młody człowiek potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- MiÅ‚o byÅ‚o was poznać - powiedziaÅ‚. - Przez chwilÄ™ na­
prawdę myślałem, że uda mi się uciec z tej wyspy.
- Jeżeli ja stąd ucieknę, to ty też - powiedział R.J.
- ObiecujÄ™.
Jude Deveraux Kuzynki
- Razem z blizniakami - dodała Sara. - Nawet spróbujemy
dowiedzieć się, kim są ich rodzice.
Przez chwilę emocje w oczach Gideona były tak silne, że
Sara nie mogła tego znieść.
- Jaki nosisz rozmiar buta? - spytał.
- Szóstkę - powiedziała Sara.
- Taki sam, jak Effie. To nie będzie trudne. Potrzebujecie
czegoÅ› jeszcze?
- Plecaka, parę butelek wody, oczywiście skarpetek, kremu
nawilżającego, latarek i...
- I telefonu komórkowego - dodał R.J. - Przynieś wszystko,
co możesz. Chcę tylko zobaczyć, gdzie były te gorące zródła.
- Szczoteczkę i pastę - rozmarzyła się Sara. - Szampon
i przenośny prysznic, albo może wielką wannę na lwich łapach.
To byłoby miłe... I...
- MapÄ™ - powiedziaÅ‚ Gideon. - Poczekajcie tutaj, a ja po­
wiem dzieciakom, co majÄ… przynieść i pójdÄ™ pokłócić siÄ™ z Ef­
fie, żeby blizniaki mogÅ‚y przetrzÄ…snąć dom. Wracamy za dzie­
sięć minut.
ROZDZIAA 1
owiedz mi jeszcze raz, dlaczego my to robimy? - spytała
PSara, gdy tylko Gideon wyszedł z chaty.
- Nie wierzę w to, co on powiedział. - R.J. wyglądał przez
okno. - Myślisz, że chłopak poszedł na policję?
- Nie. Dlaczego ty nigdy nikomu nie wierzysz?
- UwierzyÅ‚em w to, co widzÄ™, gdy pierwszy raz ciÄ™ zobaczy­
łem - odpowiedział obronnym tonem. - Po prostu nie sądzę,
żeby powiedział nam całą prawdę o tym, dlaczego zamknięto
nas w więzieniu. Myślę, że może i taka jest oficjalna wersja, ale
to nie ma sensu.
Sara wciąż próbowała zrozumieć, co R.J. miał na myśli,
mówiąc o pierwszym razie, gdy ją spotkał. Powiedziano jej, że
była w windzie, której drzwi akurat się zamykały, gdy R.J.
powiedziaÅ‚:  Ta! ChcÄ™ jÄ….". Ludzie mówili, że usiÅ‚owaÅ‚ udowo­
dnić, iż można wybrać jakąś nic nie znaczącą urzędniczkę
i uczynić jej zaszczyt bycia do dyspozycji R.J. Bromptona
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ale teraz R.J. sugerował,
że chodziło o coś więcej,
- Nie, to nie ma sensu - przyznała.
- No właśnie. Więzienie i trup w wannie nikogo nie zachęcą
do zostania w jakimÅ› miejscu.
Sara z wysiłkiem skupiła się na jego słowach.
- Oni chcą się upewnić, że my niczego tu nie kupimy, prawda?
- Tak właśnie myślę. Wydaje mi się, że jest na tej wyspie
coś, co ktoś chce zachować w tajemnicy.
- Nie mogę sobie wyobrazić, co to może być - powiedziała
Sara. - Porywanie statków, czy jak to tam się nazywa, chyba
tym siÄ™ tutaj zajmujÄ….
Kuzynki
Jude Deveraux
- Nie wspominając o morderstwie. - Popatrzył na nią.
- A gdybyśmy znalezli trupa w wannie i udało nam się uciec
z wyspy, zanim ciało zostałoby znalezione?
Sara skinęła głową.
- Nigdy byśmy tu nie wrócili, prawda?
