[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łym uśmieszkiem Aaron.
- W hotelu Plaza. - Blair odpowiedziała mu podobnym uśmieszkiem.
Najpewniej w apartamencie.
łatwo wyprowadzić N na głębokie wody
Taras na dachu trzypiętrowego domu Nate'a nie znajdował się dość wysoko, żeby ofe-
rować ładne widoki. Mimo to przyjemnie się tam siedziało, popalało z ogromnej fajki wodnej
z zielonego szkła, która należała do Jeremy'ego, i wspominało wszystkie zwariowane numery,
jakie wykręcali, kiedy byli młodzi i beztroscy - to znaczy, zanim zaczęli się martwić college-
'ami i przyszłością.
Jakby naprawdę się tym martwili.
- Stary, pamiętasz te zajęcia z łaciny, kiedy byłeś tak ujarany, że myślałeś, że jesteś na
francuskim? - zapytał przeciągle Charlie Dern, wypuszczając dym kącikiem szerokich, paja-
cowato uśmiechniętych ust. - Paplałeś po francusku jak jakiś pochrzaniony świr, a pan Her-
man, nasz She - Man, rzucił tylko:  Przepraszam bardzo, panie Archibald, ale chociaż wszyst-
kie języki romańskie mają swoje korzenie w łacinie, nigdy nie opanowałem francuskiego .
Anthony Avuldsen i Jeremy Scott Tompkinson wybuchli śmiechem, przypominając
sobie tamten dzień.
- Cholera, i w dodatku mówiłem perfekcyjnie - stwierdził Nate. - Chyba przez moment
myślałem, że naprawdę jestem Francuzem. Mówiłem jak urodzony we Francji.
- Jasne - rzucił sarkastycznie Charlie. - Człowieku, ledwo w ogóle byłeś w stanie coś
wybełkotać.
Lexie tańczyła boso w batikowej sukience, wymachując rękoma przed swoją twarzą.
Flamastrem świecącym w ciemnościach, który znalazła na biurku Nate'a, namalowała sobie
kwiatki na palcach rąk i stóp. Teraz, w zapadającym zmierzchu, rysunki zaczynały jaśnieć
neonową zielenią. Uczesany w kucyk chłopak o imieniu Malcolm grał na gitarze i śpiewał
stare jak świat piosenki Jamesa Taylora.
Wystarczy, że mnie zawołasz,
A wiedz, że gdziekolwiek będę,
Natychmiast do ciebie przybiegnę.
- Szkoda, że nie jesteśmy na plaży - westchnął Jeremy i przeciągnął palcem po brzegu
fajki wodnej. - Byłoby po prostu idealnie, gdybyśmy siedzieli teraz na plaży.
Nate pokiwał złotobrązową głową.
- Niedługo będziemy. Za dwa tygodnie ruszamy z rodzicami w rejs charytatywny do
Hamptons. Aódz już dokuje w Battery Park. Płyniecie z nami, nie?
Chłopcy z młodszych klas podnieśli głowy z nadzieją, że Nate mówi też do nich.
Marne szanse.
- Pewnie, że wszyscy płyną - odparł Anthony Avuldsen, a młodsi chłopcy jeszcze bar-
dziej poczuli się jak skończeni frajerzy. - To otwarcie sezonu, absolutnie odjazdowego lata.
- Klasa Blair urządza sobie wagary następnego dnia - myślał głośno Nate.
Dotarło do niego jak przez mgłę. że Blair ani razu nie pojawiła się na dachu. Może na-
dal brała prysznic, a może pocałowała go na pożegnanie i wróciła do domu? Szczerze mó-
wiąc, nie mógł sobie przypomnieć. Gdyby dalej brała prysznic, mógłby zakraść się na dół i ją
zaskoczyć. Na myśl o nagiej i mokrej Blair uśmiechnął się rozkosznie.
Charlie wyciągnął z kieszeni spodni koloru khaki torebkę pełną trawy i zaczął ładować
fajkę.
- Mówisz, że łódz stoi w porcie?
Zanim Nate zdążył odpowiedzieć, zadzwoniła jego komórka. Na ekranie rozbłysło
imię Blair.
O wilku mowa.
Nate bez słowa przyłożył telefon do ucha.
- Zgadnij, gdzie jestem - rzuciła radośnie Blair. - W hotelu Płaza. Więc natychmiast
przytargaj tu swój tyłek. Mam apartament.
Hotel Plaza znajdował się raptem dwadzieścia przecznic dalej. Nate zerknął w kierun-
ku centrum. Wydawało mu się, że to strasznie daleko, ale milo by było położyć się na wiel-
kim, białym hotelowym łóżku, oglądać mnóstwo filmów i zamówić posiłek do pokoju. Zrobił
się porządnie głodny.
Blair niezupełnie to miała na myśli.
- Zabierz szczoteczkę do zębów. Poza tym mam wszystko, co potrzebne - dodała nie-
śmiało.
Miała na myśli trzy rzeczy na  k : kawior, kondomy i koniecznie szampan.
- Brzmi kusząco - odparł ochoczo Nate. - Do zobaczenia za chwilę. - Rozłączył się.
Jeremy podsunął mu fajkę.
- Więc myślę sobie... - tłumaczył dalej Nate'owi z twarzą pełną skupienia, jakie poja-
wia się tylko u kogoś, kto wypalił tonę trawy. Oderwał aligatora od czarnej koszulki Lacoste'a
i teraz naszywka wisiała mu na piersi jak częściowo zerwany strup - ...że moglibyśmy wszy-
scy pójść na łódz twoich starych. Pełno tam gorzałki, a załoga pewnie ogląda miasto i nawet
nie zauważy, że na chwilę wypłynęliśmy, nie? Ty pływasz jak mistrz. Może byśmy urwali się
na krótką wycieczkę przed impreza, w Hamptons, powiedzmy na...
- Bermudy! - wypalił Charlie.
- Cholera, właśnie! - przytaknął Anthony.
Wszyscy trzej spojrzeli na Nate'a. Wiedzieli, że proszą go o zrobienie czegoś absolut-
nie skandalicznego, ale po zaciekawionym błysku w oczach Nate'a zorientowali się, że uda
się go namówić.
Myśli Nate'a pędziły w przedziwny, zakręcony i ujarany sposób. Popłynąć na Bermu-
dy? Jasne, czemu nie? Byli w ostatniej klasie, mogli robić, co chcieli. Blair też mogłaby
przyjść - piliby drinki z szampana i pomarańczowego soku i kochaliby się na plaży w ciepłym
słońcu. Zawsze mówiła o tym, że chciałaby gdzieś z nim wyjechać.
Lexie podeszła i usiadła Nate'owi na kolanach. Pachniała kadzidełkami z ambry i
pasztetem z gęsich wątróbek. Koniuszek kruczoczarnego kucyka muskał tatuaż ze słońcem,
księżycem i gwiazdami na jej łopatce.
- Alors, co robimy? - pociągając dymka z fajki, ziewnęła.
Nate poczekał, aż dziewczyna zaciągnie się, a potem zepchnął ją z kolan i wstał. Kla-
snął w ręce, jakby był ujaranym opiekunem na letnim obozie dla dzieci.
- Zbieramy się, czas na wielką przygodę.
Wśród młodszych chłopców rozległ się podniecony pomruk. Nie dość, że dostali się
na imprezę u Nate'a Archibalda, to jeszcze teraz on gdzieś ich zabierał - pewnie w tak czado-
we miejsce, jakiego w życiu nie widzieli.
- Wszyscy, którzy rzygają na łodziach, powinni zostać - ostrzegł ich Jeremy.
- Za cholerę - szepnął chłopak ze szkoły Zwiętego Judy. Tak się składało, że nazywał
się Nate Lyons i naśladował swojego imiennika tak wiernie, że nawet nosił identyczne grana-
towe skarpetki Brook Brothers.
Zapanowało pełne podniecenia zamieszanie. Nate Archibald, najfajniejszy chłopak z
Upper East Side, zabierał ich na swoją łódz. Cholera, to ich wielki dzień!
Nate ruszył na dół z chłopakami pełen dobrodusznego rozbawienia. Zupełnie zapo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cukierek.xlx.pl