- Nie. A Wyspa Króla staÅ‚aby siÄ™ naszym najgorszym kosz­
marem. Przez całe życie wertowalibyśmy gazety i przeszukiwali
Internet, żeby się dowiedzieć, czy ciało zostało już odnalezione.
- %7łylibyśmy w strachu, że będą nas szukać - dodała.
- A w świecie biznesu rozeszłaby się wieść, że Charley Dunkirk
sprawdził wyspę i powiedział, że to zła inwestycja.
- A to by oznaczało, że ktokolwiek nie chce tu żadnych
obcych, miaÅ‚by przynajmniej jeszcze kilka lat spokoju na ukry­
wanie swojej tajemnicy.
- Dobry tok myślenia - pochwaliła Sara.
- No, Johnson - powiedziaÅ‚ R.J. - Stać ciÄ™ na lepszy kom­
plement.
- To dobra teoria, ale nie wiemy, czy prawdziwa. Dlaczego
zatrudniłeś akurat mnie? - wyrzuciła z siebie. - W twoim biurze
jest z tuzin kobiet, które potrafią pisać na maszynie. Dlaczego
nie wybrałeś którejś z nich?
- Ty masz doskonałą pamięć.
- Nie wiedziaÅ‚eÅ› o mnie absolutnie nic, kiedy mnie zatrud­
niałeś, nic poza tym, co było w mojej teczce osobowej, a nie
było tego wiele.
- Myślisz, że nic? Naprawdę uważasz, że to prawda, że
wybrałem cię na chybił trafił?
Sara otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Tak, tak myślę... myślałam. Ale ty... - Przerwał jej Gideon
i blizniaki, którzy wpadli do chaty.
- Chodzcie, zobaczcie, co mamy! - zawoÅ‚aÅ‚ podekscy­
towany.
R.J. i Sara wyszli na werandę, na której stało duże pudło pełne
różnych rzeczy. Na wierzchu leżał zestaw ratunkowy kupiony
Jude Deveraux Kuzynki
w tvshopie, który zawieraÅ‚ dwie latarki, pokryte woskiem zapaÅ‚­
ki, dmuchane koce w maleÅ„kich torebkach, paczki z prowian­
tem, świeczki, butelki z wodą i apteczkę. Pod pudełkiem leżała
para ciężkich butów numer sześć i trzy pary damskich, baweÅ‚­
nianych skarpetek.
- Pomyślałem, że wam się przydadzą - powiedział Gideon,
unosząc do góry dwie flanelowe koszule, jedną dużą, męską,
a drugÄ… damskÄ….
- Dobrze nam poszło? - zapytał chłopiec.
Sara porwała go w ramiona i uściskała.
- Wspaniale. Cudownie. Fantastycznie. - Przytknęła twarz
do szyi malca i dmuchała tak długo, aż chłopiec zanosił się
śmiechem.
- Ja też! Ja też! - wołała dziewczynka, więc Sara postawiła
chłopca na ziemi i schwyciła małą. Aaskotała dziewczynkę, aż
ta piszczała z radości.
Sara postawiła dziewczynkę i zwróciła się do Gideona.
- Jak one majÄ… na imiÄ™?
- Beatrice i Bertie.
- Nie brzmią mi na imiona Nezbita - zauważyła Sara.
- Prawda - przyznał Gideon. - Zastanawiam się, czy to ich
prawdziwe imiona.
- GdybyÅ›my wiedzieli, Å‚atwiej byÅ‚oby nam znalezć ich ro­
dziców.
R.J. przeglÄ…daÅ‚ rzeczy w pudle i chowaÅ‚ je do dwóch nylono­
wych plecaków.
- Chcesz pójść z nami? - spytała Sara Gideona.
- Jestem pewien, że on ma inne zajęcia - powiedział R.J.,
dając Sarze do zrozumienia, że woli, aby poszli tylko we
dwójkę. - Ale może narysujesz nam mapę?
- Oczywiście - zgodził się Gideon, ale Sara wyczuła, że był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl